TU DZIEJE SIĘ MAGIA, czyli moje miejsce do pisania - Nina Majewska-Brown "Mąż na niby"

W związku z premierą książki "Mąż na niby" zapraszam was na wywiad z autorką - Niną Majewską - Brown, z którego dowiecie się m.in. gdzie powstają jej książki i bez czego nie wyobraża sobie pisania.
Pani ulubione miejsce do pisania to ...?

Kanapa! Czują się na niej jak na domowym miejscu dowodzenia. Z jednej strony mam wgląd w to co dzieje się w mieszkaniu, z drugiej jednym okiem mogę rzucić na to co w telewizji. Mam wielokrotnie podzielną uwagę, co samą mnie zaskakuje. Niestety nie mam komfortu rzucenia wszystkiego i zamknięcia się z komputerem w samotni. Może to i dobrze, bo pewnie miałabym poczucie pisania na akord, a tak z doskoku, w różnych interwałach czasowych, mogę zanurzać się w alternatywnym świecie.

Podczas pisania „podręczy musthave” to … ?

W zasadzie nie mam wielkich wymagań – teoretycznie, bo czarna kawa z kostką gorzkiej czekolady i szklanka gazowanej wody muszą być zawsze, koty same ładują się na kolana usiłując zepchnąć z nich laptopa. Nim zabiorę się za pisanie kolejnej książki funduję domowi totalny detoks, polegający na sprzątaniu i tak sprzątniętych powierzchni. Mam wrażenie, że ład wokół porządkuje też myśli i pisanie w domowych pieleszach nie będzie stygmatyzowane przez wyrzuty sumienia, że czymś się nie zajęłam. Praca w domu przy moim charakterze jest dużym wyzwaniem, niestety zawsze dojrzę gdzieś kurz, którym miałabym ochotę zająć się w pierwszej kolejności. Jestem rasową panią domu, przyjaciele (na szczęście nie znając wszystkich zakamarków) twierdzą, że jestem perfekcyjną panią domu, a ja po prostu lubię swoje gniazdo.

Na czym najczęściej notuje Pani swoje pomysły dotyczące książek ?

Na wszystkim co się da: serwetkach, skrawkach biletów, kartonikach po słodyczach, dłoniach, czymkolwiek co wpadnie w ręce. Oczywiście produkuję pierdylion karteczek w różnych gramaturach i seriach, na którym pospiesznie notuję przefruwające myśli. Niestety część z nich zapisuję w takim pośpiechu, że po chwili stają się nieczytelne. I choć od rodziny co rusz dostaję kolejny notes, by zakończyć rozsiewanie ich po domu, zapisane w uporządkowany sposób tracą sens i aromat. Zdarza mi się co cenniejsze myśli, cytaty, zasłyszane powiedzonka zapisywać na kartce i przyczepiać do lampy w salonie… ku radości innych.
Moje natchnienie czerpię z … ?

Inspirują mnie ludzie i ich historie, co nie znaczy, że opisuję znajomych, czy rodzinę. Lubię przyglądać się przechodniom na chodniku i zastanawiać skąd wyszli i dokąd zmierzają, gdzie pracują, czy mają rodziny, czy są szczęśliwi, a potem samoistnie zaczyna wykluwać się bohater, który kradnie krok kobiety z korytarza w szkole, uśmiech sprzedawczyni z mięsnego, ciuchy sekretarki spotkanej w biurze i tak dalej. Dużo czytam, oglądam telewizję i słucham radia, po to by trzymać rękę na pulsie nowinek socjologiczno-psychologicznych i sięgnąć po istotny społecznie problemy. Może dlatego tak łatwo czytelniczkom odnaleźć się w moich książkach, utożsamić z bohaterami.

Najczęściej piszę … ?

Najczęściej piszę o poranku, po rytualne zaparzenia kawy i przeczytaniu kilku stron dobrej książki, coraz częściej oznacza to sięganie po dobrą, starą klasykę. Staram się, by moja praca nie kolidowała z czasem spędzanym z rodziną. Lubię również pracować nocą, ale to jest zawsze obarczone ciężkim porankiem, bo przecież i tak muszę syna wyprawić do szkoły. Moje pisanie, dzieje się tak trochę przy okazji prowadzenia domu. Wiecznie odskakuję od klawiatury, a to żeby ugotować obiad, powiesić pranie, czy zrobić coś równie banalnego. Ale nie ukrywam, że kocham taki trochę poplątany rytm.


Proszę w kilku słowach opowiedzieć o swojej nowej książce.

MĄŻ NA NIBY to historia która przytrafiła się niejednej/niejednemu z nas.
 
Bezpieczne, poukładane życie, kochający mąż, dziecko, rodzina, stabilne finanse, czego chcieć więcej? Okazuje się, że Paweł pragnie zdecydowanie więcej i prowadzi od dwóch lat podwójną grę. Ma dwa telefony, dwa domy, dwie kobiety, które teoretycznie kocha i niebawem będzie miał drugie dziecko, bynajmniej nie z żoną. Porzuca domowe pielesze, rozstając się nie tylko z Zosią, ale też z zrozpaczoną córką, wszelkimi domowymi zobowiązaniami i domowym, dotychczas wspólnym budżetem.

Zosia jest zrozpaczona. Miłość i jednoczesna nienawiść do Pawła buzują w niej nie znajdując ujścia, na które nie może sobie pozwolić, by jeszcze bardziej nie burzyć życia córki. Do tego włącza się toksyczna matka, która za zdradę Pawła wini Zosię i wpędza córkę w jeszcze większą depresję. Zosia w obliczu nieszczęścia zostaje sama. Niby ma przyjaciół, rodzinę, ale w rzeczywistości, poza dwoma osobami, nikt nie jest po jej stronie.

Czy po zdradzie i długoletnich kłamstwach można jeszcze kochać? Czy można na nowo zaufać? Jak żyć z toksyczną matką u boku i jak wreszcie sprawić, by córka w tej sytuacji odnalazła swoje małe szczęście?

Bardzo dziękuję za rozmowę. 

/zdjęcia: nadesłane, archiwum prywatne autorki/ 

Komentarze

Prześlij komentarz

instagram

Copyright © NIEnaczytana