"Pod gwiazdami Teksasu" - Katarzyna Misiołek

[…] nigdy nie miej wyrzutów sumienia w związku z cudzymi decyzjami, zwłaszcza jeśli nie miałaś na nie najmniejszego wpływu.

Tym razem nie chrzciny na słonecznej Florydzie, ale zbliżający się ślub Edyty i Stevena są pretekstem do spotkania rodziny Kubiaków w Teksasie.

Sierpień w okolicach Woodville jest upalny i pełen emocji – z całych Stanów zjeżdżają się na wesele goście, przywożąc ze sobą swoje tajemnice, marzenia i plany. Wśród nich są również Malika i Ignacy, którzy nie potrafią zapomnieć o tym, co wydarzyło się między nimi przed rokiem. Czy ich trudna, sekretna miłość ma szansę na szczęśliwe zakończenie? I czy oboje pragną jeszcze walczyć o to uczucie?
Na olbrzymim ranczu Carterów, przyszłych teściów Edyty, atmosfera z godziny na godzinę się zagęszcza – szeptem wymieniane są rodzinne ploteczki, ktoś zobaczył coś, czego nie powinien widzieć, ktoś inny nagle porzuca wszystko to, o czym dotąd marzył… Co się wydarzy, zanim rodzina Kubiaków rozjedzie się do domów? Pod gwiazdami Teksasu może się wydarzyć wszystko...

Często tłumimy w sobie uczucia. Pozwalamy, by ukryte rozgościły się w naszym wnętrzu. Jeśli są pozytywne, czujemy się szczęśliwi. Co jednak kiedy są kumulacją negatywnych emocji, które jątrzą się niczym niezabliźniona rana, nie pozwalając nam odciąć się od przeszłości, za którą już dawno powinniśmy zamknąć drzwi? Bywa, że zaczynają nad nami dominować, a aktualne życie jest im wciąż podporządkowane, choć nie do końca nawet zdajemy sobie z tego sprawę, pozwalając, by wspomnienia sprzed lat napływały przez wciąż uchylone drzwi do tego, co już było…
„Pod gwiazdami Teksasu” to kontynuacja losów bohaterów dylogii Katarzyny Misiołek. I powiem Wam, że autorka świetnie poradziła sobie z tzw. klątwą drugiego tomu, bowiem odnoszę wrażenie, że książka nie tylko trzyma poziom, ale jest nawet ciut lepsza. Ewidentnie pisarka zadomowiła się w codzienności wykreowanych przez siebie postaci, choć może to ja poczułam się tutaj jak u siebie, mimo małej zmiany lokalizacji? Ta seria ma w sobie coś świeżego. Niby klasyczna obyczajówka, a jednak zarówno otoczenie, w którym rozgrywają się główne wątki, jak i tematy, które autorka wzięła na tapet, są nieco inne i odbiegają od schematyczności gatunku.
Zbliża się ślub Edyty i Stevena, który jest pretekstem do spotkania rodziny Kubiaków w Teksasie. I jak to bywa przy tego typu wydarzeniach – emocje sięgają zenitu. Tutaj nie tylko klimat sprzyja podgrzewaniu atmosfery, ale także uczucia, które buzują, doprowadzając do niespodziewanych zwrotów akcji. Autorka skupia się w tym tomie przede wszystkim na miłości, która ma wiele twarzy. Mamy uczucie, które oto ma zostać zwieńczone na ślubnym kobiercu. To zakazane, które wciąż jest ukrywanie przed światem i zsuwane na drugi plan, jako coś niewłaściwego, zważywszy na okoliczności i rodzinne relacje. Ale także uczucie, które wydawać by się mogło przeszło już „do lamusa”, a jednak brak bliskiej osoby odnowił" płomień, który już dawno zgasł. Pytanie, czy aby na pewno…?
Katarzyna Misiołek prowadzi czytelnika przez meandry różnych uczuć, które grają tutaj pierwsze skrzypce. Niezależnie od poziomu zażyłości bohaterów, powieść jasno pokazuje, że niewyjaśnione żale, skumulowane przez lata, mogą stać się powodem do rozpadu i zerwania relacji. Brak rozmowy, a przede wszystkim szczerości, nie tyle z partnerem, ile z sobą samym, może mieć zgubne konsekwencje. Mam wrażenie, że w drugim tomie autorka daje szanse bohaterom na to, by rozliczyć się z przeszłością. By trzeźwo i z dystansem spojrzeć na popełnione błędy, na zakończone już związki, na analizę tego, czego tak naprawdę pragną, by w końcu pójść własną ścieżką. Ten rachunek zysków i strat nie jest łatwy, zwłaszcza gdy trzeba stanąć z pewnymi skrywanymi urazami twarzą w twarz. Niemniej jest to potrzebne, by oczyścić atmosferę, a ta w rodzinie Kubiaków od dawana jest zbyt gęsta na to, by jej członkowie mogli nie czuć się z jakiegoś powodu winni.
Podsumowując:

Katarzyna Misiołek w nowej książce zdaje się pokazywać bardzo jasno, jak ważna w każdej sferze naszego życia jest szczerość. Budowanie życia na fundamencie niedopowiedzeń nie jest dobrym wyjściem, a tak niestabilne podwaliny prędzej czy później runą w posadach. Dlatego tak istotne jest, by zanim stworzymy coś nowego, rozliczyć się z przeszłością i wyjaśnić nagromadzone przez lata niewypowiedziane pretensje. Takie podejście dotyczy także, a może przede wszystkim, rodziny. Bo choć jej członkowie kochają się niejako „z całym dobrodziejstwem inwentarza”, są swego rodzaju jednością, to nie można zapominać, że każdy z nich jest kreatorem swojego życia, wybiera własną ścieżkę, bez obciążeń, jakie nieść mogą decyzje poszczególnych jej członków. To idealna powieść na lato, która dostosowuje się niejako do aury, bo autorka potrafi podgrzać atmosferę, ale i schłodzić niejako czytelnicze serce, kreśląc opowieść o blaskach i cieniach relacji w rodzinie patchworkowej. Muszę przyznać, że to była bardzo ciekawa podróż, do której Was zachęcam. Jeśli „literacki urlop”, to koniecznie z dylogią „Miasteczko Tarpon Springs"!
 
Książkę można zamówić tutaj: KLIK
 
 [Post sponsorowany przez Wydawnictwa FLOW].

 

 

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana