"Dom na wrzosowej polanie" - Halina Kowalczuk


(...) Zawsze do jakiegoś przedmiotu, zjawiska dopasowuje się opowieść, baśń. Lubię to, uważam, że to bardzo wzbogaca każdą kulturę.
"Dom na wrzosowej polanie" był moim pierwszym spotkaniem z twórczością Haliny Kowalczuk. Jednak śmiało mogę powiedzieć, że jeżeli jej wszystkie książki są tak wciągające, to ja biorę je w ślepo.

Alina Sandor jest profesorem archeologii. Jej wielką miłością jest praca oraz... mąż, który znajduje sobie inną kobietę i pozostawia żonę w niewygodnej sytuacji. Bohaterka wyrusza do miejscowości Bystry Potok, gdzie znajduje mieszkanie w domu niejakiego Tomasza. Praca na krakowskiej uczelni ma stanowić nowy początek. Alina nie spodziewa się jednak, jak wiele zmian ją czeka...
Sięgając po tę książkę, nie wiedziałam czego się mogę spodziewać. Liczyłam na historię zdradzonej kobiety, która znajduje pomysł na siebie i swoje życie po nieprzyjemnym zakończeniu małżeństwa. Cieszę się, że otrzymałam dużo więcej...
Autorka zabrała mnie w magiczny świat podhalańskich legend i podań, które stanowiły niezwykły bonus całej książki. Zrobiła to jednak w sposób na tyle wyważony, że nie zdominowały one opowieści o losach Aliny, a jedynie dodały jej kolorytu. Wszystkie opisy: przyrody, czy codziennego życia rdzennych mieszkańców były tak drobiazgowe, że umożliwiały mi przeniesienie się prosto do małej wioski u podnóża Tatr. Powiem więcej - ta książka sprawiła, że wiedziona ciekawością, zaczęłam przeglądać internet, aby sprawdzić czy legendy mają swoje odzwierciedlenie w rzeczywistej kulturze Podhala.
"Dom na wrzosowej polanie" to także historia o nowych początkach. Stanowi potwierdzenie słów, że bez względu na okoliczności, można stworzyć swój własny świat jeszcze raz. Bo to co się dzieje w naszym życiu jest zawsze "po coś", abyśmy potrafili stawiać czoła przeciwnościom losu i z wiarą spoglądać w przyszłość.

Jeśli chodzi o minusy książki, to jedne co mnie irytowało to fakt, że tak często musiałam się od niej odrywać. 😉 Bo gdyby nie obowiązki domowe, najchętniej zaszyłabym się z lekturą gdzieś w ogrodzie i w ciszy poznawała dalsze losy bohaterów. 
Podsumowując:

"Dom na wrzosowej polanie" to książka, która wciąga od pierwszej strony do tego stopnia, że niech uważa ten, kto spróbuje cię od niej oderwać. 😉 Autorka stworzyła barwny świat, w którym rzeczywistość bohaterów przeplata się z magią zawartą w ludowych legendach. Polecam miłośnikom powieści obyczajowych, w których tajemnica gra "pierwsze skrzypce", a zakończenie, choć przewidywalne, nie rozczarowuje a stanowi wyczekiwany happy end, bez którego nie wyobrażaliśmy sobie tej książki.  

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu LUCKY.  

https://www.facebook.com/Halina-Kowalczuk-763387393720331/

https://www.facebook.com/LUCKY-Wydawnictwo-172431092805457/

Komentarze

  1. Brzmi naprawdę ciekawie. jestem zakochana w okładce tej książki. 😊

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram

Copyright © NIEnaczytana