Wielkie wydarzenia powodujące nieodwracalne zmiany w życiu czasami zaczynają się od nic nieznaczącej sytuacji.
Po seriach „Magiczne miejsce” oraz
„Czary codzienności" Agnieszka Krawczyk powraca z pierwszym tomem
kolejnego cyklu. Czy „Kamienica pod Szczęśliwą Gwiazdą”
będzie dla autorki „Uśmiechem losu”? Czy czytelnicy pokochają
nowych bohaterów?
Zuzanna z dwójką dzieci sprowadza się
do Krakowa, aby ułożyć swoje życie od nowa. Ma za sobą nieudany
związek oraz karierę pianistki, która zakończyła się w momencie
pojawienia się bliźniąt. Ich ojciec nie uczestniczy w życiu Basi, Jasia oraz ich matki. Dzięki uprzejmości ojczyma, młoda mama
zajmuje mansardę w kamienicy na ulicy Gwiaździstej. Praktycznie od
samego początku zaprzyjaźnia się z kobietami z rodziny
Jakubowskich, których imiona odwołuję się do Szekspira, a które to
stają się jej nową rodziną oraz niebywałym wsparciem. Wszystko,
zdawać by się mogło, zaczyna się układać. Jednak mieszkańcy
kamienicy nie mogą spać spokojnie. A to za sprawą listu od
notariusza, który zwołuje w
imieniu właściciela spotkanie lokatorów, aby przedstawić im
warunki dalszego mieszkania na ulicy Gwiaździstej. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie
fakt, że wszyscy myśleli, iż po śmierci członków rodziny
Mincerów, kamienica przeszła w zarząd miasta. Co będą musieli
zrobić, aby zachować swoje mieszkania? Czy Zuzanna odnajdzie się w
nowej, krakowskiej rzeczywistości? I jaką tajemnicę skrywają mury
kamienicy pod Szczęśliwą Gwiazdą?
Agnieszka Krawczyk zabiera nas
w najnowszej książce w podroż do Krakowa. I wiecie co? Muszę wam się do czegoś przyznać. Do tej
pory nie przepadałam za tym miastem. Tak wiem, że wielu z was z
pewnością nie mieści się to w głowie, bo jak możne go NIE KOCHAĆ? A jednak. Dla mnie było to miejsce zatłoczone, pełne
pędzących w wielu kierunkach, zamyślonych ludzi, do którego
wpadałam i z którego wyjeżdżałam po zajęciach na studiach
zaocznych. Ale teraz, czytając „Kamienicę pod Szczęśliwą Gwiazdą”, odkrywam go na nowo! Dzięki autorce miasto, które
do tej pory jawiło mi się w niezbyt jasnych barwach, staje się miejscem, do którego chcę pojechać. Zobaczyć te wszystkie
urokliwe alejki, stare kamienice, odwiedzić krakowskie Dębniki. Nie tylko aby poczuć się jak bohaterka powieści Agnieszki Krawczyk, ale
także po to by spojrzeć na nie oczami autorki i dostrzec to nietypowe
piękno, o którym pisze w swojej książce.
A jeżeli jesteśmy już przy pisaniu,
to nie sposób nie wspomnieć o języku. Ci z was, którzy czytali
niektóre moje recenzje, mogli zauważyć, że zwracam często uwagę
na język jakim operuje autor. Może to wydać się dziwne, ale w
dzisiejszych czasach, w których króluje bylejakość, gdzie niejednokrotnie
spotykamy się z pozycjami wydawniczymi, które są napisane językiem
potocznym, który niestety pozostawia wiele do życzenia,
muszę po prostu wyróżnić Agnieszkę Krawczyk. Jej książki
napisane są pięknym językiem. Nie chodzi nawet o to, że stosuje
wyszukane słownictwo. Nie. Jej powieści mogą być stawiane jako
przykład, jak można pisać tak po prostu, zachowując jednocześnie dbałość o kulturę języka polskiego.
Wracając do fabuły „Kamienicy...”.
Przyznam się, że początkowo trudno było mi się wgryźć w tę
książkę. Mocno rozbudowany wstęp powodował, że ze
zniecierpliwieniem czekałam, aż akcja się rozwinie. Jednak kiedy
już to się stało, to „połknęłam” tę historię w całości.
Autorka wykreowała w niej świat,
który pozornie nie różni się od tego, który możemy zobaczyć za oknem, a jednak...
Mamy do czynienia z powieścią, która zabiera czytelnika w świat
nietuzinkowych mieszkańców tego nietypowego miejsca. Znajdziemy w
nim paletę barwnych bohaterów i prawdziwą mieszankę wybuchową
łączących ich relacji, na różnych płaszczyznach pokoleniowych i sąsiedzkich. Każdy jest
wyjątkowy na swój sposób. Widać, że autorka włożyła dużo
pracy w ich kreację, żaden z nich bowiem nie przypomina drugiego.
Wśród nich moje serce skradła z całą pewnością Klara
Pieniążkiewicz. Nazwałabym ją „prawdziwą damą starej daty”.
Wielbicielka Rachmaninowa, elegancka, choć współcześnie jej
kreacje mogą wydawać się kuriozalne, ma w sobie to „coś”,
dyskretną dystynkcję i tajemnicę, którą skrzętnie ukrywa.
Podsumowując:
Agnieszka Krawczyk oddała w ręce
swoich czytelników kolejną „książkową tajemnicę”.
Przekazała w niej miłość do rodzinnego miasta, które widziane
jej oczami, przyciąga niczym magnes. Polecam jej lekturę miłośnikom
powieści obyczajowych, w których kryje się wiele wątków,
pozornie rozsypanych niczym elementy układanki, a jednak połączonych
w zgrabną całość. A wszystko to napisane pięknym językiem,
który sprawia, że „Kamienicę pod Szczęśliwą Gwiazdą” czyta
się z dużą przyjemnością. Teraz pozostaje mi czekać na kolejny tom i powiem wam, że podskórnie czuję, iż autorka jeszcze nie raz nas zaskoczy.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję
Wydawnictwu Filia i ONA CZYTA. Autorce dziękuję za wymienienie mnie
w podziękowaniach. Dla każdego czytelnika, w tym także dla mnie, jest to
ogromne wyróżnienie.
Komentarze
Prześlij komentarz