"Narzeczona i hrabia" - Joanna Wtulich
– Nie sposób uciec od tego, kim jesteśmy, nawet jeśli przez chwilę dane nam było wcielić się w kogoś zupełnie innego [...]".
Ostatnia ryzykowna misja, płomienne uczucie i dylematy z przeszłości, która nie daje o sobie zapomnieć…
Krysia Podolska znajduje bezpieczną przystań w Königsberg, pod
skrzydłami księżnej Ludwiki Radziwiłłowej. Wydaje się, że dziewczyna ma w
końcu szansę wrócić do domu i zostać szczęśliwą żoną Roberta Bréhana.
Kiedy jednak wielcy tego świata podejmują decyzje, nie zważają na dobro
zakochanych szlachcianek. Robert zostaje obarczony ważnym zadaniem
przejęcia skradzionych polskich regaliów z rąk pruskich.
Jak zakończy się jego misja? Czy Krysi uda się ocalić wybranka od śmierci?
Czy dziewczyna pokona wszelkie przeszkody i zdobędzie serce tego jedynego?
Która siła jest większa – głosu serca czy szlacheckiego honoru?
Ja wiedziałam, że tak będzie! Że autorka dostarczy nam nie lada wrażeń w finałowym tomie „Sagi napoleońskiej”. Ale żeby nie było tak łatwo, wodziła nas za nos podczas lektury, wprawiając nasze serce w stan przedzawałowy, wciąż poddając w wątpliwość, czy ta opowieść zakończy się happy endem? I czymże on będzie dla poszczególnych bohaterów, bo już w poprzednich tomach Joanna Wtulich dała się poznać jako „literacka zawadiaka”, która stawia przed czytelnikiem wyzwania, nie dając odpocząć przy rwącej jak rumak w galopie fabule. Tak też było w przypadku „Narzeczonej i hrabiego”, gdzie śledzimy dalsze losy Krysi Podolskiej. Niegdyś delikatne i zahukane dziecko, na każdym kroku besztane przez matkę, teraz młoda kobieta, która wykazała się wielką odwagą, stając przeciwko decyzji rodziców o niechcianym zamążpójściu. Odwagą i nie lada sprytem mimo eterycznej postury i delikatnego usposobienia, które wraz z upływem czasu ulegało zmianie. I poniekąd czwarty tom o metamorfozie bohaterki traktuje. Z zaciśniętymi w geście wsparcia kciukami czytelnik śledzi jej poczynania, mając nadzieję, że nie tylko zyska odrobinę pewności siebie, ale odnajdzie prawdziwe szczęście.
W najnowszej powieści Joanna Wtulich nadal splata fikcję z prawdą historyczną, okraszając to wszystko szczyptą humoru, niespodziewanych zwrotów akcji, intryg, rozbojów!, ale przede wszystkim… miłości. O tak, stanowczo to uczucie króluje, dostarczając nam wielu emocji, zwłaszcza wtedy, kiedy niesieni na fali fabuły, wciąż nie mamy pewności, czy takowe zatriumfuje. Przeszkód bowiem autorka ma bez liku i zapewne z przewrotną satysfakcją, serwowała je swoim postaciom, kreśląc opowieść o losach Krysi i Roberta.
Czytając, cały czas uśmiechałam się pod nosem, ciesząc się jak dziecko i niemal wykrzykując: „dobrze!”, „precz z nim”, „no, wreszcie się doigrał!, „kobieto, weź swoje życie we własne ręce!” i temu podobne słowa „padały” w moich myślach. Choć przyznaję, że były momenty, że bałam się, iż autorka tak pokieruje wydarzeniami, że będziemy się na nią gniewać. No ale… Nie powiem jednak, czy tak się stało i w której części powieści takie obawy się pojawiały. Nadmienię tylko, że jeśli ktoś czytał poprzednie tomy, to będzie ukontentowany zakończeniem. Ja jestem. Chociaż… szkoda, że to już finał tej opowieści.
Podsumowując:
Wielka miłość i wielka historia pożenione w niezwykle sprawny i nieco przewrotny sposób – oto Joanna Wtulich w najlepszym wydaniu. Ukoronowanie serii przynosi równie dużo emocji, co poprzednie tomy, więc nie będziecie się nudzić, czytając o losach rodzeństwa Podolskich oraz ich przyjaciół i rodziny. Ryzykowne decyzje, honor, który staje na drodze miłości, zagadki z przeszłości i niecne czyny, które kiedyś będą musiały wyjść na światło dzienne – to i o wiele więcej znajdziecie w książce „Narzeczona i hrabia”. Świetnie oddany klimat epoki, charakterne postaci i humor, choć może nieoczywisty, a jednak obecny. Sprawiedliwość kontra ludzkie intrygi zmierzające do realizacji własnych celów, a także uczucie, które wiele przeszło, by móc rozkwitnąć. Jak zakończy się ta pasjonująca opowieść? Przekonajcie się koniecznie, sięgając po finałowy tom „Sagi napoleońskiej”.
Komentarze
Prześlij komentarz