"Wiatr od morza. Sztorm" - Magdalena Witkiewicz

Na wiele rzeczy, które nam się przytrafiają w życiu, nie mamy wpływu. Ale życie, oprócz przypadków, to też mnóstwo naszych wyborów. 

Wiele lat po maturze Anna otrzymuje zaproszenie na spotkanie absolwentów liceum. To budzi w niej lawinę wspomnień – zarówno tych pięknych, jak i bolesnych.

Z jednej strony chciałaby raz na zawsze zamknąć drzwi do przeszłości, by dawne sekrety nie ujrzały światła dziennego. Z drugiej tęskni za młodzieńczymi latami, gdy świat – mimo szarości PRL-u – wydawał się piękny.
Gdańsk, lata 80. – miasto pełne kontrastów, w którym polityczne napięcia mieszają się z codziennymi radościami młodych ludzi. W tym świecie grupa licealistów walczy o swoje marzenia i miejsce w rzeczywistości pełnej lęków, nadziei i tajemnic. Miłość, zdrada, przyjaźń i dramatyczne wybory splatają ich losy, zmuszając ich do podejmowania decyzji, które będą skutkowały przez całe życie.
Śmierć jednego z przyjaciół staje się punktem, który naznaczy ich wszystkich. Sekrety i niewyjaśnione sprawy kładą się cieniem na ich dorosłym życiu, przypominając, że czasem nie da się uciec od tego, co już minęło.
„Wiatr od morza” to opowieść o młodości w cieniu wielkich przemian, o miłości, lojalności i tęsknocie za czasami, gdy życie wydawało się prostsze, choć wcale takie nie było.
Anna od lat żyje z ciężarem sekretów, których nie zdradziła nawet najbliższym. A może to ona nie dostrzega tajemnic skrywanych przez innych?
Co, jeśli najbliżsi, także mają swoje powody, by niechętnie wracać do przeszłości?


Od morza powiał wiatr. Przyniósł ze sobą wspomnienia z przeszłości. Z lat minionych, które tak szybko odeszły w niepamięć, że dziś ciężko przyzwyczaić się do swojego odbicia w lustrze. Kiedy to zleciało? Serce wciąż młode wyrywa się do życia, a ono naznaczone razami od losu. Bliznami po kolejnym potknięciu, upadku, ranie; bliznami, które nas ukształtowały. I czasem tylko spoglądam wstecz, by przypomnieć sobie zatarte kadry wydarzeń i portrety ludzi, dzięki którym jestem tu, gdzie jestem, jestem tym, kim jestem... By zrozumieć, iż jestem kwintesencją podjętych decyzji i wyborów, które często dokonywane pod wpływem emocji, stały się nieodłączną częścią mnie samej…
Trafiają w moje ręce czasami książki, które czytam z przerwami. Zatrzymuję się na chwilę, łapię głęboki wdech, by, po krótkiej pauzie, znów dać się porwać snutej przez autorkę opowieści. A ta, choć rozwija się niespiesznie, dostarcza mi ogromu emocji… Taką powieścią jest niewątpliwie „Wiatr od morza. Sztorm” Magdaleny Witkiewicz. To historia, która jest zatartym, ale wciąż żywym wspomnieniem, a jednocześnie sentymentalną podróżą do młodości, która, chociaż przypadała na inne lata, niż te opisane w książce, równie bardzo rezonuje w pamięci każdego z nas. Wszak to właśnie ona nas ukształtowała, to wówczas podejmowaliśmy pierwsze, nieporadne jeszcze decyzje, które u progu dorosłości urastały do rangi tych najważniejszych i najtrudniejszych zarazem.
Nowa książka Magdaleny Witkiewicz to nie tylko opowieść o Annie, kobiecie, która wspomina swoją przeszłość, ale to przede wszystkim portret pokolenia, którego młodość przypadła na lata 80. XX wieku. Był to okres burzliwy, czas przemian, „buntu i naporów”, które determinowały codzienność i niejako wymuszały, by stanąć po określonej stronie barykady. Przyspieszony kurs dorastania nie dla każdego był akceptowalny. Dla wielu był bagażem doświadczeń, którego nie mogli udźwignąć… I również o tym jest ta powieść, a także o konsekwencjach naszych wyborów, które rezonują w nas przez lata, zwłaszcza te, których podjęcie odcisnęło na nas jakieś piętno.
„Wiatr od morza. Sztorm” to powieść niezwykle nostalgiczna. Opowieść, która jest jak morska bryza. Otula nas niespiesznie, czasem przenika chłodem, który bezpośrednio koresponduje z wydarzeniami z życia bohaterów wykreowanych przez autorkę. Były momenty, w trakcie czytania, kiedy tak bardzo udzielały mi się ich emocje, kiedy czułam ich niepokój, niewysłowiony żal, poczucie niesprawiedliwości, ale także wewnętrzną siłę, która kazała walczyć w imię słusznej sprawy. To miłość do ojczyzny dla niektórych była tym najważniejszym uczuciem. Uczuciem niełatwym, bywało, że gorzkim, ale z całą pewnością tym, które zachłannie i niemal bez reszty wypełniało serce, nie pozostawiając w nim miejsca dla nikogo i niczego innego...
Podsumowując:

W nowej powieści Magdaleny Witkiewicz młodość zderza się z historią. Zwątpienie z niegasnącą nadzieją, pragnienie beztroski z przyspieszoną lekcją dorastania i egzaminem, który nie każdy miał możliwość zdać... Autorka wrzuca czytelnika w wir wydarzeń, kreśląc obraz lat 80. XX wieku, które, choć kojarzą się z feerią barw, dla wielu miały wyłącznie odcienie szarości i czerni... To refleksyjna, nostalgiczna opowieść okraszona sekretami, która przywołuje wspomnienia, w której autorce udało się oddać klimat tamtego okresu, sportretować jego blaski i cienie i skonfrontować je z uczuciami ludzi, którzy wówczas wkraczali w dorosłość. To wreszcie powieść, która uczy uważności. Na pierwsze symptomy depresji, która często ukrywa się za wypracowanym na potrzeby świata i bliskich uśmiechem. Bo to właśnie ta uważność może kogoś ocalić i dlatego tak ważne jest, byśmy nie pozostawali obojętni... Ta historia jest jak morska bryza – otula, niesie ukojenie, a jednocześnie przywołuje wspomnienia, z którymi trzeba się oswoić, by móc poczuć prawdziwe szczęście. By móc spojrzeć w przeszłość, która, choć wciąż żywa w naszej pamięci, już nam nie ciąży, a teraźniejszość jest namacalnym świadectwem podjętych kiedyś decyzji, których konsekwencje nas ukształtowały. Tak jak i wszystkie sztormy, którym musieliśmy stawić czoła, a które nauczyły nas doceniać chwile spokojnego wiatru na morzu życia. Niezwykle dojrzała, poruszająca, skłaniająca do przemyśleń – polecam.

Książkę można zamówić tutaj: KLIK


[materiał sponsorowany przez Pracownia Dobrych Myśli]



Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana