"Schody do lata" - Magdalena Kordel [PRZEDPREMIEROWO]



Jak to powiedziała kiedyś jedna z sióstr Kazimierczakówien: nas jest tu dużo i nigdy, przenigdy nie pozwalamy krzywdzić tych, na których nam zależy. Ot, taka specyfika dużych rodzin i malutkich miasteczek.

Drugi tom ciepłej i dającej nadzieję serii „Przystań Śpiących Wiatrów”.

Melania nie może dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Choć tłumaczy narzeczonego na wiele sposobów, staje się jasne, że Mel doświadcza przemocy psychicznej. Na szczęście nie jest sama. Na pomoc rusza ekipa ratunkowa złożona z sióstr i brata. Przecież rodzeństwo zna siebie nawzajem jak nikt inny i zawsze stoi za sobą murem!
W ich misję wtajemniczony zostaje również Wiktor, ekscentryczny właściciel dworku w Kotkowie. I to on, a właściwie pewien duch z przeszłości, może zrobić dla Meli najwięcej. Tak powstaje plan idealny, którego główne punkty wiodą nie tylko przez urokliwe Kotkowo, ale i czarowne miejsca w Bieszczadach, pełne zadziwiających historii.

 

Wybór. Zawsze jakiś istnieje. Nawet jeśli boisz się postawić pierwszy krok w obranym wcześniej kierunku, masz taką możliwość. Bywa, że ktoś ten wybór próbuje ci odebrać. Odziera cię z pewności, że zasługujesz, by decydować o tym, jak ma wyglądać twoje życie, zrozumieć, co daje ci prawdziwe szczęście. Ze strachu okopujesz się w przekonaniu, że nie dasz rady. Tłumaczysz siebie z bierności, nie widząc, że to, czym jesteś na co dzień „karmiony”, to kłamstwa, które oddalają cię od tego, co ważne; od tych, którzy cię kochają. Czasami potrafisz to dostrzec bardzo szybko, innym zaś razem musi nastąpić wstrząs, który pozwoli otworzyć oczy na prawdę…
W drugim tomie serii Magdalena Kordel ponownie zachwyca! Po cudownej „Wiośnie cudów” nadszedł czas na „Schody do lata”, na historię kolejnej z rodzeństwa. Tym razem czytelnik poznaje Melę i jej losy. Choć wydawać by się mogło, że kobieta ma wszystko, czego można oczekiwać od życia: narzeczonego, pracę, która jest także jej pasją, to z określonego powodu jej oczy straciły blask, a bohaterka niknie w oczach i zamyka się w sobie… Melania próbuje sobie i innym tłumaczyć, że wszystko jest w porządku, jednak na światło dzienne wychodzi bolesny fakt… kobieta jest ofiarą przemocy psychicznej, której doświadcza ze strony swojego partnera. Czy odnajdzie w sobie wystarczającą ilość siły, by odciąć toksyczną pępowinę?
W nowej książce Magdalena Kordel z właściwymi sobie wrażliwością i ciepłem kreśli opowieść o kobiecie. Tej, która uwierzyła, że nie jest nic warta. Tej, która dała się omamić pustym deklaracjom miłości, która została uwięziona w mackach psychicznej manipulacji. Tak ciężko czyta się o tym, jak bardzo cierpi, jak przemoc, która w tym przypadku nie jest tożsama z podniesioną w geście agresji pięścią, ale „razami” zadawanymi jej wnętrzu, duszy i sercu, niszczy ją dzień po dniu… Autorka zwraca uwagę na to, jak łatwo jest nie zauważyć, że bliska osoba zmaga się z takim właśnie piekłem, gdyż narcyz skutecznie odgradza swoją ofiarę od przyjaciół i rodziny, roztaczając swój czar i złudny obraz wizerunku bez skazy.
W „Schodach do lata” najbardziej urzekła mnie podróż w przeszłość, której doświadczamy za sprawą starych dzienników, jakie skrywa biblioteka Przystani Śpiących Wiatrów. Dzięki nim poznajemy historię rodziny ekscentrycznego pana Wiktora, która w pewien sposób jest bliska Meli. Magda Kordel maluje słowem, zarówno jeśli chodzi o obraz teraźniejszości, jak i lat minionych, do których przenosimy się dzięki wiernie oddanemu klimatowi tamtych czasów. Obie linie fabularne przenikają się, intrygując czytelnika, wzruszając i wywołując uśmiech na twarzy, bowiem zarówno wydarzenia z przeszłości, jak i te, które dzieją się tu i teraz, chwytają za serce, które lektura powieść wypełnia przeróżnymi emocjami aż po brzegi.
Nie sposób nie wspomnieć i w przypadku tego tomu, o cudownym pokazaniu Przystani. O tym, jak autorka tchnęła weń duszę. To miejsce wyjątkowe pod wieloma względami. Z jednej strony, intryguje tajemnicza aura, która się nad nim unosi, dreszczyk niepokoju związany z duchami tych, którzy zdają się wciąż w nim przebywać, a z drugiej fakt, że ten dom potrafi dać ukojenie. Prawdziwie jest przystanią, w której spokój i szansę na nowe, lepsze życie mogą od lat odnaleźć kolejni „rozbitkowie”. On ma wielkie serce, do którego jest w stanie przytulić tych, których obdarzy zaufaniem. Tych, którzy są godni, by przekroczyć jego próg. Ludzi, którzy mają w sobie ogromną wrażliwość, by docenić, to co kryją te pełne sekretów mury.


Podsumowując:

Jestem zachwycona tą historią! Magdalena Kordel ponownie mnie urzekła. Tak pięknie „pożeniła” przeszłość z teraźniejszością, klimat starego domu z czułością i siłą, jakie można odnaleźć wśród członków rodziny, do której należy Mela, bohaterka, która w tym tomie wysuwa się nieznacznie na pierwszy plan. Wsiąkamy w opowieść autorki, z wypiekami na twarzy śledzimy losy tych, którzy żyją tu i teraz oraz tych, których codzienność została opisana na kartach tajemniczych dzienników, czytanych w otoczeniu woluminów starej biblioteki. Utkała opowieść o miłości, która niejedno ma imię. Bywa ułudą, która nas rani, nadzieją na wspólne szczęście, które może się nie ziścić, a także niedostrzegalnym uczuciem, do którego trzeba dojrzeć, by móc się nim rozkoszować. W tym tomie razem z bohaterami przenosimy się również w malownicze Bieszczady, które odgrywają ważną rolę i są swego rodzaju klamrą, która spaja obie linie fabularne. Podobnie, jak Przystań Śpiących Wiatrów, która nas „przytula”, ale robi to także wyjątkowa społeczność Kotkowa, która rozczula solidarnością, bezinteresowną chęcią niesienia pomocy oraz wielkim sercem dla wszystkich swoich członków. Zupełnie jak rodzina… Polecam!

Książkę można zamówić tutaj: KLIK

Recenzja "Wiosna cudów"

[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo W.A.B.]

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana