"Wina wina" - Małgorzata Starosta [PRZEDPREMIEROWO] - patronat medialny NIEnaczytana

 

- Merde! Merde! Meeeeerde! - krzyczał Michel, zasłaniając uszy rękami. -  Je ne sais pas! Je ne sais pas! Non, non! Merde!
Błażej Omkły zasadniczo językami władał, ale raczej germańskimi. Po francusku potrafił jedynie zamówić w kawiarni cafffe au lait oraz croissant, a i to pod warunkiem, że miał przed oczami menu".

Komedia kryminalna, wino i dobre jedzenie - żyć nie umierać! Jakkolwiek to zabrzmi...

Kiedy Agata Śródka, „panna z odzysku” - restauratorka i celebrytka, postanawia założyć winnicę w gościnieckim pałacu, nie spodziewa się, że ta przygoda zaprowadzi ją w sam środek morderczej intrygi, której ofiarami padną jej były mąż, młoda rywalka i leciwa dama. Niewiele zabraknie, żeby i ona sama straciła życie.
Skrywane przez lata sekrety wylewają się wraz ze strumieniami znakomitego wina, nie każdy okazuje się tym, za kogo się podaje, a prowadzący śledztwo gubią się w gąszczu tajemnic i kłamstw. Legenda cysterskiego zakonu odżywa i niespodziewanie ujawnia prawdziwe pragnienie winiarza, pomagając w zdemaskowaniu mordercy, choć wszystko to i tak wina wina. 


- Wina, wina, wina dajcie! A jak umrę, pochowajcie…
- Wróć! Ale jak to yyyy - umrę?
- Ano tak. Bo tutaj ktoś ewidentnie dybie na życie niejakiej pani Śródki. Znanej restauratorki, która postanowiła założyć winnicę.
- Ukatrupić powiadasz? Ale dlaczego? Z czyjej winy?
- No mnie się wydaje, że to wina… wina.
Zapraszam Was w gościnne progi nowej powieści Małgorzaty Starosty. Tutaj nic nie jest pewne, a towarzystwa dotrzymywać Wam będą nietuzinkowe postaci, od leciwej, egzaltowanej damy, przez obecną żonę byłego męża naszej bohaterki, a na niezwykle przystojnym prokuratorze skończywszy. Usiądziecie z nimi przy jednym stole, aby delektować się prawdziwą ucztą. Zarówno tą kulinarną, od czytania o której kiszki zaczną Wam grać marsza, jak i tą literacką, bo autorka zadbała nie tylko o dobre trunki i jedzenie, ale także o jakość języka i wciągającą fabułę. Zostaniecie zamknięci z nimi w, jakkolwiek to zabrzmi, zważywszy na okoliczności - Gościnnej Dolinie, z której nie wyjdziecie aż do momentu rozwiązania…
- Nie, nie, nie! Stop! Jakie jedzenie?! Czy to książka kulinarna? Co z tymi trupami?
Ano trupy też będą. Dajcie mi dojść do głosu. Niestety nie będzie Wam dane oddawać się kolejnym doznaniom smakowym, bowiem grono uczestników imprezy zacznie się pomału… wykruszać. Kolejne ofiary nie pozostawią cienia wątpliwości, że wśród gości jest morderca. Rozpocznie się wnikliwe śledztwo, które będzie motywem przewodnim powieści. Pełni zapału zaczniecie dywagować nad tym, kto stoi za kolejnymi trupami. Nie będzie to łatwe, bo autorka skutecznie miesza w fabule, niczym w garnku pełnym… czerniny.
- Dobre, dobre! A co z tymi bohaterami? Bo wspominałaś, że nietuzinkowi.
Tak! Małgorzata Starosta dała się poznać, jako wnikliwa obserwatorka ludzkich zachowań. Choć postaci na potrzeby komedii zostały rzecz jasna nieco przerysowane, to nie sposób nie doszukać się w nich stereotypowych osobowości. Lubi nasza autorka wbić przysłowiową szpilę, oj lubi. Ale, ale — zwróć koniecznie uwagę na młodego, pięknego narcyza z (lekką – umówmy się) wadą wymowy. Uwielbiam go! Moja wielka miłość — Michel… Cóż to jest za mężczyzna! Po phostu bahdzo inthygujący…
- Hola, hola — nie zagalopowała się koleżanka aby nie w tym kierunku co trzeba?
A tak. Już jestem. Nie powiedziałam Wam najważniejszego. Gdyby mało Wam było śledztwa, wina, jedzenia, śpiewu i kobiet… Wróć. Po jedzeniu postawmy jednak kropkę. To dostaniecie jeszcze coś więcej. Małgorzata Starosta serwuje nam historię pałacu, w którym toczy się akcja. Arcyciekawą zresztą, sięgającą 1820 roku. Ha! Nie spodziewaliście się tego, co?! Tutaj czytajcie z uwagą, bowiem legenda cysterskiego zakonu może naprowadzić Was na właściwy trop mordercy.
- Ok. Przekonałaś mnie. Przeczytam! Tylko wiesz co… obawiam się, że umrę?
- No coś ty, chyba moja opowieść weszła Ci za mocno?!
- Umrę ze śmiechu!
- Wiesz, jak to mówią: kto nie ryzykuje, ten nie pije… wina.

Podsumowując:

Przed przeczytaniem nowej powieści Małgorzaty Starosty koniecznie zaopatrzcie się w butelkę wiadomego trunku. Nie pijcie w trakcie czytania, bo ryzykujecie, że parskając śmiechem w trakcie spożywania, otrzymacie prawdziwą eksplozję… napoju. A! I zjedzcie wcześniej kolację, bo opisywane w książce smakołyki wywołają u Was głód. Gdyby jednak zachciało się wam posmakować kuchni staropolskiej, to autorka zadbała i o to. Na końcu książki znajdziecie przepisy m.in. na kaczkę z jabłkami po poznańsku. Nic tylko pić, jeść i czytać rzecz jasna. Uśmiech od ucha gwarantowany. Jako smakoszka i miłośniczka dobrych komedii kryminalnych — polecam!
 
Książkę można zamówić tutaj: KLIK

Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem W.A.B.
 

https://www.facebook.com/wydawnictwo.wab/



 

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana