"SZCZĘŚLIWA 12-TKA CZYLI GWIAZDY NA GWIAZDKĘ" - AGNIESZKA OLEJNIK - CUDA I CUDEŃKA
Tradycja mówi, że na stole wigilijnym powinno być 12 potraw. A jak było w Pani domu rodzinnym?
A.O.: Szczerze mówiąc - nie pamiętam. Zwracałam uwagę raczej na jakość, nie na ilość. Innymi słowy, na stole obowiązkowo musiały się pojawić ukochane przez wszystkich uszka, barszcz, kompot, smażona ryba, keks i śledzie. Reszta stanowiła jedynie dodatek.
Czy kontynuuje Pani tę tradycję u siebie w domu?
A.O.: Zakładanie rodziny to sztuka kompromisu. Ja i mąż pochodzimy z innych regionów Polski, mieliśmy zupełnie inne przyzwyczajenia i upodobania kulinarne, trzeba więc było to i owo pozmieniać. Właśnie w ramach "docierania się" zrezygnowaliśmy na przykład z ryby. Po latach wspólnego życia nasze menu wigilijne różni się od tego, co oboje jadaliśmy w domach rodzinnych.
Jaka jest Pani ulubiona potrawa wigilijna?
A.O.: Uszka z barszczykiem. Zdecydowanie.
Jaka jest Pani ulubiona tradycja kojarzona z Bożym Narodzeniem?
A.O.: Choinka. Nawet nie jej ubieranie, tylko moment, w którym wnosi się ją do domu. Zawsze odbywa się to wieczorem, a wraz z drzewkiem wpuszczamy przez drzwi noc, zapach lasu i tę ulotną magię.
Czy jako dziecko czekała Pani na „pierwszą gwiazdkę”?
A.O.: Tak, ale często nie było jej widać, bo niebo zasnute było chmurami. Dlatego z biegiem czasu zaczęłam po prostu czekać na zmrok.
Zdania na temat tego, kto przynosi prezenty pod choinkę, są podzielone. Aniołek, Mikołaj, Gwiazdor w Poznaniu. A jak jest u Pani ?
A.O.: Oczywiście, że Mikołaj. Zresztą poznałam go osobiście, byłam u niego w biurze w Rovaniemi w Finlandii i nie mam wątpliwości, że nie jest aniołkiem ani żadnym Gwiazdorem. ;)
Jaki byłby Pani wymarzony prezent pod choinką? A może już Pani taki dostała?
A.O.: Jeszcze nie dostałam, niestety. Byłby to taki specjalny gadżet, jaki dostała Hermiona - chyba w "Więźniu Azkabanu" - służący do cofania czasu. Jedyne, czego mi brakuje do szczęścia, to czas.
A.O.: Radość moich dzieci. I dorosłego syna, i nastolatka, i malucha.
Czy lubi Pani przygotowania do Świąt? Dekoracje, ozdoby, czyli wszystko to co tworzy ten szczególny nastrój?
A.O.: Lubię wszystko poza zwariowanym sprzątaniem. Wolę sobie sprzątać dom stopniowo, niż w ostatnim tygodniu stawać na głowie, żeby wszystko błyszczało. Zresztą - po co ma błyszczeć? Dom to nie muzeum.
Lubię przystrajać okna, parapety, ustawiać świece i zawieszać jakieś zabawne zawieszki: pękate aniołki i leniwe reniferki. Uwielbiam też nakłuwać pomarańcze goździkami - kocham ten zapach!
Czy wykonuje Pani samodzielnie jakieś ozdoby choinkowe lub dekoracje świąteczne?
A.O.: Uwielbiam dekoracje - trochę szydełkuję, bawię się w decoupage, robię też nietypowe ozdoby, na przykład aniołki z patyków ze skrzydełkami z piórek ptasich, pieczołowicie zbieranych przez cały rok w pobliskim lesie. Nie zawsze wychodzi z tego dzieło sztuki, ale sprawia mi to frajdę nawet wówczas, gdy wyjdzie śmiesznie zamiast ładnie.
Co sprawiło, że zdecydowała się Pani napisać książkę w świateczno-zimowym klimacie?
Wcale nie miałam takiego zamiaru. "Cuda i cudeńka" zaczynają sie jesienią i właściwie nie planowałam zakończyć ich w okresie świątecznym. Miał to być jeden tom, którego akcja miała sięgać aż do lata. Jednak historia mi się rozrosła i dlatego musiałam podzielić ją na dwie części - w jakiś naturalny sposób ten podział wypadł właśnie w Boże Narodzenie.
Jakiego bohatera ze swojej najnowszej świątecznej książki lubi Pani najbardziej i dlaczego?
Oczywiście uwielbiam Lenę, bo zazdroszczę jej cudownego charakteru. Ale moim ulubieńcem jest Hubert. Nienachalny, umiejący cierpliwie czekać, inteligentny i przystojny, choć nie w żurnalowy sposób. W drugim tomie pokaże, że jest naprawdę wartościowym młodym człowiekiem. :)
Dziękuję bardzo za udział w wywiadzie.
Komentarze
Prześlij komentarz