"W imię dziecka" - Ian McEwan

Religie, systemy moralne, włącznie z jej własnym, są niczym szczyty w zwartym paśmie górskim widzianym z oddali, a żaden nie jest wyższy, ważniejszy czy bardziej prawdziwy od innych".
Po tę książkę sięgnęłam z polecenia. Dziś już nie pamiętam czyjego, ale pomimo zastrzeżeń ta osoba twierdziła, że warto, a nawet trzeba ją przeczytać. Czy faktycznie? 

Fiona Maye jest cenionym w środowisku sędzią brytyjskiego Sadu Najwyższego, specjalistką od prawa rodzinnego. Sukcesy w pracy nie idą niestety w parze z tymi na polu osobistym. Jej małżeństwo przeżywa kryzys. Tymczasem na wokandę trafia sprawa siedemnastoletniego chłopaka, który z powodów religijnych odmawia poddania się leczeniu, skazując się tym samym na śmierć. Fiona musi podjąć decyzję, której konsekwencji nie sposób przewidzieć. Jej werdykt przesądzi o życiu i śmierci. Tylko czy ma do tego prawo? I czy będzie potrafiła żyć z konsekwencjami swojej decyzji? 
Gdzie leży cienka granica pomiędzy poszanowaniem życia ludzkiego, a poszanowaniem przekonań religijnych? Czy drugi człowiek ma prawo, to moralne, ingerować i odbierać drugiemu człowiekowi możliwość decydowania o własnym losie? Czy to, że ma za sobą paragrafy i cały arsenał prawny upoważnia go do tego, aby ktoś mógł przeżyć, wbrew swoim przekonaniom lub umrzeć w zgodzie z samym sobą? Te i wiele innych pytań z pewnością pozostawi po sobie w was lektura tej niepozornej objętościowo książki, która niesie ze sobą emocjonalny ładunek, z którym niełatwo się zmierzyć...
Książka Mc Ewana mnie zaskoczyła. Początkowo liczyłam na to, że autor skupi się w głównej mierze na sprawie Adama, chłopaka, który postanawia umrzeć, aby postąpić zgodnie z własną religią. I chociaż cała fabuła mocno osadzona jest na tym właśnie wątku, to autor wszedł dużo dalej, niż tylko za próg sali sądowej. Postawił czytelnika przed refleksją, jak sam by postąpił w takiej sytuacji? Ja też zastanawiałam się nad tym, w którym kierunku poszłabym będąc na miejscu Fiony. I chociaż w pierwszym odruchu odpowiedź wydała się jednoznaczna - trzeba ratować ludzkie życie, to zaraz pojawiało się pytanie - czy mam prawo? Cały ten wątek wywołał we mnie mieszane uczucia i nawet teraz, kiedy jestem już po lekturze, nadal nie wiem czy bohaterka podjęła słuszną decyzję, mając na uwadze to, jak dalej potoczyła się akcja tej książki.
Jednak kwestie, które zostały poruszone, a dotyczyły sprawy Adama, nie były jedynymi, które przykuły moją uwagę. Dla mnie intrygująca i, pozwolę sobie użyć tego słowa, frapująca była sama bohaterka. Z jednej strony silna kobieta, sędzia, która niczym bóg decyduje z sądowej sali o ludzkim życiu, bądź śmierci, a z drugiej strony kobieta słaba, zagubiona, dryfująca pomiędzy pracą, a życiem prywatnym, które zdaje się być jej wielką porażką. I to co uderzyło mnie z całą mocą, to pytanie: czy ktoś taki ma prawo podejmować tak trudne i ważne decyzje?! Nie polubiłam głównej bohaterki. Dla mnie była ona niezrównoważona emocjonalnie i zbyt słaba, aby rozstrzygać w prowadzonych przez siebie sprawach. Sama bowiem, w moim odczuciu, potrzebowała pomocy...
Podsumowując: 

Abstrahując od mojej antypatii względem Fiony, polecam wam lekturę tej książki. Uważam, że warto się nad nią pochylić i samemu zmierzyć z dylematami w niej poruszonymi. Nie znajdziecie w niej zawrotnej akcji, ale zmusi was ona do pełnej koncentracji. Zakończenie zaskakuje. Czy czuję się nim rozczarowana? Cóż, może trochę, chociaż bardziej zaskoczona. Być może czegoś innego się spodziewałam. 

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Albatros.
https://www.facebook.com/WydawnictwoAlbatros/
 

Komentarze

  1. Kocham te wszystkie recenzje na blogu. Są zawsze tak starannie dopracowane, aż miło się czyta. Przeczytam na pewno książkę, gdy wpadnie mi w ręce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo! Jest mi bardzo, bardzo miło :-*

      Usuń
  2. Będę miała na uwadze ten tytuł. 😊

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram

Copyright © NIEnaczytana