"Narodziny wilczycy" - Magdalena Kordel

- Zobacz, Pelasiu, jak to jest. Odszedł człowiek. Kochany, ważny będący dla kogoś wszystkim. Wydawać by się mogło, że cały świat powinien się zmienić, że gdzieś tu powinna ziać wielka, głęboka czarna dziura, której niczym nie da się zapełnić. A jednak nic takiego się nie dzieje. Życie toczy się po swojemu. Utartymi drogami. Nie bacząc na to, że zabrakło czyichś kroków, czyjegoś głosu...".
Odkryj tajemnicę przeszłości Konstancji i Wilczego Dworu!

Pogrążona w rozpaczy po śmierci męża Konstancja szybko musi otrząsnąć się z żałoby. Z pomocą wiernych służących – Pelasi i Hieronima – walczy o Wilczy Dwór i własną przyszłość. Tymczasem cioteczka Dusia planuje wydać ją za mąż, a sąsiad Gostkowski – podstępem przejąć jej ziemie.
W jaki sposób Konstancji uda się uratować swój majątek i ochronić synka? Jaką rolę w jej życiu odegrają odważna Teofila oraz uwodzicielska Eleonora? Niezwykłe losy obu kobiet mogą okazać się kluczem do przetrwania w tych niebezpiecznych czasach…
Narodziny wilczycy to przejmująca opowieść o miłości i stracie, sile przyjaźni i oddania, a także o kobiecej determinacji w walce o siebie i swoich bliskich.

Kobieta uważana jest zazwyczaj za istotę wrażliwą. Niezależnie od wszystkiego za delikatną, za kogoś, kim trzeba się zaopiekować. Tak wynika wszak z utartego przekonania, że jest ona przedstawicielką płci pięknej, ale kruchej. Niczym z porcelaną należy się z nią obchodzić delikatnie, by nie zranić jej uczuć. Tymczasem wiele razy zdołałyśmy udowodnić, że może im ulegamy emocjom łatwiej niż mężczyźni, ale jeśli trzeba, potrafimy pokazać pazurki. I na równi z płcią przeciwną stanąć do walki o to, co dla nas najważniejsze.
Magdalena Kordel trochę kazała nam czekać na kontynuację serii „Wilczy Dwór”. Dlatego z dużymi oczekiwaniami i skumulowaną przez ten czas tęsknotą za bohaterami, sięgnęłam po „Narodziny wilczycy”. I chociaż zdawałam sobie sprawę, że fabuła mnie może zaskoczyć, to takiego obrotu spraw nie przewidziałam!
W najnowszej powieści wracamy do Wilczego Dworu, do Konstancji, która po śmierci męża popadła w apatię. Niezastąpiona Pelasia stara się nie odstępować swej pani na krok, ale pewne okoliczności zmuszają ją, by nakreślić jej to, co może zagrażać przyszłości jej bliskich oraz całego dworu. To staje się przyczynkiem do zmian, jakie w dosyć nieoczekiwanie dla otoczenia, zaczynają zachodzić w Konstancji. Bo kiedy ktoś naraża na niebezpieczeństwo kogoś, kogo kochamy, w kobiecie potrafi obudzić się prawdziwa wilczyca. Czy bohaterka otrząśnie się z marazmu i poradzi sobie z żałobą? Czy zdoła stawić czoła przeciwnościom i objąć władanie nad majątkiem żelazną ręką?
Magdalena Kordel kreśli opowieść przede wszystkim o kobietach. O silnej stronie płci pięknej, która może objawić się w momentach zagrożenia. Która może być spuścizną kolejnych pokoleń, których przedstawicielki łączy ponadczasowa i nieco nierzeczywista nić. Ale to właśnie ta swego rodzaju wspólnota pozwala im przetrwać. Poczucie, że w pewien irracjonalny sposób te, które odeszły czuwają nad kolejną „wilczycą” i nie pozwalają jej się poddać, kiedy trzeba podnieść rzuconą przez życie rękawicę, jest krzepiące. Czytelnik ma zatem okazję obserwować przemianę głównej bohaterki, która stopniowo, niejako przez zaistniałe okoliczności, przechodzi metamorfozę. Odsłania swoją drugą twarz, o której nie wie świat, który przekonany jest, że jest kolejną reprezentantką słabej płci, która bez męskiego ramienia sobie nie poradzi. Ale Konstancja zaskakuje wszystkich…
„Narodziny wilczycy” to opowieść, która pokazuje, że niewiele możemy zdziałać, jeśli obok nie ma bliskich nam osób. I nie chodzi tyle o więzy krwi, ile o wsparcie tych, którzy są w stanie pójść za nami w ogień. Tych, z którymi łączy nas miłość do ziemi, do wspólnego domu, który dla każdego stanowi schronienie i bezpieczną przystań. Niezależnie od dzielących nas różnic klasowych, jedna sprawa jednoczy wszystkie serca, które biją w jednym rytmie – w imię miłości do „małej ojczyzny”. I taką „ojczyzną” dla Konstancji i jej służby jest właśnie Wilczy Dwór, o którego bezpieczeństwo przyjdzie im walczyć ramię w ramię. Czy wyjdą zwycięsko z tego starcia?
Podsumowując:

Drugi tom spełnił moje oczekiwania. Autorka stworzyła kolejną klimatyczną powieść, która porusza, ale i bawi, a to głównie za sprawą mojej ukochanej bohaterki - Pelasi. To ona jest przyjaciółką i matką w jednym, cichą bohaterką o wielkim sercu. Magdalena Kordel utkała opowieść o kobiecej sile, która miała swoje oblicze także w ówczesnych czasach. Pomimo wielu przeszkód, wynikających głównie z przyjętych konwenansów, wciąż były damy, które nie pozwalały światu, ani ludziom, w przysłowiową kaszę dmuchać. Powieść niesie ze sobą nadzieję na to, że nawet po największej życiowej zawierusze, która potrafi nas złamać niczym kruche drzewo, przychodzi i ten dobry czas. Czas na zmianę, na walkę o swoje i o bezpieczeństwo tych, których kochamy. A walczyć wszak nie zawsze trzeba z bronią w ręku. Często bowiem spryt jest lepszym orężem niż jakikolwiek inny atak. Zwłaszcza kiedy w szranki staje kobieta gotowa na wszystko. Mam jedno „ale” – zakończenie… Droga autorko, no jak mogłaś…?! Mam nadzieję, że do premiery trzeciego tomu moje złamane, czytelnicze serce dojdzie do siebie. Polecam!

Książkę można zamówić tutaj: KLIK

[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo Znak]



Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana