"Drobne przysługi" - Alicja Filipowska - patronat medialny


Mówi się, że niektórzy ludzie pojawiają się w naszym życiu tylko na chwilę. Ale to my decydujemy, czy byli lekcją, sprawdzianem czy prezentem od losu. 
W małym urzędzie pocztowym, gdzie czas płynie wolno, a ludzie wciąż są dla siebie ważni, rozgrywa się opowieść o kobiecej sile, samotności i… nadziei.

Codzienność Haliny odmierzają stałe rytuały: herbata z pigwówką zamiast miłości, rozmowy z apodyktyczną siostrą, która najlepiej wie, jak należy żyć, i spotkania z przyjaciółmi omawiającymi swoje problemy. Gdy do tego uporządkowanego świata wkracza nowy listonosz, który ratuje sarny i zna okolicę lepiej niż mapa, Halina zmienia nastawienie do samej siebie.
Drobne przysługi to opowieść o zwykłej codzienności, kobietach, które wiele przeżyły, i o tym, co dzieje się, kiedy ktoś nieoczekiwanie zapuka do drzwi samotności. To historia pełna czułości i humoru – jak wieczorna rozmowa przyjaciółek przy kuchennym stole.


Drobne gesty kryjące wielkość serca. Subtelne, ledwo dostrzegalne, prozaiczne. Niby nic, a jednak dla kogoś mogą stać się bodźcem do zmian. Wyciągnąć go z życiowego marazmu, pomóc podnieść się po upadku, kiedy rzeczywistość „skrzeczy”. Zwykła ludzka życzliwość może być najpiękniejszym darem. Bo to właśnie z drobnych przysług, często ofiarowanych ot tak – po prostu, składa się wszak nasza codzienność.
Są takie książki, które nie krzyczą. One spokojem zyskują czytelniczą uwagę, skupione na tym, co ważne, trafiają wprost do naszych serc, uderzają w struny wrażliwości, czasem otulając nas ciepłem, innym zaś razem zatrzymują i skłaniają do refleksji nad własnym życiem. I taką powieścią jest właśnie ta Alicji Filipowskiej. Autorka kreśli opowieść o małej społeczności, o jej codzienności, zupełnie zwyczajnej, a jednak niepozbawionej ludzkich dramatów, tęsknoty, niezabliźnionych ran z przeszłości, które wciąż otwarte w dorosłości, ograniczają nas i wciąż każą żyć na zaciągniętym hamulcu.
Mimo że opowiedziana przez autorkę historia zdaje się zupełnie zwyczajna, to między wierszami autorka ukryła tak wiele. To powieść złożona, która traktuje o teraźniejszości, ale i o przeszłości, której echa wciąż wybrzmiewają, by nie pozwolić o sobie zapomnieć. Wyczuwalny klimat małej społeczności z jednej strony sprawia, że czujemy się tutaj jak w miejscu znanym i bezpiecznym, a z drugiej, pokazuje, jak czasami ciężko przebić się przez pancerz ludzkiej nieufności, kiedy na horyzoncie pojawi się ktoś nowy. I to właśnie od jego pojawienia wszystko zaczyna się zmieniać. A przynajmniej dla głównej bohaterki, która dotąd odtwarzała znane kadry codzienności, pracując na poczcie. Czy zdecyduje się zechcieć od życia czegoś więcej?
Postać Haliny zwraca niewątpliwie uwagę. Początkowo wydaje się ona szara, nijaka, zupełnie jakby chciała się wtopić w lokalny koloryt, a raczej jego brak. Przypatrując się jej z czytelniczego ukrycia, odkrywamy jednak, że za tą maską pozorów pogodzenia z losem, kryje się kobieta, która wciąż próbuje zadowolić wszystkich poza sobą, która boi się zaszaleć, zaryzykować nawet innym niż stonowanym – ubiorem. I chociaż wydaje się, że taka rzeczywistość jej pasuje, ba – ona sama długo nie dopuszcza do siebie myśli, że jest inaczej, to pod powierzchnią zaczyna kiełkować nieśmiały bunt i tęsknota za tym, by móc być sobą. I o takiej delikatnej „walce” o odzyskanie odwagi jest także ta powieść. To ona uświadamia, że czasami wystarczy nikły bodziec, mały kamień potrafi uruchomić lawinę zmian. Mimo strachu – na lepsze…
Podsumowując:

„Drobne przysługi” to niespieszna opowieść, która skłania do refleksji i próby odpowiedzi na pytania, czy jesteśmy zadowoleni z miejsca, w którym jesteśmy? A przede wszystkim, czy zrobiliśmy dla siebie wystarczająco dużo, byśmy poczuli się spełnieni i szczęśliwi? Pod przykrywką pozornie nic nieznaczących drobnych przysług, gestów życzliwości, autorka ukryła życiową opowieść, która czasami bawi, wzrusza, a czasem przyjdzie przełknąć szczyptę goryczy, która każdemu z nas nie jest obca. To także historia, która skupia się wokół relacji kobiet. Tak różnych, niosących bagaż własnych doświadczeń i nieutulonego żalu, a jednak wciąż obok, by wesprzeć tę drugą, która akurat znalazła się na życiowym rozdrożu lub zakręcie. To książka o odwadze, która czasami przychodzi powoli i o tym, że nigdy nie jest za późno, by dokonać w swoim życiu... nawet rewolucji. Czasami decydujemy się na to sami, a innym razem musi pojawić się ktoś, kto wskaże drogę. Alicja Filipowska udowadnia, że nie trzeba epatować literackimi efektami specjalnymi, by celnie trafić wprost do czytelniczego serca.

Książkę można zamówić tutaj: KLIK


[post sponsorowany przez Wydawnictwo Szara Godzina]


Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana