"Moje bohaterki chwilami są romantyczne, ale kiedy potrzeba ukazują tkwiący w nich pazur i wewnętrzną siłę" - wywiad z Magdaleną Walą

 

Skąd pomysł, aby tłem historycznym Twojej powieści uczynić wojnę polsko-bolszewicką?

Odpowiedź na to pytanie wiąże się z pierwszym tomem serii koronkowej, czyli „Klątwą ruin”. Jesienią 2019 roku rozpoczęłam pracę nad powieścią, która miała być kolejną XIX-wieczną obyczajówką z wątkiem romantycznym, trochę w stylu moich wcześniejszych „Dam i buntowniczek”. I wtedy przypominałam sobie o setnej rocznicy zwycięstwa w bitwie warszawskiej podczas wojny polsko-bolszewickiej, która przypadała w następnym roku. Odłożyłam pisanie, zaczęłam sporo czytać, aby przygotować nowe tło historyczne i w ten oto sposób powstała „Klątwa ruin”. Pomysł na napisanie drugiego tomu pojawił się krótko po premierze pierwszej powieści i jego akcja również toczy się w 1920 roku. Jednak aby czytelnik nie czuł się znudzony, ten konflikt pokazuję z zupełnie innej perspektywy.

Czy masz swój ulubiony okres w historii naszego kraju?
 
Zdecydowanie jest to średniowiecze, czasy pierwszych Piastów. Dla mnie właśnie daleka przeszłość ma niezaprzeczalny powab, im bliżej współczesności, tym bardziej się nudzę. Zabawne, że akcja większości moich książek dzieje się właśnie w czasach, które są dla mnie mniej interesujące. Tylko w jedynym wypadku zabrałam czytelników do starożytnego Rzymu i pamiętam, że świetnie się bawiłam przy pisaniu „Rzymskich odcieni miłości”. Chciałabym w przyszłości napisać książkę, której akcja będzie miała miejsce właśnie w średniowieczu.
 
„Pani z wieży” i „Klątwa ruin” to nieco inne z Twoich książek, więcej w nich tajemnic, legend oraz miłości. Jestem ciekawa, jakie powieści są Twoimi ulubionymi? Które pisze Ci się najłatwiej?

Każda z powieści, którą napisałam, jest dla mnie szalenie ważna. Część z nich jak na przykład seria „Za zakrętem”, „Skradzione życie”, czy książka, nad którą obecnie pracuję, jest dla mnie istotna ze względu na fabułę w nich opowiedzianą i przekaz, który kieruję w stronę czytelników. Lubię w historii jej różne odcienie szarości, nieoczywistość czy kontrowersyjność i głównie dlatego decyduję się podejmować trudniejsze tematy. W tym te związane z okresem II wojny światowej, chociaż nie jest to łatwe. Z drugiej strony cześć książek piszę po prostu dla siebie, dlatego, że świetnie się bawię, tworząc konkretną fabułę. Kiedy zagłębiam w nowy okres historyczny zawsze znajdę w nim coś ciekawego, czym mogę się podzielić z czytelnikami. Te powieści są zdecydowanie lżejsze, chociaż i w nich przemycam, jakąś ważną dla mnie tematykę. W „Damach i buntowniczkach” oraz serii koronkowej były to prawa kobiet, ich sposób życia i ograniczeniami narzucanymi przez mężczyzn. Bardzo lubię w książkach motyw tajemnicy, jakiejś zagadki, która ma wpływ na wybory podejmowane przez bohaterów. W taki sposób obmyśliłam dawne legendy opisywane w powieściach, aby dodać troszeczkę dreszczyku do książek. I sprawić by po skończonej lekturze czytelnik zadawał sobie pytania. Czy klątwa naprawdę istniała? Czy Pani z wieży nadal w niej rezydowała w XX wieku?  

Jestem ogromnie ciekawa, czy legenda o Pani z wieży ma swoje źródło w rzeczywistości?

W odróżnieniu od „Klątwy ruin” nie. Legenda jest przeze mnie wymyślona, ale wiele starych zamczysk ma swoje przekazy o Białej Damie. A Sonka miała swój pierwowzór w osobie XIX-wiecznej zakonnicy, o której losach przeczytałam w jednym z pamiętników, kiedy przygotowywałam się do pisania „Rozalii”. W „Pani z wieży” wykorzystałam motyw uwięzienia.
 
W najnowszej powieści dużo miejsca poświęciłaś pracy lekarzy i sanitariuszy pracujących przy rannych w szpitalu polowym. Skąd zainteresowanie akurat tym tematem?

Chciałam, aby „Pani z wieży” różniła się od „Klątwy ruin”. W pierwszym tomie skupiłam się na atmosferze w czasie trwania konfliktu i podejściu do niej różnych grup społecznych, akcję drugiego tomu zdecydowałam się umieścić bliżej frontu. A bohaterkę na tę konkretną wojnę mogłam zabrać jedynie w dwóch przypadkach. Jako sanitariuszkę lub członkinię Ochotniczej Legii Kobiet. Zdecydowałam się na to pierwsze rozwiązanie, ponieważ uznałam, że temat medycyny podczas wojny wcześniejszej niż II światowa, był rzadko podejmowany i może być interesujący dla czytelnika. Zaczęłam studiować pamiętniki lekarzy z tego okresu i sama przy okazji bardzo dużo się dowiedziałam. To zawsze dla mnie stanowi dodatkowy bonus, ponieważ przy okazji pracy nad kolejną powieścią poszerzam swoje wiadomości.
 
Ważne miejsce w „Pani z wieży” zajmuje także wątek romantyczny. Czy lubisz tworzyć te wątki w powieściach?
 
Lubię poruszać temat miłości w różnych jej aspektach. To uczucie jest tak ważne dla ludzi, że jego obraz pojawia się często w literaturze. W moich książkach również nie mogło zabraknąć takiego wątku, ponieważ wzbogaca on powieść, buduje relację bohaterów, a oni, tak jak chyba każdy z nas, chcą kochać i pragną w zamian być kochani. W „Pani z wieży” to uczucie oparte jest na zaufaniu, przyjaźni i poczuciu wspólnoty. Zwłaszcza w wypadku Elizy, dla której ta miłość nie była pierwsza. Moja bohaterka sporo przeszła, zatem ten wątek był poprowadzony w powieści w trochę inny sposób niż w klasycznym romansie. Pisanie o miłości jest trudne, jeśli nie ma być ona spłycona do jedynie seksualnego przyciągania, które rodzi się gwałtownie i równie szybko może zgasnąć. Namiętność również pojawia się w relacji Mateusza i Elizy, ale w ich uczuciu funkcjonuje wiele odcieni miłości. 

Twoja nowa książka to nie tylko opowieść z historią w tle, do której wplotłaś legendę oraz wątek miłosny, ale przede wszystkim powieść o kobiecie, która wykazała wiele odwagi, aby walczyć o swoje i przetrwać w trudnych czasach bez wsparcia rodziny. Czy wolisz tworzyć silne bohaterki, czy raczej te bardziej romantyczne, delikatne?
 
Zdecydowanie te pierwsze. Chyba jeszcze nie udało mi się stworzyć mimozy jako głównej bohaterki. Nawet Aniela miała swoje zdanie, a Adriana z serii „Za zakrętem”, która na pierwszy rzut oka wydaje się delikatna, musiała wyrobić sobie hart ducha, aby przetrwać swoje małżeństwo i ostatecznie uwolnić się od narzucanych jej ograniczeń. Każda z moich bohaterek pokazuje swoją niezłomność i na tyle, na ile pozwalają jej okoliczności, dąży do zmiany i poprawy swojego losu. Moje bohaterki chwilami są romantyczne, ale kiedy potrzeba ukazują tkwiący w nich pazur i wewnętrzną siłę.
 
Twoja powieść pokazuje, jak mało istotna jest rola i prawa kobiet w świecie mężczyzn. Że nawet ich osiągnięcia czy wzniosłe czyny, nie są w stanie wpłynąć na to, aby stawiano je na równi z mężczyznami. Dlaczego zdecydowałaś się uwypuklić akurat tą, bądź co bądź, ówczesną niesprawiedliwość?

Jeśli spojrzysz na obecną sytuację kobiet, możesz zauważyć, że status kobiet i mężczyzn nadal nie jest do końca równy. Oczywiście występują odpowiednie zapisy w konstytucji, ale jeśli spojrzymy na najbardziej eksponowane stanowiska czy funkcje, udział procentowy w nich nadal świadczy na niekorzyść pań. Zwłaszcza, w kraju, w którym rządzą konserwatyści, prawa kobiet do decydowania o własnym ciele są ograniczane, a doradcy ministrów bredzą o „cnotach niewieścich”. Moje powieści, w których bohaterki muszą stawić czoło niesprzyjającym okolicznościom, mają być takim dzwonkiem alarmowym, wołającym „Czytelniczko, zastanów się! Czy naprawdę tak dużo się od tego czasu zmieniło?” Kobiety w 1920 roku miały prawa wyborcze, ale jednocześnie w Polsce funkcjonował zakaz rozwodów. Prawo do dysponowania własnym majątkiem miały ograniczone i nadal przysięgały podczas ślubu posłuszeństwo mężowi. Dzisiaj również muszą organizować protesty takie jak na przykład „Strajk kobiet”, aby pokazać swoje niezadowolenie, a nierzadko desperację. Kompletnie nie pojmuję sytuacji, kiedy współcześnie ofiara przemocy musi uciekać z własnego domu, a zgwałcona jest piętnowana stwierdzeniem, iż ubierała się wyzywająco i dlatego została zaatakowana. W takich momentach myślę, że jeszcze daleka droga przed nami…
 
Czy możemy spodziewać się kolejnej powieści Twojego autorstwa w stylu „Klątwy ruin” czy „Pani z wieży”?

To dobre pytanie. Obecnie zaangażowana jestem w zupełnie inny projekt, z gatunku tych bardzo trudnych. Jednak jeśli czytelnikom spodoba się „Pani z wieży”, nie wykluczam napisania kolejnego tomu. Muszę jedynie wymyślić następną ekscytującą legendę, doprawić całość szczyptą tajemnicy i przepis na kolejną książkę gotowy. U mnie raczej problem jest z brakiem czasu, bo pomysłów mam dużo.
 
Czy w tym roku ukaże się jeszcze jakaś Twoja książka?

Ten rok miałam trudny, ponieważ na rynku pojawiło się aż pięć moich tytułów. „Skradzione życie”, Dwa tomy serii „Splątane losy” – „Zanim wybaczę” i „Zanim zrozumiem”, opowiadanie w antologii „Czułe podróże” i pod koniec lipca „Pani z wieży”. Z końcem września planowany jest finałowy tom „Splątanych losów”, czyli „Zanim zapomnę”. I na tym koniec z premierami w tym roku. Jesienią zamierzam cieszyć się tym, co napisałam, czytać zaległe tytuły i po prostu odpoczywać.
 
Dziękuję za rozmowę. 
 
 

Książkę można zamówić tutaj: KLIK

Wpis we współpracy z Wydawnictwem Książnica.

https://www.facebook.com/Wydawnictwo-Ksi%C4%85%C5%BCnica-1712601658770030/

fot. autorki - fanpage Magdaleny Wali



 
 

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana