"SZCZĘŚLIWA 12-TKA CZYLI GWIAZDY NA GWIAZDKĘ" - MAGDALENA WITKIEWICZ - "PUDEŁKO Z MARZENIAMI"


Tradycja mówi, że na stole wigilijnym powinno być 12 potraw. A jak było w Pani domu rodzinnym?

M.W.: Na pewno było dwanaście. Albo i więcej. Zawsze przed Wigilią moja mama szaleje w kuchni. Niestety zawsze mnie to denerwuje, że święta, w ogóle świętowanie, radość zawsze musi kojarzyć się z jedzeniem. Ostatnio nad tym się coraz częściej zastanawiam. Ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie Wigilii bez karpia, moja mama robi najlepszego na świecie karpia, bez barszczu… Nie wiadomo, jak to wszystko pogodzić. ;)

Czy kontynuuje Pani tę tradycję u siebie w domu?
 
M.W.: Można tak powiedzieć. Zawsze Wigilię spędzamy z moimi rodzicami i tatą Można tak powiedzieć. Zawsze Wigilię spędzamy z moimi rodzicami i tatą mojego męża. Bywały Wigilie u nas w domu, ale też u moich rodziców. Zawsze jednak to mama wiedzie kulinarny prym. Ja, choćbym się starała i przygotowywała potrawy niczym najlepszy szef kuchni, nigdy nie spełnię jej oczekiwań. Dobrze, że spełniam oczekiwania mojego męża i dzieci.

Jaka jest Pani ulubiona potrawa wigilijna?
 
M.W.: Chyba karp i kluski z makiem. Karp smażony, a następnie uduszony w dużej ilości cebuli z masłem. Do tego koniecznie gniecione ziemniaki i ta cebula z masłem na te ziemniaki. Ach! (Chyba zgłodniałam). Drugą ulubioną potrawą są kluski z makiem. To już jest moja specjalność. Mogłabym je jeść całe święta. Kiedyś zrobiłam je latem. Ale, o dziwo, smakowały wtedy zupełnie inaczej.

Jaka jest Pani ulubiona tradycja kojarzona z Bożym Narodzeniem ?
 M.W.: Ja w ogóle lubię ten klimat świąteczny. A najbardziej lubię taką naszą domową tradycję. Że nie ma prezentów, dopóki wszyscy nie zjedzą i nie zostanie sprzątnięte ze stołu. Potem zawsze jest ogłaszane wietrzenie pokoju, dzieci idą w ciepłe miejsce i wtedy właśnie… Przychodzi Mikołaj.
 
Czy jako dziecko czekała Pani na „pierwszą gwiazdkę” ?

M.W.: Oj tak! Czekałam! I czasem byłam niezadowolona, że pierwsza gwiazdka już na niebie, a my jeszcze nie siadamy do stołu.
 
Zdania na temat tego kto przynosi prezenty pod choinkę są podzielone. Aniołek, Mikołaj, Gwiazdor w Poznaniu. A jak jest u Pani?

M.W.: Gdy byłam mała, Mikołaj przychodził 6 grudnia, a 24 grudnia przychodził Gwiazdor. Moja babcia od strony taty urodziła się w Poznaniu, moja mama w Grudziądzu, więc przyjęliśmy pomorskie zwyczaje. Teraz chyba przychodzi Mikołaj. Musiałabym zapytać moich dzieci, kto im przynosi prezenty. :)
 
Jaki byłby Pani wymarzony prezent pod choinką? A może już Pani taki dostała?

M.W.: A to bym musiała się zastanowić! Zawsze uwielbiam dostawać obrusy i pościele. Lubię kosmetyki, ale tylko takie, które używam. Chciałabym ekspress do kawy, ale nie dostanę, bo mieliśmy już 3 ekspresy, każdy się popsuł i mój mąż uznał, że najlepsza na świecie jest włoska kawiarka, którą stawia się na gazie. O właśnie! Może duża włoska kawiarka. Bo ta, co mamy jest taka mała, że ledwie wystarcza na filiżankę kawy. Poza tym zawsze książka. Chociaż dla mnie lepszy byłby ebook. Albo karnet na kilka ebooków. Poza tym kilka płyt… Chyba się rozmarzyłam!

Co jest w Pani odczuciu najważniejszą rzeczą w czasie Świąt?

M.W.: To, co nie zawsze da się uchwycić. Bliskość, ciepło rodzinne. Często zapominamy o tym właśnie w kulinarnym szaleństwie. I dlatego czasem marzę, by wziąć w bagażnik trochę jedzenia, garnek barszczu, gar kapusty i pojechać na Wigilię na Kaszuby. Do mojego niewielkiego drewnianego domku i tam, przy kominku, zupełnie beztrosko spędzić święta.
 
Czy lubi Pani przygotowania do Świąt? Dekoracje, ozdoby, czyli wszystko to co tworzy ten szczególny nastrój? 

M.W.: Uwielbiam! Ja chyba nawet bardziej lubię ten czas oczekiwania, niż same święta. Ostatnio z córką się zastanawiałyśmy, kiedy można już zacząć stroić dom. Ustaliłyśmy, że od 6 grudnia już można. Ale jestem z tych, dla których White Christmas Whamu nigdy nie jest zbyt wcześnie puszczane w radiu. Wzruszam się przy świątecznych piosenkach i kocham ten srebrny, złoty, czy czerwony koloryt świąt.

Czy wykonuje Pani samodzielnie jakieś ozdoby choinkowe lub dekoracje świąteczne?
 M.W.: Tak. Od chyba dwóch, czy trzech lat szyjemy z moją córką świąteczne gwiazdki, serduszka i renifery. Piekliśmy też pierniczki i je dekorowaliśmy. Robiliśmy też wianki na drzwi. Ach nie mogę się doczekać, kiedy znowu coś będziemy robić!
 

Co sprawiło, że zdecydowała się Pani napisać książkę w świateczno-zimowym klimacie? 
 
M.W.: To jest wymarzony dla mnie klimat. Ja kocham ten klimat świąt. Uśmiech, wzruszenie, radość, miłość. I takie uczucie na końcu książki, że wszystko będzie dobrze.
 
Jakiego bohatera ze swojej najnowszej świątecznej książki lubi Pani najbardziej i dlaczego?

M.W.: Nieustająco panią Wiesię i babcię Janinkę. Czyli starsze panie wiodą prym! Ale jak ich nie kochać?

                                                                          Dziękuję bardzo za udział w wywiadzie.

ZAPRASZAM NA FANPAGE AUTORKI

https://www.facebook.com/witkiewicz/

 /zdjęcie nagłówkowe Ania Powałowska - Fotografka.eu oraz baner : źródło fanpage autorki/

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana