"Architektura uczuć" - Meg Adams

Miłość go roztopiła. Czy ja też miałam na to szansę? Czy mnie też mógł pokochać całym sobą?"
Rzadko sięgam po romanse, musi mnie czymś przyciągnąć lub zaskoczyć. Czasem jednak daję im szansę. Czy historia, która tym razem wyszła spod pióra Meg Adams, była jej warta?

Kiedy David Arnaud, światowej sławy architekt, przyjeżdża do Polski, aby zrealizować prestiżowy projekt, nawet nie podejrzewa, że ta wizyta na zawsze odmieni jego życie. Niezdolny do miłości i nieskory do kompromisów mężczyzna zostaje zmuszony do współpracy z odważną i zadziorną Oliwią. Początkowa niechęć przeradza się w zmysłową grę o dominację, nie tylko na płaszczyźnie zawodowej. David jednak skrywa tajemnicę, która może sprowadzić na nich śmiertelne niebezpieczeństwo. Wplątany przez przyjaciela w brudne porachunki, nieświadomie stawia na szali życie zarówno swoje, jak i Oliwii.
Romanse dzielę na trzy typy: romans delikatny i subtelny, czasem bajkowy; romans z pieprzykiem, w którym nie brakuje pikantnych momentów oraz romans erotyczny, którym głównym elementem jest seksualna chemia między bohaterami. "Architekturę uczuć" zakwalifikowałabym do drugiej kategorii. Dlatego jeśli lubicie tego typu historie, to na pewno wam się spodoba. A co do mnie... Cóż, powiem jedno - po przeczytaniu tej książki na pewno nie zostanę fanką  gatunku, zresztą nigdy specjalnie nią nie byłam, ale mogę z całym przekonaniem stwierdzić, że to całkiem fajny debiut.
Autorka operuje lekkim stylem pisania, co dla mnie jest jednym z kluczowych elementów w ocenianej lekturze. Nie spotkają się z moim uznaniem książki napisane językiem niechlujnym w taki sposób, że nie chciałabym być świadkiem takiej np. rozmowy, a co dopiero o niej czytać. Ale tutaj jest dobrze, znajdziecie w niej także całkiem sporą garść cytatów. To co przykuło moją uwagę to dowcip, przejawiający się przede wszystkim w dialogach między głównymi bohaterami, a i sceny erotyczne są całkiem "smaczne" i potrafią rozbudzić wyobraźnię. 
Podobało mi się to, że autorka nie skupiła się jedynie na wątku uczuciowo - erotycznym ale poszła o krok dalej i stworzyła romans z elementami kryminału. Chociaż cała intryga wymaga w moim odczuciu dopracowania. Coś mi w niej nie do końca grało, mam wrażenie, że autorka mocno w niej namieszała i sprawiła, że wydała mi się mało klarowna. Mogłabym też się przyczepić niektórych nieścisłości, ale one w żaden sposób nie przeszkadzają w czytaniu. 
Meg Adams w swojej historii powiela niejako schemat charakterystyczny dla gatunku: jest On - bad boy, który jest tak samo irytujący, co pociągający oraz Ona - seksowna i krucha. Kochają się i nienawidzą, a  wszystko zmierza do nieuchronnego happy endu. Jednak w ich podchodach nie wieje nudą, a między nimi czuć TĘ chemię.
Podsumowując:

Przyjaźń wystawiona na próbę, mroczna tajemnica, miłość, która kiełkowała już we wczesnej młodości, aby teraz wybuchnąć ze zdwojoną siłą, morderstwo, zazdrość, pożądanie - to wszystko znajdziecie w "Architekturze uczuć". Jak na debiut wyszło całkiem zgrabnie. Kilka niewielkich szlifów i myślę, że Meg Adams ma szansę zyskać spore grono fanów romansów z "pieprzykiem".

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu NieZwykłe.
https://www.facebook.com/wydawnictwoniezwykle/

Komentarze

  1. Nie przepadam za romansami erotycznymi. Na "Architekturę uczuć" często gdzieś wpadam, ale jest tyle innych książek, które chciałabym mieć, że na razie odpuszczam sobie "Architekturę...".

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle pięknie napisana recenzja. Nie gustuje w romansach ale czasami dla odmiany sięgam po nie. Zastanawiałam się na tą książką ale intuicja szeptała "odpuść". Teraz wiem, że może kiedyś przeczytam "Architektura uczuć "

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram

Copyright © NIEnaczytana