"Dom Klepsydry" - Gareth Rubin

 

- Myślisz, że jesteśmy panami własnego losu, Simeonie? Och, widzę, że tak. No cóż, mylisz się. Jesteśmy tylko zabawkami w rękach innych [...]".

Dwie przeplatające się ze sobą i uzupełniające się historie wydrukowane od dwóch stron bloku i spięte wspólnym grzbietem. Każda strona okładki jest frontem książki, którą można zacząć czytać od przodu i od tyłu, lub z obu stron jednocześnie, poznając kolejne rozdziały naprzemiennie. Jesteś gotowy?

Anglia, lat osiemdziesiąte XIX wieku.
Simeon Lee, młody i pełen ideałów lekarz, zostaje wezwany z Londynu, by na ponurej wyspie Ray u wybrzeży Essex leczyć umierającego krewnego, proboszcza Olivera Hawesa. Proboszcz, zamieszkujący imponujący Dom Klepsydry, uważa, że został otruty. Obwinia o to szwagierkę, Florence, którą lata temu uznano za winną śmierci męża i umieszczono w zamknięciu w przeszklonym apartamencie sąsiadującym z biblioteką Olivera. Jej historia jest równie tajemnicza, co przyczyna choroby pastora. Simeon podąża śladem historii opisanej w książce, którą podsuwa mu Florence. Książce - tetbeszce, która skrywa więcej niż jedną historię, w zależności od tego, z której strony się ją czyta.

Kalifornia, lata trzydzieste XX wieku.
Oliver Tooke, ceniony pisarz i syn gubernatora stanu, zostaje znaleziony martwy. Policja upiera się, że młody mężczyzna odebrał sobie życie. Jednak jego przyjaciel i początkujący aktor, Ken Kourian, jest pewien, że nie doszło do samobójstwa. Tej nocy zobaczył coś, co przeczy teorii policji. Prowadząc na własną rękę śledztwo, odkrywa związek między śmiercią Olivera a tajemniczym porwaniem jego brata, gdy obaj byli dziećmi. Aby ustalić prawdę, Ken musi rozszyfrować wskazówki ukryte w wydanej ostatnio książce Olivera – powieści tetbeszce zatytułowanej Dom Klepsydry, opowiadającej historię młodego lekarza Simeona Lee.  

 

Prawda czasami może być głęboko ukryta. Drążymy, zdobywamy kolejne tropy, by ją poznać. Wymaga to cierpliwości, wnikliwości, uważności. Bywa, że kropla drąży skałę mozolnie i niejeden zrezygnował z jej odkrycia... Jeśli jednak wytrwał do końca, może okazać się, że prawda go zszokuje do tego stopnia, że ciężko będzie się otrząsnąć po jej ujawnieniu…
Przyznaję, że powieść „Dom Klepsydry” zwróciła moją uwagę przede wszystkim przez wzgląd na ciekawą formułę. Nigdy dotąd nie miałam do czynienia z tetbeszką, która kryje dwie książki w jednej. Przygodę z nią zaczęłam od lektury „niebieskiej strony”, która skrywała w sobie niezwykle mroczną opowieść, której akcja toczy się w latach osiemdziesiątych XIX wieku. Od pierwszych stron mocno wyczuwalna jest niezwykle gęsta atmosfera niepokoju, która towarzyszy czytelnikowi do momentu odwrócenia powieści. Fabuła na myśl przywodzi nietuzinkowe historie gotyckie, których zgłębianie przeszywa strachem, bo tak naprawdę cały czas próbujemy zrozumieć, co takiego wydarzyło się w Domu Klepsydry. Psychodeliczna bohaterka, lekarz, który za wszelką cenę dąży do tego, by zgłębić sekrety posiadłości oraz tajemniczych wydarzeń, które mają miejsce w ówczesnej teraźniejszości. Jak i przeszłości, która zdaje się uporczywie upominać o możliwość wyjścia na światło dziennie... Przyznaję, że ta część podobała mi się dużo bardziej, bowiem autor naszpikował ją niepokojem, który z jednej strony, dodaje opowieści mrocznego wymiaru, a z drugiej, intryguje i fascynuje.
Druga strona, w której przenosimy się do lat trzydziestych XX wieku, mocno namieszała mi w głowie. Akcja jest nieco chaotyczna i wymaga uważnego śledzenia losów bohaterów, a także fragmentów powieści, która jest spoiwem łączącym wydarzenia bieżące z tymi z części pierwszej. Bardzo dużo się tutaj dzieje, a zakończenie jest zaskakujące i niesie ze sobą pewnego rodzaju niedosyt, niedopowiedzenie…? Bardzo jestem ciekawa, jak wypadłaby lektura tej książki, gdyby rozpoczęła ją od bardziej współczesnych wydarzeń lub czytała naprzemiennie. Jedno trzeba przyznać – zostawiła mnie z kilkoma pytajnikami w głowie. I myślę sobie, że to jedna z takich powieści, które trzeba przeczytać ponownie, być może odwrócić właśnie tytułową klepsydrę, by wtórna lektura, na pewno bardzo uważna, dostarczyła nam dodatkowych tropów, które wzbogaciłyby odbiór tej niesamowitej historii.

Podsumowując:

„Dom Klepsydry” to na pewno ciekawa formuła, której chętnie spróbowałam. To nietuzinkowa opowieść o kryminalnym zabarwieniu, która przesycona jest mrokiem, niepokojem, duszną atmosferą i poczuciem lęku, które niczym sznur zaciska się na naszej szyi w czasie czytania. Dla mnie część XIX-wieczna była ciekawsza, choć ta z XX wieku również ma swoje zalety, a już na pewno stanowi uzupełnienie wydarzeń z przeszłości. Powieść Garetha Rubina to opowieść o rodzinnych sekretach, które wciągają niczym bagno. Które są bolesne, niczym rana zadana wprawnym ruchem ostrza. Niewygodne dla tych, którzy uparcie dążą do wyznaczonego celu, nie bacząc na innych. Historia o przewinieniach, których nie można zatrzeć, bowiem przeszłość zawsze upomni się o swoje. Bo nie ma winy bez kary, niezależnie od tego, jakimi pobudkami kierował się winny... Intrygująca!
 
Książkę można zamówić tutaj: KLIK
 
 
[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo Albatros]
https://www.facebook.com/WydawnictwoAlbatros/
 

 

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana