„Syrena i Pani Hancock” - Imogen Hermes Gowar

Całe życie pragnęłam dla siebie wolności, jednak patrząc na świat, myślę sobie, że wolność to coś, czego nie sposób zdobyć. (...) lepiej wybrać coś, co choć trochę ją przypomina?"
W tej książce zakochałam się od pierwszego wejrzenia. A w zasadzie w samej okładce, która sprawia, że serce każdego książkoholika bije szybciej. Czy treść wywołała we mnie podobne uczucia?

Jonah Hancock wiedzie mało barwne życie. Kiedy pewnego dnia w jego drzwiach staje kapitan, który nie dosyć, że informuje go, że jego statek przepadł, to jeszcze uświadamia mu, iż sprzedał jego własność, aby kupić... syrenę! Ten wieczór zmienia wszystko w życiu mężczyzny. Po pierwszym szoku postanawia pójść za sugestią kapitana i zarobić na tej mitycznej istocie. Czy uda mu się wzbogacić i gdzie zaprowadzi go ta nietypowa zdobycz?
Kiedy przeczytałam opis wydawniczy tej książki pomyślałam, że będzie to prawdziwie magiczna historia. Bo jak inaczej mogłoby być, skoro główną bohaterką miała być syrena. W mojej głowie pojawiła się od razu postać pół - kobiety, pół - ryby, która swoją urodą i głosem, zgodnie z tym co mówią legendy, mamiła marynarzy i sprowadzała na nich i ich załogi nieszczęście. Dlatego kiedy okazało się, że nie dosyć, że syrena jest małym paskudnym stworzonkiem, a do tego jest martwa, poczułam się... jeszcze bardziej zaintrygowana. 
Przyznaję, że jestem zaskoczona, że "Syrena i Pani Hancock" to debiut Imogen Hermes Gowar. Autorka operuje bowiem bardzo sprawnie językiem, a do tego stworzyła fascynujący i barwny świat, balansujący pomiędzy szarością brukowanych uliczek, gdzie nie brakuje brutalności i biedy, a magiczną otoczką syreny - tej Pana Hancocka oraz tych, które kusiły mężczyzn przede wszystkim swoim ciałem. Autorka zabrała czytelnika do XXVIII - wiecznego Londynu oddając wiernie realia epoki. Ma on okazję zachwycić się urokliwymi kawiarniami, poczuć zapach kawy i poznać tajemnice domów rozpusty oraz sekrety kurtyzan z "najwyższej półki". To świat pełen kontrastów, w którym kobiety mają władzę, a ich uroda jest kartą przetargową, niejednokrotnie o o wiele większej wartości niż pokaźna sakiewka pełna pieniędzy. Może nie znalazłam w niej wartkiej akcji, ale z przyjemnością rozsmakowałam się we wszelkich niuansach fabuły, dopieszczonej przez autorkę do perfekcji.
 Podsumowując:

"Syrena i Pani Hancock" to książka, która zabrała mnie do świata, który przywodzi mi na myśl powieści Jane Austin. Nieoczywista i nietuzinkowa historia, w której nie zabrakło ironii oraz pierwiastka magii, która przyciąga i kusi niczym mityczna syrena. Odnalazłam w niej również duże pokłady smutku, ukryte skrzętnie pod przepychem domu rozpusty i strojnymi sukniami, a w zasadzie samotności, która może spotkać każdego. Ta historia pokazuje w sposób dosadny, że za pieniądze można kupić wszystko, poza prawdziwą bliskością drugiego człowieka. 

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Albatros.
https://www.facebook.com/WydawnictwoAlbatros/

Komentarze

Prześlij komentarz

instagram

Copyright © NIEnaczytana