"Stracone pokolenie" - Sabina Waszut - patronat medialny

[...] wiesz, kiedy się umiera? Gdy nie ma już na co czekać. Kiedy jesteś pewien, że każdy kolejny dzień to tylko godziny znikające jedna po drugiej. Umiera się wtedy, gdy na końcu drogi nie czeka już nic".

Finałowy tom serii o kobietach i dzieciach, które stały się narzędziem w rękach nazistów.

Jest rok 1946. Oficjalnie wojna dobiegła końca, ale pokój to wciąż puste słowo… Nie jest bezpiecznie ani w Świebodzicach, od niedawna polskim mieście, ani w Bad Saarow, niemieckim uzdrowisku położonym w radzieckiej strefie okupacyjnej.
Ruth wraz z maleńką Viktorią znowu wyrusza w drogę. Wierzy, że powrót do rodzinnego domu pomoże jej pogodzić się ze stratą ukochanego Tobiasa. Przed kobietą ważne zadanie – musi podjąć decyzję dotyczącą dokumentów dzieci porwanych przez Lebensborn.
Tymczasem powojenna rzeczywistość zaskakuje ją na każdym kroku. Nawet pod dachem rodziców musi walczyć o spokojną przyszłość dla siebie i córeczki.
Trzeci tom serii MATKI RZESZY to wstrząsająca podróż przez zniszczone polskie i niemieckie miasteczka aż do zrujnowanego, podzielonego na strefy Berlina. Czy właśnie tam Ruth znajdzie bezpieczną przystań i odzyska wiarę w siłę miłości? 

Wracam do domu. Naznaczona, upodlona, odarta z czułości, miłości i troski. Z duszą na ramieniu, wielka nieobecna. Pełna strachu i obaw, co zastanę po powrocie. Moje życie wyglądało zupełnie inaczej, kiedy opuszczałam rodzinne progi. Byłam kimś, a przynajmniej tak myślałam… Kim jestem dzisiaj? Ile jestem warta? Czy istnieje życie PO tym wszystkim, co mnie spotkało? Czy dawny dom będzie nowym domem, czy też stanie się cierniem, który będzie we mnie tkwił, kalając moją codzienność?
Nie pamiętam, bym kiedykolwiek trafiła na serię, która od pierwszego do ostatniego tomu otrzymała ode mnie najwyższą notę. Fakt, że tak jest w przypadku cyklu Sabiny Waszut, świadczy samo przez się i niech będzie najlepszą dlań rekomendacją. To powieści, które „kupiły mnie” nie tylko świetnie oddanymi realiami historycznymi, ale przede wszystkim emocjami, często tak skrajnymi, powodującymi, że musiałam toczyć wewnętrzną walkę sama ze sobą.
W ostatnim tomie poznajemy dalsze losy Ruth, która wraz z córeczką wraca w rodzinne strony. Pełna obaw dotyczących tego, co zastanie w Bad Saarow, podejmuje decyzję, by właśnie tam schronić się i odnaleźć spokój po stracie ukochanego. W walizce wciąż ukryte są teczki dzieci porwanych przez Lebensborn. Jak będzie wyglądało jej nowe życie? Czy zdoła ukoić żal? Co stanie się z dokumentami?
Powieść Sabiny Waszut nazwałabym powieścią drogi. Nie tyle przemierzanej ścieżki, ile drogi do odzyskania straconego życia. Mozolnej wędrówki do codzienności po wojnie, która odcisnęła na wielu swoje piętno. Szczególnie na tych kobietach, które muszą zmagać się nie tylko z demonami przeszłości, ale także z traumą swoich mężczyzn, których zachowanie kładzie się bolesnym cieniem na ich życiu. Drogi do zrozumienia siebie, swoich, często nowych potrzeb, które wykształciły się zwłaszcza u kobiet. A te, mimo że kiedyś były ofiarami manipulacji i hitlerowskiej propagandy, wychowywane na dobre żony i matki, rodzące czystej krwi potomków, dziś chcą być bardziej niezależne. Ta zmiana, którą obserwujemy na przykładzie Ruth, głównej bohaterki, zdaje się czymś naturalnym z punktu widzenia jej historii, którą czytelnik poznawał przez wszystkie tomy. To sprawia, że trzymamy za nią kciuki, być może nawet czujemy pewnego rodzaju dumę, że wciąż walczy, nawet jeśli ma świadomość, że jest częścią straconego pokolenia…
W nowej książce autorka porusza także temat, który dziś zdaje się czymś normalnym, ale wówczas nie było to tak oczywiste. Mowa o stresie pourazowym, zwanym w tamtych czasach wojenną traumą. Sabina Waszut ukazuje tragizm, nie tylko mężczyzn, którzy jej doświadczali, ale także ich rodzin. Piekło, jakie potrafiło zgotować to, z czym musieli się mierzyć, jak bardzo odbijało się to na relacjach, zdaje się niemierzalne. Jakby to, czego świadkami byli i czego doświadczyli w trakcie wojny, było niewystarczające… I także w tym tomie czujemy się rozdarci. Z jednej strony umysł podpowiada, by opowiedzieć się i stanąć solidarnie za ofiarami niemieckich działań, a z drugiej, by pozostać w zgodnie z naturalnym ludzkim odruchem, który każe współczuć kobietom, dzieciom, seniorom, ale nawet mężczyznom, tego, z czym przyszło im się borykać. Kiedyś dumni orędownicy hitlerowskiej polityki, dziś wielcy przegrani, którzy płacą najwyższą cenę. Wszak tym, którzy pociągali za sznurki, często udawało się uniknąć konsekwencji. Czego nie można powiedzieć o zwyczajnych cywilach, którzy zostali pozostawieni sami sobie. Nie tylko musieli zmagać się z niełatwą rzeczywistością, głodem, ale także, co dla wielu zdawało się dotkliwsze, z zawiedzionymi nadziejami i ogromnym rozczarowaniem wobec wodza.
Podsumowując:

„Stracone pokolenie” to przejmujące zakończenie fenomenalnej sagi. Ale także drogi, którą przeszła Ruth. To ona staje się w książkach Sabiny Waszut głosem, ale także przedstawicielką wszystkich niemieckich kobiet, które, nie bójmy się użyć tego słowa, były ofiarami ówczesnej indoktrynacji. To także opowieść o kobietach-matkach, które również doświadczyły wojennego piekła, które często zmagały się z traumą w niczym nieustępującą mężczyznom powracającym z frontu. A jednak one musiały i chciały walczyć o nową rzeczywistość, nawet jeśli była ona pozbawiona nadziei na odzyskanie utraconej radości życia, nawet jeśli była tożsama z życiem w cieniu Lebensbornu. To również powieść, która ukazuje drugą stronę, losy tych, którzy wojnę przegrali; która uświadamia, że jej ofiary były po obu stronach... To także opowieść o miłości, za którą tęsknimy, która jest niczym powietrze – dopóki trwa, warto zaczerpnąć kolejny haust. Polecam!

Książkę można zamówić tutaj: KLIK

 
[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo Książnica]

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana