"I tylko wspomnień żal" - Małgorzata Garkowska

 

Nie mówili nic i nie wspominali, żeby nie przywoływać tego, co mogło boleć. Wystarczało tu i teraz. 

  

O miłości napisano już wiele. O jej znaczeniu, sile, niezłomności. O tym, jakim może być wsparciem w czasie największego mroku. Że może być tym jasnym promieniem, w którego kierunku podążamy, wciąż mając nadzieję, że dwa serca spotkają się znów nawet w obliczu wojennej pożogi. Że rozłąka nie zmąci szczęścia, nie osłabi uczucia, które kiedyś było największą radością, a dziś stanowi najcenniejszy skarb, kiedy odarto nas już ze wszystkiego...
Wspaniała to była opowieść, a jej lektura dostarczyła mi tak wielu emocji, że wciąż czuję je w sobie. To taka książka z historią w tle, która wyróżnia się pośród innych z tego gatunku. To jakby na spokojnym oceanie dostrzec jedną, wzburzoną falę, która pędzi w naszym kierunku, by porwać nas w wir wydarzeń. Tak przejmujących, tak bolesnych, a jednak tak eterycznych, nieuchwytnych i pięknych, że nawet nie wiemy, kiedy zauważamy na swoim policzku łzę. Symbol wrażeń i wypełniających serce uczuć balansujących między wzruszeniem a spokojem utkanym na fundamencie nadziei, że to, co złe kiedyś w końcu odejdzie…
Małgorzata Garkowska snuje opowieść o ludziach, którzy doświadczyli najgorszego piekła. O ofiarach bestialstwa, przemocy, traumatycznych chwil, które przetrwali dzięki… „pieprzonemu szczęściu”. Swoje spotkanie mogą zawdzięczać losowi, który zdawał się wiedzieć, co robi, kiedy skrzyżował ich ścieżki. On, poszukujący ukochanej żony, z którą rozdzieliła go wojna. Ona, uciekająca od traumy, która odcisnęła na niej bolesne piętno. Rozbitkowie. Żadne z nich nie do końca wie, czego może spodziewać się za zakrętem, a jednak postanawiają podążać tą powojenną drogą razem. Czy odnajdą to, czego tak uparcie szukają?
To opowieść, która z jednej strony rozdziera nasze serce na drobne kawałki, bo nie sposób przejść bez emocji obok wydarzeń, które były udziałem bohaterów, a z drugiej, otula je ciepłem, nadzieją i wypełnia pokrzepiającą myślą, że, nawet jeśli los bywa podły, a życie nie szczędzi razów, to warto podążać przed siebie, chociażby na ślepo. Bo gdzieś na końcu tej drogi może czekać na nas szczęście. Być może już nie to i nie takie, jakiego pragnęliśmy, jakiego wypatrywaliśmy w błękicie nieba i powolnej wędrówce chmur, ale to nowe, nasze, tożsame z bezpieczeństwem, wsparciem, ukojeniem, które niesie obecność bliskiej osoby. I nawet jeśli przeszłość nieproszona będzie pukać do naszych drzwi, to jest nadzieja na to, że wspomnienia nie będą na wskroś przenikać nas bólem.
Podsumowując:

Wśród tylu powieści z historią w tle trafiłam na prawdziwą perełkę. Doskonale napisaną pod względem realizmu zdarzeń, piękną pod kątem emocji, które, choć bywały trudne, wciąż całą sobą mocno odczuwałam podczas lektury. Małgorzata Garkowska z dużą wrażliwością splata fikcję i prawdę, wrzuca swoich bohaterów w wir wydarzeń, które odmalowane z zachowaniem bolesnych kadrów, stanowią fundament opowieści o miłości, cierpieniu, stracie, a także o poszukiwaniu siebie na zgliszczach wojennej przeszłości. To opowieść utkana na kontrastach. Tutaj nadzieja przeplata się z brakiem wiary w lepsze jutro, miłość z nienawiścią, szczęśliwe wspomnienia z tymi, o których wolelibyśmy zapomnieć… Niezwykle autentyczna, momentami wypełniająca duszę bezbrzeżnym smutkiem, a jednocześnie tuląca do piersi, w której bije serce. A dopóki bije, dopóki kocha, warto żyć, warto budować nowe dobre wspomnienia, których nie odbierze nikt… Polecam!

Książkę można zamówić tutaj: KLIK

 
[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo Flow]

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana