(Nie)miłość. Z tobą i bez ciebie - Natasza Socha
- Tak sobie myślę, że najgorsze w małżeństwie stają się komunikaty (...) - Kiedy nagle przestajemy rozmawiać, a tylko komunikujemy. Trochę jak w autobusach, kiedy jakiś sztuczny głos mówi, do jakiego przystanku się zbliżamy".
Cecylia i Wiktor planują rozwód. To znaczy każde z nich planuje - osobno. I w dniu kiedy kobieta chce o tym zakomunikować mężowi, dochodzi do wypadku i Cecylia ląduje na wózku. Chcąc nie chcąc Wiktor musi się nią zaopiekować, co mocno krzyżuje jego plany. Jak ten wypadek wpłynie na ciąg dalszy tego małżeństwa? A może nie będzie dalszego ciągu?
Kiedy zaczęłam czytać tę książkę, to czułam się zawiedziona. Początkowo strasznie mnie irytowała, miałam wrażenie, że bije od niej jakaś taka... agresja? Pomyślałam: matko, kolejna historia o małżeństwie na zakręcie i zdradzie w tle. Bleee, ile jeszcze? Ale cholera, to się tak dobrze czytało! A skoro "samo się" czytało, no to przepłynęłam przez tę historię nawet nie wiem kiedy. A na końcu tak mnie coś chwyciło za gardło, a ręka sama otarła niewidoczną łzę. I nie pytajcie dlaczego, czy to wzruszenie, a może analogia do czyjegoś życia, a może przemyślenia? Nie wiem. Grunt, że recenzja, którą skleciłam w myślach, podarłam i napisałam to, co teraz czytacie.
Natasza Socha dokonała wiwisekcji gnijącego i rozpadającego się związku, nie pomijając żadnego z etapów tego powolnego psucia się. Powiem więcej - wcale się nie starała, aby upiększyć poszczególne etapy, waliła przysłowiową kawę na ławę. To co zwróciło moją uwagę to częste porównania, odwołania do życia ptaków i ta "soczystość:", którą ociekała każda strona. Bo książka Sochy, poza tym, że porusza dość popularny (w książkach) temat zdrady i wypalenia w związku, jest JAKAŚ. Nie jest "słodko-pierdzącą" historyjką o tym, że było źle, a potem żyli długo i szczęśliwie, ale pełnokrwistą opowieścią, jak to czasem w związku bywa do dupy zwłaszcza wtedy, kiedy obie strony zaczynają żyć własnym życiem, bez potrzeby uczestniczenia w nim tej drugiej połówki. To także historia o kobiecie, która pozbawiona możliwości samostanowienia o sobie, przechodzi kolejne etapy tymczasowej niepełnosprawności, od frustracji, spowodowanej uzależnieniem od pomocy innych, aż po wiarę w to, że się da!
Natasza Socha dokonała wiwisekcji gnijącego i rozpadającego się związku, nie pomijając żadnego z etapów tego powolnego psucia się. Powiem więcej - wcale się nie starała, aby upiększyć poszczególne etapy, waliła przysłowiową kawę na ławę. To co zwróciło moją uwagę to częste porównania, odwołania do życia ptaków i ta "soczystość:", którą ociekała każda strona. Bo książka Sochy, poza tym, że porusza dość popularny (w książkach) temat zdrady i wypalenia w związku, jest JAKAŚ. Nie jest "słodko-pierdzącą" historyjką o tym, że było źle, a potem żyli długo i szczęśliwie, ale pełnokrwistą opowieścią, jak to czasem w związku bywa do dupy zwłaszcza wtedy, kiedy obie strony zaczynają żyć własnym życiem, bez potrzeby uczestniczenia w nim tej drugiej połówki. To także historia o kobiecie, która pozbawiona możliwości samostanowienia o sobie, przechodzi kolejne etapy tymczasowej niepełnosprawności, od frustracji, spowodowanej uzależnieniem od pomocy innych, aż po wiarę w to, że się da!
Podsumowując:
Po niepozornym początku, pojawiła się prawdziwa esencja ciągu dalszego. Było wkurzająco, ironicznie, momentami sarkastycznie, ale też przede wszystkim tak do bólu prawdziwie. Bez owijania w bawełnę i tworzenia sztucznej kukły na glinianych nogach, że pozwolę sobie posłużyć tym porównaniem, których i u Sochy nie brakuje. Książka traktująca o oklepanym temacie ale przedstawionym w niesztampowy sposób. A co z tą nie-miłością? "(...) Ma prawo się udać. Pod warunkiem, że jest prawdziwa".
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Edipresse Książki.
Piękna recenzja. Jestem zachęoona ogromnie.
OdpowiedzUsuńCzytałam i uważam, że jest to bardzo wartościowa książka. 😊
OdpowiedzUsuńwłaśnie zaczynam, ciekawe, jak będzie... :)
OdpowiedzUsuń