"40. Raków" - Agnieszka Peszek

 

Ktoś kiedyś powiedział, że cierpliwość jest cnotą, którą można wyćwiczyć. Jeżeli tak, to ja wyćwiczyłam ją do perfekcji".

Traumy z dzieciństwa są nieodłącznym elementem naszej dorosłości. Niczym cienie wyłażą z najgłębszych zakamarków naszej podświadomości, by nadal siać zniszczenie, determinując nasze zachowanie mimo upływu lat. Niewielu daje sobie z nimi radę, niektórzy walczą, inni zaś opędzają się jak od nachalnej, niechcianej muchy, nie do końca mając świadomość, że u fundamentów postrzegania przez nich świata leżą właśnie wydarzenia z czasów, które powinny być pełne beztroski. Ale nie każdy miał takie szczęście…
Co to była za książka! Wciągająca jak bagno, które pochłania nas z każdą przewracaną stroną. I sami już nie wiemy, czy więcej w nas strachu przed całkowitym zanurzeniem, czy ekscytacji. Takie właśnie skrajne emocje towarzyszyły mi podczas czytania „40. Raków”. To powieść dla osób, które lubią zagmatwane śledztwa; tutaj w wyniku których policja próbuje rozwikłać przyczynę makabrycznych zgonów. A raczej wysnutych na postawie znalezisk w postaci fragmentów ciał różnych kobiet. Kim jest sprawca? Czy to początek serii zbrodni? Agnieszka Peszek snuje zawiłą opowieść, która trzyma w napięciu, podsycana wielotorową narracją. Czytelnik ma okazję jednocześnie śledzić mordercę, spróbować odkryć jego motywy oraz pracę policji, z którą ten zdaje się bawić w kotka i myszkę. Pewny siebie, zimny, wyzuty z emocji mężczyzna, który na zewnątrz w niczym nie przypomina kogoś, kto może dopuścić się takich okrutnych czynów. A jednak… Prawdziwe demony śpią ukryte w nas, nawet nie wiemy, kiedy wypuścimy je na światło dzienne, by siały zniszczenie…
Równie intrygującym wątkiem poza tym kluczowym związanym ze zbrodniami, jest historia postaci nazywanej ONA. Tutaj autorka dała popis psychologicznej analizy osoby, która wyszła z domu, w której nie zaznała ani grama miłości i czułości. Dzięki tej narracji czytelnik ma okazję obserwować, jak to niekochanie wpływa na młodą dziewczynę, jak ta bohaterka ewoluuje, zmienia się, zaczyna walczyć o swoje… Muszę przyznać, że śledziłam jej losy z niemniejszym zainteresowaniem, jak zagadkę makabrycznych znalezisk i wprost nie mogłam doczekać się tego, czy i w jaki sposób te wątki zostaną ze sobą splecione. I choć tajemnicze postaci są dwie, ONA i ON, to mam wrażenie, że to jednak tej kobiecej autorka poświęciła więcej uwagi, pokazała jej portret psychologiczny z szerszej perspektywy, stąd ta bohaterka koncentruje znaczną część czytelniczej uwagi. 
Podsumowując:

Czy traumy z dzieciństwa mogą tłumaczyć moralne zepsucie osób, które są ich ofiarami? Odpowiedź na to pytanie wydaje się prosta, jednak wraz z lekturą powieści Agnieszki Peszek zaczynamy się zastanawiać głębiej nad jednoznacznością swoich przekonań. Bo choć nie ma usprawiedliwienia dla morderstwa, okrucieństwo, jakie serwują nam najbliżsi w okresie, który powinien być tożsamy z beztroską, ranią równie bardzo, pozostawiając po sobie rany, które być może już nigdy nie zostaną zabliźnione… Agnieszka Peszek snuje opowieść, która wywołuje ambiwalentne odczucia, zwłaszcza względem negatywnych postaci. „40. Raków” to powieść, która przeraża i fascynuje, odpycha i pociąga jednocześnie. Jedyne co nie daje mi spokoju to zakończenie. Mam nieodparte wrażenie, że jeśli chodzi o tę historię, autorka nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. A przynajmniej mam taką nadzieję, bo jak dla mnie zabrakło spójnego zamknięcia wszystkich wątków. W pewnym momencie fabuła zostaje ucięta, co z jednej strony, satysfakcjonuje, bo daje odpowiedź na niektóre pytania, a z drugiej, pozostawia z kilkoma wątpliwościami i ciekawością tego, co będzie dalej? Właśnie – co dalej, droga autorko? Czy będzie jakiś ciąg dalszy? 
 
Książkę można zamówić tutaj: KLIK
 
 
 
[materiał sponsorowany przez Autorkę]  
  

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana