"Pocztówki z Amsterdamu" - Agnieszka Zakrzewska

(...) wszystkie książki po przeczytaniu zwiększają swoją objętość. Między kartkami już na zawsze zostają przemyślenia, refleksje i emocje czytelników. Ich energia niczym zasuszone kwiaty chowa się pośród stronic i wzbogaca każdą kolejną osobę, która zagłębi się w treść lektury".

"Do jutra w Amsterdamie" uważam za bardzo udany debiut Agnieszki Zakrzewskiej. Dlatego z dużą ciekawością sięgnęłam po jego kontynuację. A przyznaję, że autorka pozostawiając czytelnika z TAKIM zakończeniem, mocno podkręciła emocje. 

Miało być idealnie. Miłość jak z bajki, wyśniony mężczyzna i nowy start. Ale stało się inaczej... Rozczarowana Agnieszka ucieka z Amsterdamu i wraca do rodzinnego domu. Nie chce rozmawiać ze Stijnem i zataja przed nim fakt, iż oczekuje jego dziecka. Czy kobieta odnajdzie spokój w sennym miasteczku na Pojezierzu Pomorskim? Kim jest tajemniczy nadawca pocztówek, które przypominają jej o życiu w Holandii? Czy uda się jej rozwiązać tajemnicę jednego z miejscowych prominentów?
Gdybym miała powiedzieć jednoznacznie, czy drugi tom serii Agnieszki Zakrzewskiej jest lepszy, czy gorszy, to powiedziałabym, że jest inny. Po dosyć dynamicznej pierwszej części, spodziewałam się równie wartkiej akcji w kontunuacji. Bylo jednak inaczej.
Długo myślałam jak określić "Pocztówki z Amsterdamu"? Wydały mi się senne, nostalgiczne, refleksyjne? Ciężko było mi się przebić przez początek, bo chociaż pięknie napisany, trochę mnie nużył. Dużo było w nim rozpamiętywania przez bohaterkę wydarzeń z Amsterdamu, jej rozważań na temat życia i tego, co dalej powinna robić. Odniosłam także wrażenie, że książka nie jest już tak optymistyczna jak "Do jutra w Amsterdamie". Być może było to spowodowane tym, że akcja przeniosła się do Polski i zabrakło tego radosnego podejścia do życia? Jednak postanowiłam dać jej szansę i powiem wam, że było warto. 
Myślę, że fakt, iż drugi tom o przygodach Agnieszki jest inny, stanowi plus w odniesieniu do samej autorki. Pokazała ona tym samym, że potrafi napisać nie tylko historię o losach Polaków za granicą, ale także ciepłą i refleksyjną opowieść o kobiecie, która postanowiła wrócić w rodzinne strony i próbuje ułożyć swoje życie w starej/nowej rzeczywistości. 
To co stanowi wartość dodaną to to, że w "Pocztówkach..." znajdziecie mnóstwo złotych myśli, które zapadają w pamięć, jak chociażby ta przytoczona przeze mnie na początku recenzji. Autorka zawarła w tej książce wiele elementów z historii opisywanego regionu oraz retrospekcji dotyczących rodziny głównej bohaterki. I chociaż akcja w drugim tomie jest mniej dynamiczna, to czyta się ją równie dobrze, jak jej "starszą siostrę". Na pewno zachwyci miłośniczki książek, w których emocje i piękno języka są postawione wyżej niż to, żeby "się coś działo". 
Jeśli jednak myślicie, że w "Pocztówkach..." znajdziecie tylko wyżej wymienione elementy, to nic bardziej mylnego! Pojawi się także tajemnica i to niejedna. Światek lokalnych biznesmenów i sekret tytułowych pocztówek z Amsterdamu na pewno zaspokoją waszą potrzebę poczucia podczas lektury tego "dreszczyku".
Podsumowując:

Druga książka Agnieszki Zakrzewskiej różni się od poprzedniego tomu cyklu. Autorka postawiła w niej, w moim odczuciu, w głównej mierze na emocje, na relacje międzyludzkie, na powrót do korzeni oraz wspominanie przeszłości. Choć nie zabrakło również afery i to na dużą skalę. Niespodzianka czeka tych z was, którzy podobnie jak ja pokochali Annemarie, która oczarowała mnie już w pierwszej części i szturmem zdobyła moje serce. Nic więcej wam nie zdradzę. Jeśli jesteście ciekawi, jaki ciąg dalszy będzie miała historia miłości Agnieszki i Stijna, to koniecznie sięgnijcie po "Pocztówki z Amsterdamu". 


Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Edipresse Książki.
https://www.facebook.com/edipresseksiazki/

RECENZJA "DO JUTRA W AMSTERDAMIE"
 

Komentarze

Prześlij komentarz

instagram

Copyright © NIEnaczytana