"Taniec mieczy" - Maria Paszyńska - patronat medialny
[…] zaakceptował swój los, przyjął niechciane dziedzictwo i pojął, że odkąd włożył koronę, jego sprawy prywatne, uczucia, pragnienia oraz marzenia zostały podporządkowane interesom Rzeczypospolitej".
Czy wypełni się przeznaczenie dynastii Jagiellonów?
Świat pogrąża się w chaosie wojny trzynastoletniej. Rozpoczęte ze splendorem rządy Kazimierza Jagiellończyka rozczarowują z każdym dniem. Po niedawnych hołdach nie ma już śladu, ze wszech stron pojawiają się jedynie roszczenia. Marzenie o odzyskaniu dla Korony dostępu do morza wydaje się mrzonką. Król zadaje sobie pytanie o sens sprawowanych rządów. Powracają dawne lęki, podsycane krążącymi plotkami o powrocie Władysława Warneńczyka. Czy zaginiony przed laty brat ponownie zasiadłby na tronie? Jak potoczą się losy wojny, która miała się skończyć spektakularnym zwycięstwem? Czy zakon krzyżacki odzyska dominację w Prusach?
Życie prywatne także przysparza królowi jedynie trosk. Jego małżeństwo z Elżbietą Rakuszanką okazuje się pomyłką. Od dnia zaślubin nie zbliżyli się ani na jotę, są parą zupełnie obcych sobie ludzi. Co gorsza, nieoczekiwanie pojawiają się dwie piękne niewiasty z przeszłości Kazimierza… Do czego jest zdolna złakniona miłości kobieta? Czy brzydkie kaczątko zdoła się przemienić w potężną królową?
Życie w cieniu cudzych oczekiwań jest jak tkwienie w sytuacji bez wyjścia. W klatce powinności, z której nigdy nie mamy szansy się uwolnić. Za nic nasze pragnienia, namiętności, marzenia, próba kreacji rzeczywistości na swoją modłę. Kiedy liczy się ona – Korona, nic i nikt nie jest w stanie ocalić nas przed koniecznością życia pod dyktando. Czy można się z tym pogodzić? Czy życie w cieniu ojca i brata może mieć jakieś blaski…?
Z „Tańcem mieczy” Maria Paszyńska wraca do średniowiecznej rzeczywistości. Czytelnik poznaje dalsze losy Andrzeja, przyjaciela króla Kazimierza i jego oczami obserwuje to, co dzieje się w życiu władcy oraz jego żony. Autorka kreśli losy dynastii narażonej na atak sił zewnętrznych. Choć w przypadku Jagiellończyka, możemy obserwować również jego własną, wewnętrzną walkę z konsekwencjami „niechcianego dziedzictwa”.
Nowa powieść Marii Paszyńskiej to książka, która wciąga bez reszty. Dajemy się porwać napisanej z rozmachem opowieści, w której autorka snuje swoją „baśń” o wydarzeniach, które miały miejsce naprawdę. Bo chociaż „Taniec mieczy”, ale i cała seria, to mariaż fikcji i historycznych faktów, to nie sposób odmówić autorce drobiazgowości i utrzymania wyjątkowego klimatu tamtych czasów, które niesłusznie wielu kojarzą się wyłącznie z określeniem „wieki ciemne”.
Ta książka to nie tylko codzienność na dworze, uchylanie rąbka tajemnic królewskiej alkowy, aromaty i smaki ówcześnie serwowanych potraw, czy działania zbrojne wojny trzynastoletniej, ale przede wszystkim to „coś więcej”, co skłania czytelnika do refleksji nad tym, jak mało wiemy o prawdziwych emocjach i uczuciach tych, których kojarzymy zazwyczaj wyłącznie ze szkoły lub płócien wybitnych malarzy. Maria Paszyńska podjęła się niełatwej próby kreacji autentycznych postaci. Nadała im trójwymiarowy „kształt”, skupiła się na ich codziennych rozterkach, także osobistych, które wbrew pozorom również miały wpływ na decyzje rządzącego władcy. A ten wciąż mierzy się z kompleksem swego ojca, z niepewnością w związku z zaginięciem brata, ale również z koniecznością życia dla dobra Korony, co odbiera mu wolność niemal w każdej dziedzinie…
To, co szczególnie zapadło mi w serce to postać Elżbiety Rakuszanki, żony Kazimierza, której w „Tańcu mieczy” Maria Paszyńska poświęca wiele uwagi. Odtrącona i niekochana przez męża, wyszydzana za braki w urodzie, namaszczona wyłącznie do urodzenia potomka w celu kontynuacji rodu. Przyznaję, że było mi jej żal. Niemal czułam jej emocje, zwłaszcza te, które dotyczyły dzieci. Kiedy nie mogła sama ich karmić, kiedy musiała mierzyć się z zasadami, że syn nie może być zbyt długo przy matce, bo ta, jak uważano, może mieć na niego nieodpowiedni wpływ… W powieści autorki Elżbieta jawi się jako kobieta o wielu twarzach. Tej spokojnej i wywarzonej, która łagodzi spory, ale i tej bardziej stanowczej, której nikt się po niej nie spodziewał. Z twarzą matki, żony, królowej, choć tak naprawdę więźnia codzienności zamkniętego w klatce powinności wobec narodu i męża.
Podsumowując:
Nowa powieść Marii Paszyńskiej to świetna kontynuacja serii, która zachwyci miłośników książek z historią w tle. Tych, którzy cenią w nich nie tylko prawdziwe tło minionych wydarzeń, ale również ludzkie oblicze tych, którym przyszło żyć w tamtych czasach. Autorka za pośrednictwem Andrzeja, przyjaciela króla, przybliża nam ich codzienność, uświadamiając, że poza pełnioną funkcją, miejscem, jakie zajęli na kartach historii, byli oni przede wszystkim ludźmi, którzy kochali, nienawidzili, pragnęli, popełniali błędy. Którzy mierzyli się z konsekwencjami, jakie niosły ze sobą narzucone powinności, niechciane dziedzictwo... Próbuje tym samym ocalić ich od zapomnienia i robi to w sposób barwny, zachowując jednocześnie wyjątkowy klimat epoki oraz autentyczność ówczesnych wydarzeń. To wszystko w kompilacji z jej wyobraźnią daje nam kawał świetnej literatury. Polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz