"Wendyjska Winnica. Winne miasto" - Zofia Mąkosa [PATRONAT MEDIALNY NIENACZYTANA]
W nozdrza uderza znajomy zapach. Każdy dom jakoś pachnie. Nawet w tym ogołoconym z większości mebli wnętrzu ściany i podłoga emanują wonią dzieciństwa".
Książka "Wendyjska Winnica. Cierpkie grona" zostawiła mnie z wieloma znakami zapytania. Miałam ten przywilej, że mogłam poznać dalsze losy bohaterów od razu. Czy kontynuacja pierwszego tomu była równie dobra?
Matylda cudem przeżywa zimową ucieczkę z rodzinnej wsi i trafia do
Grünbergu, który tuż po wojnie staje się Zieloną Górą. Czy uda jej się
zapomnieć o koszmarze wojny? Ułożyć nowe życie, odnaleźć miłość i wiarę w
lepsze jutro, kiedy tak trudno odróżnić przyjaciół od wrogów?
Quo vadis współczesny człowieku? Za czym gonisz bez chwili wytchnienia? Czy to wszystko jest warte wysiłku? Wychodzisz codzinennie, zostawiasz dom swój, rodzinę, a wracasz zmęczony życiem, odpocząć chcesz choć na chwilę. Rachunki, wakacje, zakupy - to twoje priorytety. Problem problemowi nie równy, lecz każdy ma rangę najwyższą. Czasem jednak przychodzi moment, kiedy na twej drodze staje ktoś, lub coś, co sprawia, że przystajesz na moment w tym pędzie...Tak było w moim przypadku, kiedy w moje ręce trafiła książka Zofii Makosy.
"Winne miasto" to kolejna wspaniała podróż w czasie, którą odbyłam z bohaterami drugiego tomu serii autorki. Na pierwszy plan wysuwa się Matylda Neumann, która pozbawiona rodzicielskiej opieki, musi zmierzyć się z brutalną rzeczywistością. Dotąd hołubiona przez matkę i ciotkę, teraz w pojedynkę stawia czoła nie tylko okrucieństwu, ale przede wszystkim samotności, uczuciu opuszczenia oraz bezpowrotnej straty. Musi wyrzec się swojego pochodzenia, niedawnej dumy z bycia obywatelką Niemiec, a wszystko to po to, aby przetrwać na ziemiach, które po porażce Hitlera, nie są już ich własnością. Dziewczyna, która niegdyś stroniła od obowiązków domowych, bardzo szybko przekonuje się, że jedyną ucieczką od wspomnień i remedium na zranioną duszę może być dla niej praca.
W swojej książce Zofia Mąkosa bardzo wiarygodnie ukazała obraz ówczesnego Grünbergu, jego przeobrażenia w Zieloną Górę, z dwóch punktów widzenia - Niemca i Polaka. Ten zabieg sprawia, że czytelnik otrzymuje nie tylko ogólny ale przede wszystkim bezstronny pogląd na sytuację Ziem Odzyskanych. Podczas lektury dociera do nas z całą mocą, że w obliczu wojennej zawieruchy nie ma miejsca na ludzkie odruchy. Tutaj najważniejsze jest przetrwanie. Panuje totalne bezprawie, a najlepiej odnajdują w tym wszystkim ci, którzy nie cofną się przed niczym - bestie, dla którym koniec wojny jest równoznaczny ze "spuszczeniem ze smyczy". Autorka tak drobiazgowo opisała wydarzenia z tamtych czasów, że czułam się tak, jakbym i ja była ich uczestnikiem. Moje gardło ściskał strach, przedstawione w książce fakty niejednokrotnie napawały mnie odrazą, a przerażenie było wręcz namacalne.
Kiedy pisałam tę recenzję, przypomniała mi się rozmowa z panią z wydawnictwa, która proponując mi patronat nad tą książką powiedziała, że mogę być pewna, iż jest ona bardzo dobra i wartościowa. Wtedy nie mogłam wiedzieć ile prawdy jest w jej zapewnieniach, wszak każda "liszka swój ogon chwali". Kiedy jednak przeczytałam zrozumiałam, że była jej w tych słowach zaledwie odrobina. Bo z lekturą tej książki otrzymałam dużo więcej. Z tego miejsca mogę śmiało podziękował wydawnictwu Książnica, że miałam możliwość i ogromny zaszczyt, iż moje logo znalazło się na okładce książki Pani Zofii.
Podsumowując:
Szukacie wartościowej, mądrej i przejmującej lektury? To "Wendyjska Winnica. Winne miasto" jest dla was. Lubicie książki, w której historia gra jedną z głównych ról, a opisy sprawiają, że czujecie się tak, jakbyście byli niemymi świadkami tamtych wydarzeń? Nie wahajcie się! Prawdziwe emocje i zakończenie, które sprawia, że w naszej głowie pojawia się tak wiele pytań, póki co bez odpowiedzi... Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy! Polecam!
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Książnica.
Mam ogromna ochote dorwać oba tomy. Śliczna, zachęcająca recenzja.
OdpowiedzUsuń