"SZCZĘŚLIWA 12-TKA CZYLI GWIAZDY NA GWIAZDKĘ"- AGNIESZKA KRAWCZYK - "MAGICZNY WIECZÓR"
Tradycja mówi, że na stole wigilijnym powinno być 12 potraw. A jak było w Pani domu rodzinnym?
A.K.: Tak się składa, że akurat było dwanaście potraw. Nie wiem, czy wynikało to z tradycji, czy z upodobań kulinarnych członków rodziny. Są po prostu amatorzy karpia smażonego i w galarecie, pierogów ruskich i z kapustą, barszczu, kutii, klusek… I tak dalej – i w sumie zbiera się te 12 potraw. Uważam, że to wspaniały zwyczaj!
Czy kontynuuje Pani tę tradycję u siebie w domu?
A.K.: W mojej rodzinie wciąż urządza się jedną Wigilię dla wszystkich, spotykamy się u Cioci, tam świętujemy. Nie jesteśmy zbyt dużą familią, zaledwie kilkanaście osób, z wszystkimi kuzynami i ich rodzinami. Trudno zatem powiedzieć, że ja kultywuję tradycję u siebie. Moja rodzinna tradycja, wspólnych, wielopokoleniowych spotkań wciąż trwa. Każdy oczywiście stara się jakoś włączyć w przygotowania. Myślę, że w tym roku będę się wykazywała „na odcinku” pierogów, jestem bardzo cierpliwa, więc sprawdzam się w lepieniu.
Jaka jest Pani ulubiona potrawa wigilijna?
A.K.: Pewnie tutaj Państwa zaskoczę, ale kompot z suszu. Uwielbiam go po prostu, ze względu na smak i zapach, i nie pijam – co ciekawe – nigdy poza Wigilią. Nierozerwalnie wiąże się on dla mnie ze Świętami, z tą magiczną atmosferą. Przypomina mi dzieciństwo. Bez kompotu z suszu i koncertu kolęd z płyty CD, koniecznie w wykonaniu zespołu „Alibabki” nie ma u nas Wigilii! To taka nasza mała rodzinna tradycja.
A.K.: Tak się składa, że akurat było dwanaście potraw. Nie wiem, czy wynikało to z tradycji, czy z upodobań kulinarnych członków rodziny. Są po prostu amatorzy karpia smażonego i w galarecie, pierogów ruskich i z kapustą, barszczu, kutii, klusek… I tak dalej – i w sumie zbiera się te 12 potraw. Uważam, że to wspaniały zwyczaj!
Czy kontynuuje Pani tę tradycję u siebie w domu?
A.K.: W mojej rodzinie wciąż urządza się jedną Wigilię dla wszystkich, spotykamy się u Cioci, tam świętujemy. Nie jesteśmy zbyt dużą familią, zaledwie kilkanaście osób, z wszystkimi kuzynami i ich rodzinami. Trudno zatem powiedzieć, że ja kultywuję tradycję u siebie. Moja rodzinna tradycja, wspólnych, wielopokoleniowych spotkań wciąż trwa. Każdy oczywiście stara się jakoś włączyć w przygotowania. Myślę, że w tym roku będę się wykazywała „na odcinku” pierogów, jestem bardzo cierpliwa, więc sprawdzam się w lepieniu.
Jaka jest Pani ulubiona potrawa wigilijna?
A.K.: Pewnie tutaj Państwa zaskoczę, ale kompot z suszu. Uwielbiam go po prostu, ze względu na smak i zapach, i nie pijam – co ciekawe – nigdy poza Wigilią. Nierozerwalnie wiąże się on dla mnie ze Świętami, z tą magiczną atmosferą. Przypomina mi dzieciństwo. Bez kompotu z suszu i koncertu kolęd z płyty CD, koniecznie w wykonaniu zespołu „Alibabki” nie ma u nas Wigilii! To taka nasza mała rodzinna tradycja.
Jaka jest Pani ulubiona tradycja kojarzona z Bożym Narodzeniem ?
A.K.: No cóż, zapewne nie będę oryginalna, ale niezwykle lubię „żywe szopki”, odkąd się tylko pojawiły. W Krakowie taka szopka organizowana jest oczywiście przez oo. Franciszkanów pod ich kościołem (to jest ten kościół i klasztor na ulicy Franciszkańskiej naprzeciwko budynku Kurii Metropolitarnej i tzw. „Okna Papieskiego”). Szopka jest naprawdę widowiskowa i niezwykła, a żywe zwierzęta przyciągają całe rodziny, szczególnie z dziećmi, więc jest mnóstwo świątecznej radości.
Poza tym lubię bardzo świąteczne piosenki w radio. Od razu zaczynam czuć ten dobry, magiczny nastrój, jakoś przyjemniej mi się robi na sercu, gdy słyszę na przykład „Let is snow” Franka Sinatry.
Czy jako dziecko czekała Pani na „pierwszą gwiazdkę”?
A.K.: Oczywiście! Też jest taka świąteczna piosenka, może Pani zna, ale przypomnę jedną zwrotkę: „Nasz mały pokój lśni blaskiem, /tęczą kolorów drzewko gra /bije zegar z daleka, /każdy z nas czeka: /"co Nowy Rok mi da?" Jeżeli zamienimy słowa „Nowy Rok” na „Święty Mikołaj”, to właśnie tak się czułam jako dziecko. Bardzo czekałam na prezenty, szczególnie na książki. Choć najpiękniejszym prezentem jaki dostałam pod choinkę jako dziecko, to były takie pieczątki z kwiatami, które – po odbiciu – można było kolorować. Uwielbiałam je.
Zdania na temat tego kto przynosi prezenty pod choinkę są podzielone. Aniołek, Mikołaj, Gwiazdor w Poznaniu. A jak jest u Pani ?
A.K.: W Krakowie – tylko Mikołaj. Nie znamy tu żadnych innych „obdarowywaczy”. No i na pewno – nie Rodzice, to w ogóle nie wchodzi w grę, prawda?
Jaki byłby Pani wymarzony prezent pod choinką? A może już Pani taki dostała?
A.K.: Dla mnie najlepszym prezentem są rzeczy/sprawy niematerialne: dobre samopoczucie, szczęście, miło spędzone chwile. Moment, kiedy się spotykamy, siadamy razem do stołu, zaczynają się rodzinne opowieści, ktoś śpiewa kolędę – to jest dla mnie ten najlepszy świąteczny prezent. Liczę na to, że i w tym roku byłam grzeczna, więc go dostanę.
Co jest w Pani odczuciu najważniejszą rzeczą w czasie Świąt?
A.K.: Brak pośpiechu i zdenerwowania. Najbardziej chciałabym, żebyśmy w Święta mogli się po prostu cieszyć Świętami. Wiem, że to niełatwe, bo każdy z nas pracuje, a jest tyle rzeczy do zrobienia, ale chyba to byłoby cudnym prezentem. Ten spokój świąteczny. Często jest tak, że w Święta dodatkowo się stresujemy, bo coś jest niezapięte na ostatni guzik, czegoś zapomnieliśmy. A chciałoby się po prostu posiedzieć przy choince, popatrzeć na śnieg, obejrzeć komedię romantyczną w świątecznej odsłonie i po prostu… odetchnąć tą magiczną atmosferą. Bardzo nam tego życzę!
Czy lubi Pani przygotowania do Świąt? Dekoracje, ozdoby, czyli wszystko to co tworzy ten szczególny nastrój?
A.K.: Lubię. Nawet sprzątam z przyjemnością, choć w tym roku będzie trudno, bo mam już spory zapas powieści świątecznych do czytania i na pewno będę starała się trochę oszukać domowe obowiązki. No, ale do gotowania, czy sprzątania przydatny bywa audiobook. Ostatnio bardzo polubiłam tę formę obcowania z książką, choć słucham wyłącznie kryminałów Agathy Christie. Jestem ciekawa, czy w serii audiobooków wyszło „Boże Narodzenie Herkulesa Poirot”, bo jeśli tak – byłabym usatysfakcjonowana. Mój ulubiony bohater i ulubiona świąteczna tematyka. Kupuję też ozdoby świąteczne i dodatki: kubeczki, dekorację. To taki nieszkodliwy nałóg. Świece o zimowych zapach są po prostu wspaniałe. Trudno się oprzeć i nie będę się wypierała, że ulegam pokusie.
Czy wykonuje Pani samodzielnie jakieś ozdoby choinkowe lub dekoracje świąteczne?
A.K.: W ubiegłym roku na warsztatach organizowanych przez Bibliotekę w Skawinie, w której miałam przyjemność gościć na spotkaniu autorskim, nauczyłam się robić gwiazdy z papieru. To efektowne dekoracje, które można zawiesić w oknach jak girlandy. Razem z synem robimy też dekorowane bombki ze styropianu i renifery z masy solnej. W ubiegłym roku wykonaliśmy też choinkę ze sznurka. Jak widać – staram się zrobić część ozdób własnymi rękoma, nie kupować wszystkiego.
A.K.: Brak pośpiechu i zdenerwowania. Najbardziej chciałabym, żebyśmy w Święta mogli się po prostu cieszyć Świętami. Wiem, że to niełatwe, bo każdy z nas pracuje, a jest tyle rzeczy do zrobienia, ale chyba to byłoby cudnym prezentem. Ten spokój świąteczny. Często jest tak, że w Święta dodatkowo się stresujemy, bo coś jest niezapięte na ostatni guzik, czegoś zapomnieliśmy. A chciałoby się po prostu posiedzieć przy choince, popatrzeć na śnieg, obejrzeć komedię romantyczną w świątecznej odsłonie i po prostu… odetchnąć tą magiczną atmosferą. Bardzo nam tego życzę!
Czy lubi Pani przygotowania do Świąt? Dekoracje, ozdoby, czyli wszystko to co tworzy ten szczególny nastrój?
A.K.: Lubię. Nawet sprzątam z przyjemnością, choć w tym roku będzie trudno, bo mam już spory zapas powieści świątecznych do czytania i na pewno będę starała się trochę oszukać domowe obowiązki. No, ale do gotowania, czy sprzątania przydatny bywa audiobook. Ostatnio bardzo polubiłam tę formę obcowania z książką, choć słucham wyłącznie kryminałów Agathy Christie. Jestem ciekawa, czy w serii audiobooków wyszło „Boże Narodzenie Herkulesa Poirot”, bo jeśli tak – byłabym usatysfakcjonowana. Mój ulubiony bohater i ulubiona świąteczna tematyka. Kupuję też ozdoby świąteczne i dodatki: kubeczki, dekorację. To taki nieszkodliwy nałóg. Świece o zimowych zapach są po prostu wspaniałe. Trudno się oprzeć i nie będę się wypierała, że ulegam pokusie.
Czy wykonuje Pani samodzielnie jakieś ozdoby choinkowe lub dekoracje świąteczne?
A.K.: W ubiegłym roku na warsztatach organizowanych przez Bibliotekę w Skawinie, w której miałam przyjemność gościć na spotkaniu autorskim, nauczyłam się robić gwiazdy z papieru. To efektowne dekoracje, które można zawiesić w oknach jak girlandy. Razem z synem robimy też dekorowane bombki ze styropianu i renifery z masy solnej. W ubiegłym roku wykonaliśmy też choinkę ze sznurka. Jak widać – staram się zrobić część ozdób własnymi rękoma, nie kupować wszystkiego.
Co sprawiło, że zdecydowała się Pani napisać książkę w świąteczno-zimowym klimacie?
A.K.: Zawsze chciałam napisać powieść świąteczną. No i bardzo chciałam wrócić na Święta do Zmysłowa, czyli miejscowości, która jest miejscem akcji serii „Czary codzienności”. Marzył mi się świąteczny ślub w Zmysłowie. Wszystko udało się zrealizować w powieści „Magiczny wieczór”. Mam nadzieję, że jest w niej dużo ciepłej, serdecznej atmosfery Świąt. Chciałam pokazać w tej książce, że miłość naprawdę nas otacza, a szczęście jest blisko, wystarczy chcieć je dostrzec i schwytać.
Jakiego bohatera ze swojej najnowszej świątecznej książki lubi Pani najbardziej i dlaczego?
A.K.: Teraz kiedy książka jest już w rękach Czytelników, mogę chyba przyznać, że moją ulubioną bohaterką z tej części jest Blanka Oszacka. To nowa postać, która pojawia się w Zmysłowie tuż przed Świętami. Młoda kobieta z pewną tajemnicą, trochę zagubiona i niepewna, ale o dobrym sercu i szczerych intencjach. Czy los się do niej uśmiechnie w te Święta? Otrzyma jakiś podarunek? Coś, co zmieni jej życie? Odpowiedź w książce, rzecz jasna, a ja czuję ciepło w sercu, gdy mówię o Blance. To naprawdę przemiła postać, bardzo „świąteczna”, magiczna. Jestem ciekawa, jak odbiorą ją moi Czytelnicy.
A.K.: Zawsze chciałam napisać powieść świąteczną. No i bardzo chciałam wrócić na Święta do Zmysłowa, czyli miejscowości, która jest miejscem akcji serii „Czary codzienności”. Marzył mi się świąteczny ślub w Zmysłowie. Wszystko udało się zrealizować w powieści „Magiczny wieczór”. Mam nadzieję, że jest w niej dużo ciepłej, serdecznej atmosfery Świąt. Chciałam pokazać w tej książce, że miłość naprawdę nas otacza, a szczęście jest blisko, wystarczy chcieć je dostrzec i schwytać.
Jakiego bohatera ze swojej najnowszej świątecznej książki lubi Pani najbardziej i dlaczego?
A.K.: Teraz kiedy książka jest już w rękach Czytelników, mogę chyba przyznać, że moją ulubioną bohaterką z tej części jest Blanka Oszacka. To nowa postać, która pojawia się w Zmysłowie tuż przed Świętami. Młoda kobieta z pewną tajemnicą, trochę zagubiona i niepewna, ale o dobrym sercu i szczerych intencjach. Czy los się do niej uśmiechnie w te Święta? Otrzyma jakiś podarunek? Coś, co zmieni jej życie? Odpowiedź w książce, rzecz jasna, a ja czuję ciepło w sercu, gdy mówię o Blance. To naprawdę przemiła postać, bardzo „świąteczna”, magiczna. Jestem ciekawa, jak odbiorą ją moi Czytelnicy.
Dziękuję bardzo za udział w wywiadzie.
/zdjęcia: fb autorki, nadesłane przez autorkę/
Cudowna, ciepła książka o dobrych ludziach dla innych ludzi zagonionych, zmęczonych, czas żeby na moment się zatrzymać i popatrzeć jak z nieba sypie śnieg, a renifery stukają kopytkami
OdpowiedzUsuń