
Czy można być spełnionym, nie dostając tego, czego się chce? I czy można żyć na własnych warunkach, zmarnowawszy tyle szans? A może jedna kształtują nas właśnie porażki, te niecelne strzały?
Oto historia trzech z nich – jedna jest sierotą i uchodźczynią, która
znajduje schronienie w pracowni sławnego francuskiego artysty; druga
jest żoną i matką, która przez blisko czterdzieści lat trwa przy boku
męża – malarza; trzecia jest jego córką, rozdartą pomiędzy lojalnością
wobec ojca, którego bezgranicznie uwielbia, a jego żoną, która zastępuje
jej matkę.
Amélie zawsze była wolnym duchem. W związku z Henrim Matisse’em znalazła
sposób na ucieczkę od konwencjonalnego życia, którego po niej
oczekiwano. Oczyma wyobraźni widziała ich wspólną wspaniałą przyszłość.
Ambitna i zmotywowana, poświęciła wszystko dla męża i jego sztuki, nie
szczędząc sił i środków, by utrzymać ich razem – przez lata zmagań i
rozczarowań.
Lidia Delektorska była młodą emigrantką, która jako dziecko uciekła z
Rosji po rewolucji październikowej i dziesięć lat spędziła w Chinach. Na
Riwierze Francuskiej chciała odnaleźć swojej miejsce na świecie, wśród
artystów, gwiazd filmowych i bajecznie bogatej elity. W końcu trafiła do
domu Matisse’ów i jej życie w dramatyczny sposób splotło się z losami
malarza i jego rodziny.
Marguerite, nieślubna córka Matisse’a, była traktowana przez jego żonę
jak rodzone dziecko. Kiedy Amélie postawiła artyście ultimatum i
zagroziła odejściem, Marguerite musiała określić swoje stanowisko wobec
skłóconej pary i odnaleźć własną drogę na resztę życia.
Oparta na faktach „Madame Matisse” jest opowieścią o tragedii i
zdradzie, o miłości namiętnej i wzniosłej, o blasku i o rozpaczy –
rozgrywającą się we Francji, w kolebce ruchów artystycznych lat 30. XX
wieku. Zarówno w sztuce, jak i w miłości, był to czas łamania wszelkich
zasad…

Kobieta. Jakże wiele ról dla niej przewidziano. Matka, żona, przyjaciółka, kochanka, siostra, córka… Każde z wcieleń różne, a mimo to wiele z nas łączy je w sobie i realizuje się w nich z dużym powodzeniem. Czy jednak można godzić się na bycie „tą drugą”? I nie tyle postawioną ramię w ramię u boku innej niewiasty, ile plasować się na drugim miejscu zaraz za największą miłością naszego mężczyzny… sztuką?
„Seria butikowa” to połączenie pięknego wydania z nietuzinkowymi historiami, które Wydawnictwo Albatros serwuje swoim czytelnikom. I kolejnym takim literackim dziełem jest niewątpliwie „Madame Matisse”. Opowieść o trzech kobietach, jednym mężczyźnie i o sztuce, która pozostawia swoje „rywalki” daleko w tyle, wpływając na ich życie dużo bardziej niż inne wydarzenia, które stanowią jedynie tło w obliczu tak wielkiej pasji, jaką było malarstwo dla Matisse’a.
Autorka kreśli z rozmachem opowieść, która zachwyca. Od pierwszych stron dajemy się porwać klimatowi stworzonemu przez Sophie Haydock, która oddaje głos kobietom malarza. Żona, córka i asystentka – każda z nich zaważyła na jego życiu i jednocześnie ofiarowała mu to, co miała najlepszego. Kochały go, wspierały, ratowały z opresji, dodawały sił, a nawet jedna z nich podarowała mu „drugie życie” i to właśnie jej zawdzięczamy najlepsze dzieła, jakie wyszły spod jego pędzla.
Każda z kobiet otrzymuje od autorki głos, w który wsłuchujemy się, próbując je poznać, ale także zrozumieć ich wybory i decyzje, często trudne. To z ich niemal intymnej opowieści wyłania się postać malarza. Artysty, który całkowicie pochłonięty przez swoją największą miłością, zdawał się odrzucać wszystko inne. Nawet uczucia najbliższych mu kobiet nie były w stanie oderwać go od pasji. Z potoku słów postaci kobiecych wyłania się także barwne tło wydarzeń przełomu XIX i XX wieku. Normy społeczno-obyczajowe, konwenanse, świat sztuki, ale także biedy, blaski i cienie życia u boku artysty, które nie zawsze było sielanką. A raczej nie było nią nigdy, a to dlatego, że każda z kobiet Matisse’a wciąż zdawała się balansować między wspieraniem go a zachowaniem własnego ja. Między przywiązaniem i miłością do niego a próbą odnalezienia się w świecie poza „uniwersum artysty”.

„Madame Matisse” to powieść, która zachwyca. Z jednej strony, portretująca świat dla nas tak odległy, a z drugiej, opisująca emocje, które nie są obce nam-kobietom. Autorka dotyka przeróżnych tematów. Kreśli barwny obraz relacji artysta – muza, ale także miejsca niewiast w świecie, w którym króluje patriarchat. Miejsca, które choć niewidoczne, niedoceniane, było kluczowe dla mężczyzny, który nie byłby w stanie osiągnąć tak wiele, gdyby nie stała za nim płeć piękna. W przypadku Matisse’a były to aż trzy kobiety, których poświęcenie dla jednych może być niezrozumiałe, dla innych zaś, wzbudzać podziw. Polecam miłośnikom dobrej prozy, która nie tylko traktuje o świecie sztuki, ale przede wszystkim o miłości i skomplikowanych relacjach międzyludzkich. A także tym, którzy lubią nietuzinkowe historie rozpisane na trzy damskie głosy. Głosy kobiet, które w końcu mogły wybrzmieć…
Komentarze
Prześlij komentarz