"Spełnione marzenie" - Sylwia Kubik
Wszak w życiu najważniejsze jest życie, a reszta to tylko dodatki”.
Lucjan i Marianna niesieni wojenną zawieruchą trafili na roboty u bauerów.
Tam poznali smak miłości, ale też doznali pierwszej, ogromnej straty. Miłość, którą się darzyli pozwoliła przetrwać trudny czas i doczekać końca wojny. Mogli wyjechać do Francji i tam ułożyć swoje życie na nowo. Zdecydowali się jednak wrócić do Polski, dołączyć do rodziny, która osiadła na Ziemiach Odzyskanych. Zderzenie z rzeczywistością szybko rozwiało ich nadzieję. Rozpoczęli tułacze życie dążąc do spełnienia swojego największego marzenia. Los jednak nie szczędził im problemów. Czy tym razem miłość wystarczy, żeby przetrwać? Sylwia Kubik maluje obraz pełen miłości, nadziei na lepsze jutro i wiary, że wszystko w życiu jest możliwe.
Kiedy życie boleśnie nas doświadczy, trudno nam uwierzyć w odmianę losu. Boimy się bez obaw spoglądać w przyszłość, choćby szczęście było na wyciągnięcie ręki. Bezpieczeństwo, ukochane osoby u boku i nowe miejsce na ziemi, które możemy w końcu nazwać domem. Nawet tak dla niektórych prozaiczne rzeczy mogą jawić się, jak coś nieosiągalnego. Strach przed tym, że w końcu będzie lepiej, spokojniej, a przede wszystkim bezpiecznie, determinuje naszą codzienność. I tak trudno nam się oswoić z optymistycznym nastawieniem do życia, które w naszym odczuciu jest utkane wyłącznie z mrzonek.
W nowej książce Sylwii Kubik śledzimy dalsze losy Lucjana i Marianny. Kończy się wojna, a młodzi muszą podjąć decyzję, co robić dalej? W którym kierunku się udać? Czy wybrać zagranicę na nowy dom? I choć Marianna skłania się ku tej ostatniej opcji, to jej ukochany ciągnie w kierunku Polski. Zdaje się nie zbaczać na niepewność jutra, która czeka ich w ojczyźnie. Dla niego najważniejsza jest rodzina i chce do niej wrócić. Czy decyzja, którą podjął niejako samodzielnie, będzie słuszna?
„Spełnione marzenie” to opowieść, która wywołuje wiele emocji. Śledzimy poczynania bohaterów, często nie rozumiejąc ich wyborów, ale wciąż trwając niejako u ich boku, kiedy muszą porzucić etap młodzieńczy i stanąć przed wyzwaniem, jakim jest na pewno dorosłość. Ich życie pełne jest wzlotów i upadków, a te ostatnie są bardzo dotkliwe. Dlatego wielokrotnie podczas lektury odkryjecie, że po waszym policzku spływa samotna łza nad ich losem, który boleśnie ich doświadczał. Zwłaszcza Mariannę, która musiała zmierzyć się z uczuciem straty, pustki, która nigdy nie została zapełniona, mimo upływu lat stanowiła wyrwę w jej sercu i niezabliźnioną ranę.
Książka Sylwii Kubik, która została utkana na kanwie prawdziwej historii jej dziadków, to opowieść o tułaczce. O poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi i próbie zapuszczenia korzeni. Nie jest to jednak łatwe w powojennej Polsce ani... mając u boku Lucjana, który nie potrafi zagrzać dłużej miejsca. Ta postać może wzbudzać skrajne emocje. Z jednej strony, zaradny, opiekuńczy, przedsiębiorczy, a z drugiej, wciąż podążający za marzeniami, chcący więcej, z wiecznie niezaspokojonymi ambicjami. A mimo to nie sposób go nie polubić. Mimowolnie kojarzył mi się z parowozem, który napędzany, w tym przypadku wiarą, prze naprzód w kierunku pragnień. Czy jednak spełnione marzenie zawsze daje szczęście? I czy w życiu w końcu nie najważniejsze jest życie?
„Spełnione marzenie” to poruszająca opowieść o pragnieniach i nadziei, której blask często zdaje się przygasać, przytłumiony przez bolesne doświadczenia, z jakimi musimy się mierzyć oraz niełatwą rzeczywistość. Fakt, że powieść nawiązuje do prawdziwych wydarzeń, sprawia, że staje się ona bardziej namacalna, a bohaterowie nam bliscy. To ludzi tacy, jak my, tyle że los rzucił ich w odmęty wojennej zawieruchy, w której musieli odnaleźć swoje szczęście. Droga do niego jest jednak długa i kręta, a marzenia, które są siłą napędową do dalszego podążania przed siebie, nie zawsze są gwarantem spełnienia. W nowej książce Sylwia Kubik pokazuje niełatwe życie ludzi, którzy osiedli na Ziemiach Odzyskanych, ich codzienność, troski, konieczność zmagania się nie tylko z trudnymi wspomnieniami, ale i z bólem straty. Opowieść, która, choć naznaczona ranami, z których nie każda została zabliźniona, niesie nadzieję. Na to, że ta wędrówka, w którą byliśmy zmuszeni wyruszyć, kiedyś się skończy, a my dobijemy do bezpiecznej przystani, która nie tylko będzie spełnieniem marzeń, ale którą prawdziwie będziemy mogli nazwać DOMEM.
Komentarze
Prześlij komentarz