"Za nasze winy" - Ewa Bauer
Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Ewy Bauer. Jak wypadło?Wielokrotnie słyszałam, jak pouczała wnuki, że w rodzinie najważniejszy jest szacunek, miłość i pamięć o bliskich. Że w tragedii należy się wspierać, bo liczyć możemy tylko na siebie".
Joseph Neubiner, wraz z żoną i trzema synami, decyduje się w ramach
kolonizacji józefińskiej osiąść w Królestwie Galicji i Lodomerii,
dostrzegając w tym szansę na poprawę losu swojej rodziny. Zamierza
znaleźć miejsce, gdzie zapuszczą korzenie. Długa podróż z Sudetów na
wschód, a potem trudne początki sprawiają, że nieraz żałuje swej
decyzji. Odwrotu jednak nie ma, jedynym wyjściem jest zbudować dom dla
dzieci, stworzyć im godne warunki i zdobyć pozycję społeczną. Joseph
jest kolejnym pokoleniem Neubinerów, którym przeznaczone jest tułacze
życie, pomimo to remontuje stary młyn, z którego korzyści czerpie cała
wieś i robi wszystko, by Łany były tym miejscem, do którego zawsze chce
się wracać. Niezbyt bogata rodzina posiada mały kapitał w postaci
rodzinnych klejnotów i tajemniczej monety, która fascynuje każdego, kto
bierze ją w dłonie. Czy zła passa, która im towarzyszy, da się jakoś
wytłumaczyć? Czy to klątwa, czy tylko kapryśny los rzuca im kłody pod
nogi?
Lubię sagi rodzinne. Zawsze intryguje mnie w nich nieprzewidywalność ludzkich losów i wpływ więzów krwi na życie poszczególnych członków familii. Neubinerowie nie mieli łatwego życia. Ich początki skupiały się na tułaczce, aż w końcu udało im się osiąść w Królestwie Galicji i Lodomerii. Niestety, to poszukiwanie swojego miejsca na ziemi wiele kosztowało tę rodzinę. Niemniej jednak musieli zostawić za sobą przeszłość i spróbować zbudować nową przyszłość dla następnych pokoleń. I tak zaczyna się opowieść snuta przez Ewę Bauer z niezwykłą wrażliwością i dbałością o szczegóły. Przyznaję, że zauroczył mnie styl autorki, a historię wykreowanych przez nią postaci czytałam z dużą przyjemnością. I choć ze względu na wielodzietność poszczególnych pokoleń, miałam momenty, że musiałam się chwilę zastanowić nad tym kto jest kim, to nie wpływało w żaden sposób na mój odbiór fabuły. Z ciężkim sercem obserwowałam ich zmagania, ich próbę wpasowania się w następujące po sobie pory roku, które chcąc nie chcąc, determinowały ich codzienność. Rodzina to fundament, na którym opiera się siła jej członków. To zdaje się jest kluczowe przesłanie, jakie autorka ukryła na kartach swojej książki. Ewa Bauer utkała losy wielopokoleniowej rodziny, a jednocześnie zaserwowała czytelnikowi wierne oddanie ówczesnych realiów, panujących zwyczajów i obrzędów. Stworzyła wiarygodne tło wydarzeń, nie zabrakło w niej także tajemnicy. Czy kwesta szczęścia tej familii jest rolą przypadku? A raczej powinnam powiedzieć pecha, który ukrywa się w pewnym niepozornym przedmiocie stanowiącym pamiątkę rodzinną. Jak jest naprawdę? Czy bohaterom uda się pokonać ciążące nad nimi fatum? Odpowiedź na te pytania znajdziecie sięgając po pierwszy tom serii "Tułacze życie".
Podsumowując:
"Za nasze winy" to barwna opowieść osadzona głęboko w realiach XVIII wieku. Nieprzewidywalność losu, przyziemne problemy dnia codziennego, troski i radości oraz zmagania z odnalezieniem bezpiecznego miejsca dla przyszłych pokoleń - te i wiele więcej ciekawych wątków znajdziecie w książce Ewy Bauer. Jeśli lubicie sagi rodzinne pełne uniwersalnych wartości, to ta książka na pewno przypadnie wam do gustu.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Replika.
Komentarze
Prześlij komentarz