"Nuvole Bianche. Białe chmury. Kontynuacja" - Adrianna Ratajczak - rekomendacja NIEnaczytana
- Zatem, jeśli dobrze rozumiem, interesuje pana przeszłość? - Owszem [...] Przeszłość, która szybko się zaciera, ulegając zniekształceniu bądź całkowitemu zapomnieniu. A niektóre historie są zbyt cenne, by pozwolić im zniknąć".
Kontynuacja romansu historycznego dla fanek powieści Diany Gabaldon, Julii Quinn i Jane Austen.
Aimil
ucieka. Przestraszona narastającym w niej uczuciem wraca do rodzinnego
Glamis. Panująca w domu swoboda, sielankowa atmosfera oraz natłok
codziennych obowiązków, za którymi tak tęskniła w Londynie, okazują się
jednak niewystarczające, by stłumić tęsknotę za pewnym angielskim
diukiem.
Alistair zwykł dotrzymywać obietnic. Dlatego targany
wątpliwościami, wyrusza w podróż do osnutego legendami szkockiego zamku,
mając nadzieję, że prawdziwość jego uczucia oraz szczerość wystarczą,
by zdobyć rękę wybranki serca oraz uznanie jej rodziny. W końcu nie
wyobraża sobie przyszłości bez swojej szkockiej czarownicy.
Niestety,
tajemnice rodzinne oraz niedopowiedziane fakty, wybrzmiewają o wiele
głośniej aniżeli nuty melodii wygrywanych w trakcie odbywających się
spotkań towarzyskich.
Czy upór i lęk przed przeszłością okażą się
silniejsze od miłości? Czy na niebie wreszcie pojawią się tak długo
wyczekiwane białe chmury?
Po zachwycającym debiucie Adrianny Ratajczak czułam, że kontynuacja „Nuvole Bianche. Białe chmury” będzie wspaniałym dopełnieniem tej dylogii. I nie myliłam się ani trochę, a co więcej odnoszę wrażenie, choć nie wiem, jak autorka to zrobiła, że tom drugi jest jeszcze lepszy niż pierwszy! Ponownie wkraczamy do klimatycznego świata bohaterów, by poznać dalsze losy znanych i lubianych postaci, których uczuciu zapewne kibicował każdy, kto czytał debiutancką powieść autorki. Tym razem zabiera nas ona do Szkocji – w rodzinne strony Aimil, gdzie na tle tamtejszych krajobrazów, wietrznych wzgórz i ponurych wrzosowisk rozgrywa się łapiąca za serce historia miłosna. I to dosłownie, bo kilka razy zdarzyło mi się wzruszyć przy scenach z udziałem diuka i „szkockiej czarownicy”.
Fabuła tej historii jest dużo bardziej dynamiczna, wiele się dzieje, a my z wypiekami na twarzy czekamy na rozwój wypadków, mając oczywiście nadzieję, że zakochani będą razem. Zanim jednak dowiemy się, czy nad ich głowami pojawią się tytułowe białe chmury, będziemy musieli zmierzyć się z napływającą w czasie lektury lawiną emocji, kiedy na drodze do ich szczęścia staną… tajemnice. A tych nie zabraknie, bowiem każdy niemal ma swoje sekrety, często tak bolesne, że chciałby je na zawsze wymazać z pamięci, ale te nieproszone będą domagać się, by wyjść na światło dzienne. Autorka w nowej książce pokazuje, jak ważna w relacjach jest szczerość, której gorycz lepsza jest niż słodycz każdego kłamstwa. Czy też niewygodnego sekretu, który w obawie przed reakcją ukochanej osoby, usilnie próbujemy zamieść pod dywan zapomnienia… Musicie się także przygotować na to, że do niecierpliwości wynikającej z chęci poznania finału tej opowieści, dojdzie także obawa, że oto pojawią się pewne przeszkody, których nie zdoła pokonać nawet największa miłość… Czy tak się stanie? Czy uczucie zatriumfuje?
Mimo że wartka akcja trzyma nas cały czas w zaciekawieniu, to kontynuacja jest również potwierdzeniem, że Adrianna Ratajczak potrafi odmalować obraz tamtych czasów z właściwymi sobie drobiazgowością, plastycznością i dbałością o każdy szczegół w taki sposób, by nie tylko tło akcji było wiarygodne, ale także, by czytelnik czuł się tak, jakby oto odbył literacką podróż w czasie. Wyprawę, z której nie będziecie chcieli wrócić dopóty, dopóki nie przewrócicie ostatniej strony. Bardzo podobało mi się również to, że autorce udało się uchwycić na stronach powieści klimat szkockiego zamczyska, pokazać nieco tamtejszych zwyczajów czy przesądów. Glamis z pewnością wywołuje zachwyt połączony z lekkim dreszczykiem strachu, kiedy dowiadujemy się, jakie sekrety skrywają mury rodzinnej posiadłości Aimil. To dodaje całej opowieści kolorytu i swego rodzaju metafizycznego wymiaru… Ale nic więcej nie zdradzę, by nie odbierać Wam przyjemności samodzielnego poznania tajemnic zamku.
Komentarze
Prześlij komentarz