"Pewnego razu w Bellagio" - Zuza Kordel

[…] W tym świecie, w którym dzieje się tyle złego, potrzebujemy widzieć, że jest też dobrze i pięknie. widzieć, że jest też dobrze i pięknie.

Gdy polski temperament spotyka się z włoskim… milczeniem.

Anastazja naprawdę potrzebowała tych wakacji. Przecież właśnie zakończyła kilkuletni związek  i zrezygnowała z pracy. Pomysł, by wyjechać do urokliwego Bellagio, wydawał się idealny. Co ją jednak skusiło, by przy organizacji wypoczynku przyjąć pomoc szalonej ciotki Zeldy? Wiadomo nie od dziś, że jak ciocia się do czegoś zabiera, zawsze kończy się to jakąś niespodzianką. Na przykład taką, że zamiast do pełnego turystów pensjonatu trafia się do starej willi, zamieszkiwanej przez osobliwie milczącego Włocha, z którym nie można się porozumieć nawet po angielsku…

Zuzanna Kordel zaprasza czytelników w zaskakującą, zabawną i relaksującą literacką podróż do przepięknego kurortu w Lombardii, pełnego nie tylko włoskich smaków i aromatów. Okazuje się, że w niewielkim Bellagio możliwe są zarówno wielkie pomyłki, jak i wielkie tajemnice. Czy jednak możliwa jest również wielka miłość.


Czasami, zwłaszcza kiedy za oknem niesprzyjająca pogoda, tęsknimy za pięknymi widokami, za wakacyjną beztroską. Za ciepłem i otulającym nas klimatem przygody, który najczęściej towarzyszy wyjazdom w nieznane w trakcie urlopu. W takie dni chętniej sięgamy po historie, które chociaż na literackiej mapie przeniosą nas w takie miejsce, którego pięknem będziemy mieli okazję się zachłysnąć. Takie podróże nic nie kosztują. Wystarczy odrobina czasu, szczypta uwagi i ahoj przygodo!
Zuzanna Kordel zabiera nas do urokliwego Bellagio, które od niemal pierwszych kroków postawionych przez bohaterkę u progu starej willi, otula nas swoim wyjątkowym klimatem. Zewsząd otaczają nas smaki i aromaty, które wywołują pragnienie, by móc ich smakować nie tylko literacko. I mam wrażenie, że czasami ciężko jest uchwycić na kartach powieści atmosferę i to ulotne coś, co wywołuje w naszej wyobraźni kadry portretujące lokalne krajobrazy, jednak autorce się to udało. Udało się jej przykuć uwagę czytelnika i jednocześnie sprawić, by zapałał uczuciem do wyjątkowego jeziora Como, włoskiego uroku, którego nie sposób odmówić mieszkańcom, nawet Alessandro, choć nie można powiedzieć, że poczujemy do niego sympatię od pierwszego wejrzenia…
„Pewnego razu w Bellagio” to urocza, wakacyjna opowieść, która wywołuje w nas tęsknotę za podróżowaniem, za celebrowaniem czasu wolnego, tego, który pozwala oderwać się od zwyczajnej codzienności. Tęsknotę za wyprawami, z których przywozimy cały bagaż wspomnień, zamknięty w fotografiach lub ulokowanych w naszej pamięci i sercu, jeśli pokochamy miejsce, które mieliśmy okazję odwiedzić. I tę miłość do tamtych regionów Zuza Kordel przelała na karty książki, serwując nam niezapomnianą podróż.
Jednak nowa książka autorki to nie wyłącznie skąpana we włoskim słońcu historia, ale także opowieść o kobiecości. O tym, że czasami los (lub szalona ciotka) zmuszają nas do podjęcia kroków, których nie planowaliśmy. I chociaż wydaje nam się, że nie są one właściwe w trudnym momencie, w którym się znaleźliśmy, to może się okazać, że zgoda na to „szaleństwo” będzie najlepszym, co nas w życiu spotkało. Wszak nie wiemy, co może wydarzyć się pod słońcem Bellagio, nie wiemy, jaki wpływ mogą mieć na nas spotkani przypadkowo na drodze ludzie, ale ważne, by otworzyć się na nieznane. By cofnąć się, a tym samym odnaleźć nowy sens, za którym warto podążać. Złapać znów wiatr w żagle i poddać się mu. Dać się ponieść na skrzydłach odzyskanej energii oraz… miłości. A ta pojawia się najczęściej w życiu niespodziewanie i to chyba jest w niej najpiękniejsze.
Podsumowując:

Jeśli tęsknisz za latem, to daj się porwać w wakacyjną podróż pełną smaków i aromatów rodem z urokliwego Bellagio. Nowa książka Zuzanny Kordel to opowieść, która łączy w sobie humor, beztroskę, ciepło, ale nie brakuje w niej również tajemnic, trudnych doświadczeń oraz… kobiecej przyjaźni, która dla wielu z nas jest opoką na życiowych zakrętach. To opowieść o miłości, która przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie, a także o tym, że czasami musimy wyjść ze swojej strefy komfortu, porzucić to, co do tej pory było dla nas codziennością, bo to właśnie wtedy może się okazać, że dostrzeżemy coś, czego nie byliśmy w stanie zobaczyć wcześniej, zbyt skoncentrowani na pędzie za pracą, realizacją swoich planów, niekoniecznie za celebracją życia. Łatwo popaść w taką pułapkę, dlatego powinniśmy sobie od czasu do czasu pozwolić na odrobinę szaleństwa. Wszak kto nie ryzykuje, ten nie pije… grappy i nie zajada się brioszkami.

Książkę można zamówić tutaj: KLIK


[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo Emocje Plus Minus]


Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana