"Kolory pawich piór" - Jojo Moyes
Za dużo czasu na myślenie, to zawsze przepis na katastrofę".
"Zanim się pojawiłeś" to jedyna historia autorki, jaką miałam okazję przeczytać. Dlatego bardzo byłam ciekawa jej nowej książki. Jak wypadło?
Urodziliśmy się nie po to, żeby być doskonali, lecz prawdziwi. Piękna, bogata i zepsuta do szpiku kości Athene zszokowała wszystkich. Uciekła od męża z domokrążcą, nie zostawiając nawet listu. Ponad trzydzieści lat później Suzanna Peacock musi zmierzyć się z mroczną legendą swojej matki. I z prawdą o sobie, która jest pilnie strzeżoną rodzinną tajemnicą.
Suzanna jest dumna jak paw, i jak paw dziwna i niedostępna. Ma wszystko, co potrzebne do szczęścia, tylko nie ma już siły udawać, że jest szczęśliwa. Jedynym miejscem, gdzie czuje się bezpieczna, jest jej mały sklepik, Pawi Zakątek. To tam pewnego dnia spotyka kogoś, kto jest równie pogubiony. I dostaje szansę, aby zacząć wszystko od początku.
Macie czasem tak, że do konkretnej książki podchodzicie jak pies do jeża? To ja tak miałam z książką "Kolory pawich piór". Oczywiście nie od początku, bo na samym wstępie mój entuzjazm zbudowany na lekturze "Zanim się pojawiłeś", był bardzo duży. Jednak w miarę czytania malał, malał, aż w końcu całkiem mnie opuścił...
Po niepublikowaną wcześniej w Polsce powieść Jojo Moyes sięgałam kilka razy. I wierzcie lub nie, ale bardzo chciałam dać jej kolejną szansę, ale pula się wyczerpała. Dobrze, nie była to zła książka, bo pięknie napisana i może niejednego chwycić za serce, mnie jednak wynudziła. Wiele rzeczy mi w niej przeszkadzało: od antypatycznej bohaterki, po mnogość wątków, które sprawiały, że musiałam się mocno skupić, aby nie pogubić się w fabule! A przecież to miała być przyjemność i relaks a nie literacka łamigłówka i to w obyczajówce. Mnie ta forma zabawy, głównie ze względu na przesadę, zupełnie nie przekonała.
Poza tym, że nie mogłam się wgryźć w fabułę, to ta pozycja wydawnicza powodowała, że czułam się przygnębiona. Nie tego się spodziewałam patrząc na śliczną różową okładkę.
Plusem w tej książce mogę potraktować jej klimat charakterystyczny dla Moyes oraz przesłanie, które wpisuje się słowa: "liczy się droga, nie cel", którym w przypadku tej historii jest szczęście. To od nas zależy, którą ścieżką będziemy chcieli podążać, czy napotkane na niej przeszkody pokonamy z godnością, a może zdecydujemy się dążyć do niego po przysłowiowych trupach.
Podsumowując:
"Kolory pawich piór" to jedna z niewielu pozycji wydawniczych w mojej blogerskiej przygodzie, która skutecznie mnie zniechęciła. Przesada w ilości wątków i natężeniu nudy, która towarzyszyła mi podczas czytania sprawiają, że plasuje się ona póki co na najniższym miejscu w moim prywatnym rankingu w 2019 roku. Nawet ciekawi bohaterowie drugoplanowi oraz przesłanie nie zdołały jej uratować. Niestety jestem z całym przekonaniem na nie. Jeśli podobnie jak ja znacie autorkę z zaledwie jednej książki i macie ochotę spróbować kolejnej, to może jednak sęgnijcie po inną powieść Jojo Moyes.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak Między Słowami.
Komentarze
Prześlij komentarz