"Wojenne siostry"- Anna Rybakiewicz


Zawsze robiłam zdjęcia, które miały uchwycić jakąś prawdę. Były odbiciem rzeczywistości. Odbiciem świata. Odbiciem czyichś emocji. Moich uczuć. A ja... ja od dawna otaczałam się kłamstwem. Nie byłam prawdziwą wersją siebie.

Lipiec 1941 roku. Bliźniaczki Adolfina i Franciszka przyjeżdżają do okupowanej Łomży z Sensburga, każda w innym celu. 

Jedna, ślepo zapatrzona w ideologię nazistowską, pragnie poślubić niemieckiego oficera i zapewnić sobie stabilną przyszłość. Druga marzy o wolności i niezależności. Podczas podróży pociągiem, z pozoru dla żartu, zawierają zakład: która z nich pierwsza odnajdzie prawdziwą miłość – taką, dla której warto poświęcić wszystko, nawet życie.
Adolfina zatraca się w pragnieniu urodzenia dziecka, które ma dopełnić jej idealny obraz rodziny. Franciszka nie potrafi ignorować rozgrywającego się wokół dramatu niewinnych ludzi. Stopniowo angażuje się w pomoc Polakom. Nieoczekiwanie zakochuje się w Janku, który widzi w niej swojego wroga. Adolfina zaś powoli zaczyna tracić grunt pod nogami, a jeden moment w jej życiu zmienia wszystko – ratuje dwójkę żydowskich dzieci. To, co miało być chwilą słabości, stanie się największą próbą człowieczeństwa.
Czy siostrzana więź okaże się silniejsza od ideologii? Która z sióstr wygra zakład – i jaką cenę przyjdzie jej za to zapłacić?

  
Czy można powiedzieć, że historia ma kobiece oblicze? To, po którym spływają łzy rozpaczy, kiedy rozdarte bólem serce pęka bezgłośnie w obliczu tragedii? To zdeterminowane, by walczyć o to, w co wierzy, nawet jeśli miałoby to stać się ostatnim, o co będzie zabiegać, zanim nadejdzie koniec? A może oblicze pełne miłości do ukochanego? Uczucia, które w świetle wojennych realiów nie zawsze miało szczęśliwy finał…
Anna Rybakiewicz dała się poznać jako pisarka powieści z historią w tle, w których główną rolę odgrywają emocje. Nie inaczej jest w przypadku „Wojennych sióstr”, bowiem czytelnicze serce wielokrotnie przyspiesza z różnych powodów. Niesione miłosnym zachwytem widocznym w oczach bohaterów, ale i galopujące w imię strachu i obawy o ich dalsze losy. Nie sposób bowiem przejść bez emocji obok opowieści, która traktuje o wyborach z serii tych najtrudniejszych…
Autorka zdaje się próbować odpowiedzieć na pytanie, czy rodzinne, w tym przypadku siostrzane więzi, może cokolwiek przerwać? Inne ideały, nieporozumienia, wybory, które nie przypadną do gustu drugiej ze stron? Czy to wszystko wystarczy, by wyrwać z serca miłość do siostry, by wymazać ją z pamięci, kiedy nie sposób zaakceptować ścieżki, którą postanowiła podążać? Na pytania, jakie pojawiają się podczas lektury, nie mają jednoznacznej, a już nade wszystko zero-jedynkowej odpowiedzi. Nie sposób bowiem zdecydować, co jest słuszne, po której ze stron stanąć, kiedy nie było się w takiej sytuacji i nie przeszło się przez życie w „cudzych butach”…
„Wojenne siostry” to jednak przede wszystkim opowieść o miłości. I nie jest ona wyłącznie tożsama z uczuciem romantycznym, choć zakład, który zawierają Franciszka i Adolfina takowe zakłada. Los jednak bywa przewrotny i nigdy nie wiemy, jak pokieruje naszym życiem. Może się okazać, że to, co początkowo miało być największym szczęściem, miłością, dla której oddalibyśmy życie, jest wyłącznie ułudą… Autorka nie szczędzi czytelnikowi wzruszeń. Nie jest to spowodowane wyłącznie czasem akcji, ale także jego uczestniczeniem w narodzinach uczucia, które chciało wzrastać na nieprzyjaznym gruncie. On i ona, dwie przeciwne strony barykady, dwa serca, ale jedna miłość, która została postawiona na szali… Czy zdołają ją ocalić? Czy spłonie w płomieniach wojennej pożogi? Tego nie zdradzę, sięgnijcie i przeczytajcie tę poruszającą opowieść, która wielokrotnie złamała mi serce, choć autorka nie stroni od prób „utulenia” nieukojonego czytelniczego żalu…
Podsumowując:

„Wojenne siostry” to powieść, która na pewno pokiereszuje wrażliwe serducha, wywoła łzy wzruszenia, którego nie sposób uniknąć, czytając o losach sióstr. Muszę przyznać, że kierunek metamorfozy, jaką przeszła każda z nich mnie zaskoczył, szczególnie w jednym z dwóch przypadków. To opowieść pełna emocji, historia o wyborach, które często bywają niejednoznaczne. Trudne, okrutne, ale uwalniające, a nade wszystko podjęte w imię wielkiej miłości. Były w książce momenty, kiedy chciałam powiedzieć nie! Proszę, niech to nie kończy się w ten sposób, ale każdy, kto wie, jak wyglądała wojenna rzeczywistość, może się domyślać, że nie sposób było uciec z szeroko otwartych ramion Śmierci… I chociaż podczas czytania słyszałam niemal, jak moje serce cicho pęka, to powieść Anny Rybakiewicz ma w sobie i nadzieję, że można to wszystko przetrwać, pomimo i wbrew ówczesnym realiom. To historia, w której ścierają się wyznawane niczym mantra chore ideały, które prowadzą do destrukcyjnych decyzji oraz wybory serca, których nie sposób ocenić. Można jedynie bezgłośnie pozwolić na nieunikniony bieg wydarzeń, a potem spojrzeć w niebo, by dostrzec ulatujące w nicość symbole wolności… Polecam.

Książkę można zamówić tutaj: KLIK

 
[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo Filia]


Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana