"Ścieżka ku ocaleniu" - Joanna Nowak - patronat medialny

W świecie, w którym pragnęła żyć, dobro triumfowało w starciu ze złem. Wojna była jedynie ponurym wyjątkiem od reguły […].
Dochodzi do ostatecznej likwidacji krakowskiego getta.
Aaron i Sara giną od niemieckich kul. Julia wraz z trójką dzieci trafia do ośrodka Lebensborn, w którym pracuje jako sprzątaczka. Obserwuje, jak wiele polskich dzieci zostaje zabieranych przez niemieckie rodziny, i nie chce, żeby podobny los spotkał jej podopiecznych. Pojawienie się Olka daje szansę na ucieczkę.
Po tygodniach brutalnych przesłuchań Wiktoria trafia do obozu w Płaszowie. Na miejscu spotyka mamę i Martina, przed którym początkowo się ukrywa. Aigner bez wiedzy Wiktorii przenosi ją do pracy z kamieniołomu do zakładu krawieckiego. Pojawienie się Baumana w obozie wywołuje strach Wiktorii, bowiem kapitan wciąż dyszy żądzą zemsty. Razem z ocalonym więźniem Aigner organizuje ucieczkę kobiet z Płaszowa, ale nie wszystko przebiega zgodnie z planem.

Są takie historie, które zapuszczają w nas korzenie. „Wchodzą pod skórę”, by jeszcze głębiej zakotwiczyć w czytelniczym sercu. I chociaż czasami bolą, zmuszają do walki z falą napływających zewsząd emocji, to stają się, za naszą zgodą, integralną częścią naszej pamięci. Nie chcemy zapomnieć, bo też nie pozwalają nam na to, wciąż rezonując w naszych myślach, powodując, że serce rozpada się na kawałki, kiedy odtwarzamy kadry z najbardziej poruszającymi scenami. I do takich książek należy „Ścieżka ku ocaleniu”, a tym samym cała seria „Krakowska kołysanka” Joanny Nowak.
Trzeci tom cyklu to punkt kulminacyjny całej opowieści, w którym strach przenika każdą stronę, ból ściska serce, a cierpienie bohaterów staje się niemal namacalne. W tym wszystkim, mimo ciemności i beznadziei, nieustannie tli się nadzieja. Krucha, lecz uparcie obecna wiara w to, że może, mimo wszystko, doczekamy szczęśliwego zakończenia. Że ci, których pokochaliśmy, odnajdą wreszcie spokój. Że po całym tym koszmarze, którego doświadczyli w samym centrum wojennego piekła, los okaże się w końcu łaskawy. Ale… jak to często bywa nie tylko w życiu, ale i w dobrej literaturze — nie wszyscy dostaną swoje „później”… Nie wszystkich uda się ocalić. I kiedy przychodzi moment pożegnania z niektórymi bohaterami, serce pęka z żalu. A jednak… trudno mieć pretensje. Bo to właśnie ten realizm, ta odwaga w pokazywaniu niełatwej prawdy czasów, w których osadzona jest fabuła książki, sprawia, że opowieść nabiera autentyczności i zostaje z czytelnikiem na długo po przewróceniu ostatniej strony.
Joanna Nowak ponownie z niezwykłą wrażliwością łączy losy zwyczajnych ludzi, wrzucając ich w sam środek historycznej zawieruchy. A ta pochłania ich zachłannie, nie pozwalając czytelnikowi nawet na chwilę odetchnąć, ponieważ zbyt jest on skupiony na śledzeniu kolejnych zdarzeń. Fabuła, która koncentruje się głównie w płaszowskim obozie, nie pozostawia złudzeń. I chociaż autorka nie epatuje brutalnością, to nie ucieka od pokazania realizmu codzienności za jego murami. To sprawia, że opowiedziana przez nią historia uderza w nas jeszcze mocniej, a nieprzewidywalność zdarzeń skłania, do poświęcenia uwagi czytanej lekturze bez reszty. Nawet jeśli były w jej trakcie momenty, które nakazywały przystanąć, by nie dać się ponieść zalewającej nas fali emocji i napięcia wywołanego obawą o dalsze losy bohaterów.

Podsumowując:
„Ścieżka ku ocaleniu” to głęboko poruszające świadectwo ludzkiej siły, niezłomności i bezgranicznej miłości. To historia o tych, którzy mimo wszechobecnej ciemności, nie tracą wiary. Którzy idą naprzeciw niewyobrażalnemu cierpieniu z jedną myślą: ocalić tych, których kochają, nawet jeśli sami zapłacą za to najwyższą cenę. To opowieść o odwadze, determinacji, która nie zna granic, i o miłości, która potrafi pokonać nawet te przeszkody, które wydają się nie do pokonania. Joanna Nowak snuje tę historię z niezwykłym wyczuciem, oddając nie tylko bolesną prawdę tamtych czasów i bezsilność jednostki w obliczu bezlitosnej historii, ale przede wszystkim tworząc emocjonalną mozaikę ludzkich losów. To uczucia zdają się wybrzmiewać najmocniej: silne, nieuniknione, prawdziwe... Nie sposób od nich uciec i to one sprawiają, że tę powieść przeżywa się całym sobą. I chociaż przyjdzie się pożegnać z niektórymi postaciami, to przewracając ostatnią stronę mamy poczucie, że dokonało się to, co dokonać się musiało… To stanowczo jedna z takich opowieści, które tkwią w sercu i zostawiają weń głęboki ślad. „Krakowska kołysanka” to bez wątpienia jedna z najlepszych serii z historią w tle, jakie miałam okazję przeczytać w ostatnim czasie. Polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz