"Sztuka ścigania się w deszczu" - Garth Stein

- Pokonanie pierwszego zakrętu nigdy nie zapewnia zwycięstwa (...) - Ale wiele wyścigów przegrywa się na pierwszym zakręcie".
Historie o czworonożnych przyjaciołach zawsze sprawiają, że uśmiechamy się z czułością. Osobiście lubię kiedy jednym z bohaterów książki jest zwierzak. Czy Enzo skradł moje serce?

Enzo jest pewien, że w następnym wcieleniu będzie człowiekiem. Dlatego teraz uważnie obserwuje otaczający go świat i dochodzi do zadziwiających spostrzeżeń. Największym wzorem do naśladowania jest jego pan, Denny: wspaniały mąż i ojciec oraz zaufany przyjaciel. Enzo zrobiłby dla niego wszystko. Kiedy żona Denny’ego umiera, a jemu samemu grozi, że straci prawa do opieki nad córką, tylko Enzo może mu uświadomić, co tak naprawdę w życiu jest ważne. 
Gdyby ktoś zapytał czy "Sztuka ścigania się w deszczu" mi się podobała, to odpowiedziałabym twierdząco. Podobała, ale...
Jak możecie się domyślać po okładce jest to bardzo ciepła opowieść o przyjaźni między człowiekiem a psem. Jednak tym razem jest to niezwykły czworonóg, który ma cechy ludzkie, postrzega otaczający go świat jakby był mężczyzną. Tak, bo Enzo wierzy, że powróci kiedyś na ziemię jako przedstawiciel gatunku ludzkiego. Obserwuje i czuje jak członek rodziny, zapamiętuje wszystko i aż wyrywa się, aby swoją wiedzą i wieloma cennymi spostrzeżeniami, podzielić się ze swoim panem. A jednak może być jedynie cichym obserwatorem, a jednocześnie lektorem historii o Dennym i jego rodzinie. 
W książce urzeka i wzrusza życiowa mądrość Enzo, jego empatia, bezgraniczna miłość i przywiązanie do swojego ludzkiego przyjaciela. Ta relacja tak niezwykła, chwyta za serce, bo jednoznacznie potwierdza, że najlepszym przyjacielem człowieka jest pies. 
"Sztuka ścigania się w deszczu" to także opowieść o wielkiej pasji, o trudach dnia codziennego, walce o zdrowie i życie ukochanej osoby, a także próbie radzenia sobie po stracie. I tutaj pojawia się to moje "ale". Niestety historia, chociaż ujmująca, traci na 'jakości' z dosyć prozaicznego powodu - opis wydawniczy niestety odbiera czytelnikowi element zaskoczenia. Ja osobiście bardzo tego nie lubię i czytając akurat tę książkę miałam wrażenie, jakbym zaczynała ją od środka, mając już pewną (kluczową, bądź co bądź) wiedzę i czekałam, czy jest jeszcze coś, co może mnie zdziwić? No i nie doczekałam się. To wszystko sprawiło, że książkę czytałam mając duże oczekiwania, a wyszło jedynie poprawnie.
Podsumowując:

Była to przyjemna lektura, ale niestety nic nie wniosła poza dosyć schematyczną historią, którą niestety poznałam zaledwie po przeczytaniu opisu. Było wzruszająco, ładnie, uroczo, ale niczego mi nie urwało, mówiąc kolokwialnie. Gdybym miała sięgnąć po nią raz jeszcze, to raczej bym się nie skusiła. Nie lubię książek, które na wstępie odkrywają wszystkie karty i nie dają mi szansy na pobudzenie mojej prywatnej wyobraźni.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu W.A.B.
 
https://www.facebook.com/wydawnictwo.wab/


Komentarze

  1. Bardzo lubię historie o pieskach, ale tę książkę raczej ominę. Wystarczy mi recenzja.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram

Copyright © NIEnaczytana