"Cudze oddechy" - Paweł J. Sochacki

Strach jest jak łowca, który zagania sumienie w najciemniejsze katy samotności.
Rok 1963. Stojąca u progu dorosłości Olimpia zaczyna mierzyć się z
powojennymi traumami oraz skrywanymi przez bliskich sekretami.
Wychowana w biedzie i atmosferze niedomówień przez schorowaną matkę i skrytą ciotkę, stara się odkryć swoją niejasną tożsamość. Gdy w niewyjaśnionych okolicznościach ginie jej szkolna koleżanka, złudne poczucie bezpieczeństwa w poniemieckim mieście znika na zawsze.
Doświadczone życiowo kobiety postanawiają opuścić miasto i zamieszkać w opuszczonym domu w Leśnych Pąkach, z dala od podejrzliwych spojrzeń i krzywdzących szeptów starych kobiet. Po maturze Olimpia podejmuje pracę w PGR-ze, gdzie odkrywa zarówno blaski, jak i cienie socjalistycznego ładu pracy oraz głęboko zakorzenione nierówności społeczne. Za zarobione pieniądze planuje wyjazd do Poznania, by zapewnić matce – posądzanej o opętanie – odpowiednie leczenie. Niespodziewanie staje przed wyborami, które na zawsze odmienią jej zatroskane serce. Cudze oddechy to dojrzała i błyskotliwa opowieść o dziedziczeniu nastrojów, przedmiotów i ziemi, która skrywa w sobie niejednoznaczną przeszłość. Nostalgia splata się tu z realizmem PRL-owskiej prowincji, odsłaniając jej surowe piękno, budząc grozę i uśpioną namiętność.

Otwarte rany niezabliźnionych wspomnień. Wciąż jątrzące się bólem, który nie sposób wyprzeć z pamięci, bowiem zakotwiczył się w duszy i przypomina o tym, co minęło. Koszmary przeszłości rozpanoszyły się w teraźniejszym życiu, rzucają się cieniem na codzienności, nie pozwalając złapać powietrza pełną piersią. Traumy przekazywane bezwiednie kolejnemu pokoleniu, są niczym niechciany bagaż bolesnych doświadczeń, który ciężko będzie porzucić i ruszyć dalej własną drogą…
Kiedy poznaję nowego autora, zawsze mam w sobie pewną dozę niepewności, może nawet obawę, czego dostarczy mi jego twórczość, czy zdołam zrozumieć przekaz, jaki zawarł na kartach swojej powieści. To z jednej strony niepokój, a z drugiej zaś ekscytacja, że dane mi będzie zgłębić nowe literackie przestrzenie. Być może nawet zachwycić się słowem, odmalowanym z poczuciem estetyki, wrażliwością i pięknem ujętym w kolejnych wersach. I tak właśnie wyglądało moje pierwsze spotkanie z twórczością Pawła J. Sochackiego.
Autor przenosi czytelnika w polskie realia prowincji lat 60. XX wieku. Kreśli opowieść o kobietach związanych ze sobą przez los i więzy krwi, które próbują odnaleźć się w niełatwej rzeczywistości niejako pomiędzy. Pomiędzy wojną a lepszym jutrem, które nadal nie nadeszło, ale wciąż istnieje nadzieja. Zanim jednak nastanie - przyjdzie im zmagać się z trudami codzienności. Sochacki zakotwicza fabułę, która zawieszona jest między starym domem, pamiętającym wielką tragedię, a PGR-em. Ówczesna rzeczywistość jest szara, przytłaczająca, ocieka smutkiem i melancholią, która staje się niemym towarzyszem codzienności. Wszystko to widziane oczami młodej dziewczyny nabiera innego wydźwięku, bowiem ona, w przeciwieństwie do bliskich jej kobiet, wciąż widzi szansę na zmianę, a może na ucieczkę od tego, co wybrzmiewa echem bolesnej przeszłości…?
Paweł J. Sochacki niewątpliwie czaruje słowem. Tutaj wszystko ma znaczenie, każdy wers jest niczym literacka pieszczota, którą celebrujemy, zatopieni w tej niespiesznej historii. Opowieści, która traktuje o dziedziczeniu emocji, które, choć nie należą do nas, stają się niejako naszą spuścizną. Przejmujemy je jak niechciany spadek, oddychamy tym samym powietrzem przesiąkniętym wspomnieniami, które niczym niezabliźniona rana, wciąż nie pozwalają zapomnieć o tym, co było, a co zostawiło piętno na duszy tych, których stało się udziałem.
Autor świadomie oddaje głos kobietom. Każda z nich niesie w sobie bagaż osobistych traum, które kształtują ich codzienne życie i sposób postrzegania świata. Nie są one jednolite, są zarazem kruche i silne, pełne sprzeczności, które nadają im wyjątkowej autentyczności. Paweł J. Sochacki podchodzi do ich emocji z niezwykłą wrażliwością i czułością, pozwalając im na wyrażenie pragnienia zmian. Dla niektórych jest to dojrzewanie do buntu wobec dotychczasowych ograniczeń, dla innych zaś odnalezienie bezpiecznej przystani, miejsca, gdzie mogą zyskać spokój i ukojenie.

Podsumowując:
Nowa powieść Pawła J. Sochackiego jest jak delikatny szept pamięci, który niespiesznie prowadzi nas przez meandry kobiecości i dziedziczenia emocji. Napisana z niezwykłą wrażliwością i subtelnością, pięknym językiem, zmusza do zatrzymania się i wsłuchania w to, co niewypowiedziane. To literatura wymagająca uważności, która skłania do refleksji nad nieprzemijalnością przeszłości, bo przecież ona nigdy tak naprawdę nie odchodzi, wciąż żyje w nas, zmieniając tylko swoje oblicze. To literacki obraz bolesny, pełen ciężaru i ograniczeń, ale jednocześnie oczyszczający, dający nadzieję, że można się wyrwać z pajęczyny traum, by utkać własną rzeczywistość, oddychać powietrzem, które nie niesie ze sobą cudzych lęków. To poruszająca mozaika cichych dramatów, gęsta od niedopowiedzeń i ukrytych między wersami tajemnic, która przypomina, że jeśli nie odnajdziemy własnego oddechu, nigdy nie będziemy prawdziwie sobą.
Książkę można zamówić tutaj: KLIK
[post sponsorowany przez Wydawnictwo Zwierciadło]
Komentarze
Prześlij komentarz