"Dla mnie pisanie to jest jedno wielkie ćwiczenie z empatii" - wywiad z Agatą Kołakowską

 „Ślepa miłość” to Twoja „pełnoletnia” powieść. Używam tego określenia, gdyż masz na swoim koncie już 18 powieści. Czy jest ona dla Ciebie w jakiś sposób wyjątkowa? Czy czujesz niejako przyjemny „ciężar” swojego pisarskiego dorobku?

Mówi się, że każda najnowsza powieść jest dla pisarza w jakiś sposób wyjątkowa i ja także podchodzę w ten sposób do „Ślepej miłości”. Jednakże do tej pory nie myślałam o niej jako tej „pełnoletniej” w moim dorobku. Bardziej niż kolejność powstania wyróżnia ją tematyka. Zresztą zawsze staram się, aby każda kolejna książka różniła się od poprzedniej. Myślę, że oryginalność jest cechą wyróżniającą moją twórczość i często spotykam się z taką opinią moich czytelników. Jednak fakt, że mogłam napisać i wydać już osiemnaście książek bardzo mnie cieszy, bo na rynku wydawniczym jest spora konkurencja.

Piszesz przede wszystkim powieści dla kobiet, które wpisują się w gatunek, jakim jest literatura obyczajowa. A czy sama czytasz takie książki?

Owszem. Zanim zaczęłam pisać, to był mój ulubiony gatunek. Mam kilka koleżanek wśród pisarek, więc sięgam po ich powieści, ale także po zagraniczne pozycje. Uwielbiam też thrillery oraz książki z rozbudowaną warstwą psychologiczną. Pewnie dlatego, że własną twórczość określiłabym raczej jako psychologiczno-obyczajową. Lubię zastanawiać się nad człowiekiem. Nad tym, dlaczego jesteśmy tacy, a nie inni, skąd się to bierze i dokąd nas prowadzi.

Na swoim profilu napisałaś, że pisałaś „Ślepą miłość” z myślą o tym, aby była lustrem dla każdego, kto ją czyta. Czy mogłabyś rozwinąć to zdanie?

W zasadzie każdą książkę piszę z taką intencją. Zależy mi, aby moje opowieści prowokowały do refleksji i wejrzenia w siebie. Ale jeśli chodzi o „Ślepą miłość”, to ta historia zadaje pytania o naszą przeszłość i o aktualną sytuację. Chciałam, żeby czytelnik zatrzymał się na moment, rozważył, czy to miejsce w życiu, w którym się znajduje obecnie, na pewno mu odpowiada, czy relacje, które stworzył, uszczęśliwiają go. Jeżeli ta weryfikacja wypadnie niepomyślnie, zachęcam do zastanowienia się nad tym, co do tego doprowadziło. Czy za wszystko jesteśmy sami odpowiedzialni, czy może jednak nasze ścieżki poplątały się znacznie wcześniej i bez naszego udziału? Zwracam uwagę, że to, iż coś się dokonało, nie oznacza, że my DZISIAJ nie możemy już nic dla siebie zrobić.

Główna bohaterka Ida jest scenarzystką, która pracuje nad scenariuszem do nowego serialu. Moją uwagę zwróciła scena, w której próbuje ona się wczuć w sytuację jednej z bohaterek. Czy nie podobnie jest z autorem, który pisząc swoją powieść, musi niejako „zaprzyjaźnić” się z postaciami, które tworzy?

Dla mnie pisanie to jest jedno wielkie ćwiczenie z empatii. Opisałam tak tę scenę, gdyż sama tworząc, zawsze zastanawiam się, jakby to było znaleźć się w takim, a nie innym położeniu. W ogóle każdego zachęcam do prób patrzenia nie tylko z własnej perspektywy. Kto wie, może wtedy świat stałby się piękniejszy miejscem? Zrozumienie jest dla mnie bardzo ważne i właśnie w taki sposób staram się pisać. Znam na wylot swoich bohaterów i zanim powołam ich do „życia”, długo zastanawiam się nad tym, kim są.


 A jeśli już jesteśmy przy Idzie — skąd pomysł, aby akcję swojej powieści osadzić poniekąd w branży filmowej?

Bardzo często w swojej twórczości sięgam po bohaterów parających się różnymi zawodami. Pisałam już o rzeźbiarce („Lista obecności”), krawcu („Szczęście na miarę”), malarce („Płótno”), artystach teatralnych („Wyrok na miłość”), czy sprzedawcy ciastek („Igraszki z losem”). Długo by wymieniać. Tym razem padło na scenarzystkę. Stworzyło to możliwość zabawy formą książki, gdyż powieść przeplata się ze scenariuszem serialu, nad którym pracuje Ida. Ale to nie jest tylko zwykły trik literacki, dzięki takiemu zabiegowi możemy obserwować jak życie bohaterki przeplata się z jej twórczością i jaki wpływ ma jedno na drugie.
Lubię sięgać po różne dziedziny, bo także wiele się dzięki temu uczę. Na przykład pracując nad książką „Wyrok na miłość”, której bohater tworzył spektakl teatralny, poprosiłam o pomoc artystów wrocławskiego teatru muzycznego. Dzięki tej współpracy, jako dodatek do książki, została wyprodukowana płyta z utworami musicalowymi skomponowanymi specjalnie dla tej pozycji literackiej.

W swojej nowej powieści dużo miejsca poświęcasz ustawieniom systemowym – metodzie, która została wprowadzona do współczesnej psychologii i psychoterapii przez niemieckiego terapeutę Berta Hellingera. Skąd u Ciebie zainteresowanie tym tematem?

Jak już wcześniej wspomniałam, interesuję się psychologią. Zgłębiając różne tematy z tym związane, trafiłam na tę metodę, która uznawana jest przez niektórych za kontrowersyjną, a nawet za szarlatanerię. Z drugiej strony znam też psychologów, którzy korzystają z niej w swojej pracy. Zaczęłam o tym czytać, pytać, sięgnęłam też do źródła, czyli do książki Berta Hellingera. Uznałam, że jest to fascynujące, a niektóre koncepcje podsuwane przez twórcę tej metody są, według mnie, bardzo przejmujące i prawdziwe.

Nawiązując do poprzedniego pytania – jak wyglądał research do powieści „Ślepa miłość”? Czy podobnie jak Ida miałaś okazję wziąć udział w zajęciach, na których wykorzystywana była metoda ustawień?  

Zanim zabrałam się do pisania powieści, konsultowałam się ze specjalistą w tym temacie. Przegadaliśmy wiele godzin, w trakcie których wykreowała się po części tajemnica rodu Idy, głównej bohaterki. Myślę, że bez pomocy fachowca nie mogłabym zrobić tego wiarygodnie. Otrzymałam nawet propozycję wzięcia udziału w warsztatach, ale nie mogłam z niej skorzystać z powodu pandemii. Uważam jednak, że zdobyłam tyle wiedzy, ile było potrzebne, aby stworzyć tę historię rzetelnie i ciekawie.


Twoja nowa powieść skrywa pewną rodzinną tajemnicę, z którą główna bohaterka będzie musiała się zmierzyć. Czy uważasz, że zawsze warto obejrzeć za siebie, poszperać w przeszłości, i poszukać odpowiedzi na swoje pytania? Czy może niektóre pytania lepiej zostawić bez odpowiedzi?

Myślę, że ile przypadków, tyle odpowiedzi. Twierdzę jednak, że jeżeli coś w naszym życiu nie daje nam spokoju, uparcie się nie układa, to warto obejrzeć się wstecz. Niewybrzmiałe i nieprzeżyte emocje to nieprawdopodobna siła. Niektórzy twierdzą, że nie należy zajmować się tym, co było, ale podejrzewam, że mówią tak z obawy przed tym, co mogłaby przynieść konfrontacją z przeszłością. Wierzę, że łatwiej kroczyć własną ścieżka, jeśli uszanujemy to, co za nami, a co zostawiło w nas ślady.

Jaki jest Twój ulubiony moment w pracy nad książką?

Początek i koniec. :) To pierwsze dlatego, że towarzyszy mu ekscytacja związana z nową przygodą. A to drugie, bo pojawia się radość z przebytej drogi. Pisząc, przeżywam różne stany, zadowolenie z pracy przeplatane jest chwilami wahań, radość miesza się ze smutkiem. Każdy dzień może przynieść nowe emocje, pewnie dlatego, że moi bohaterowie po części „żyją ze mną” przez okres tworzenia powieści i wywierają na mnie pewien wpływ. Jeśli zaś stawiam ostatnią kropkę, to znaczy, że warto było poświęcić tej książce parę miesięcy życia.

Kiedy czytelnicy mogą spodziewać się Twojej kolejnej książki?  

W tym temacie szykuję niespodziankę, ale na razie cicho sza!

Dziękuję za rozmowę.

Książkę możecie zamówić tutaj: KLIK

Wpis powstał we współpracy z Wydawnictwem Prószyński i S-ka.

https://www.facebook.com/Proszynski/


 

 

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana