"(Nie)piękność. Ile jest warta Twoja uroda?" - Natasza Socha

Żeby piękno można było docenić, potrzebna jest też brzydota. Więc nie można jej wyeliminować, bo wtedy nikt nie miałby punktu odniesienia".
"(Nie)miłość" bardzo mi się podobała, dlatego byłam bardzo ciekawa jak autorka potraktowała temat (nie)piękności.

Nasturcja ma dwadzieścia osiem lat i piękne imię, choć sama czuje się kwintesencją brzydoty. W czasach, gdy uroda determinuje wszystko, Nasturcja coraz bardziej zamyka się w sobie. Flirtuje przez Internet z nieznajomymi mężczyznami, uwodząc ich pod maską anonimowości. Czterdziestopięcioletnia Paulina jest jej całkowitym zaprzeczeniem. Pod każdym względem zdaje się być ideałem piękna, choć nikt nie wie ile ją to kosztuje i jak bardzo czuje się samotna. Jej każdy kolejny związek kończy się katastrofą. Drogi obu kobiet przecinają się pewnego dnia, by uroda i brzydota mogły się przeniknąć i pomóc sobie wzajemnie. Co z tego wyniknie?
Natasza Socha ma w sobie coś takiego, że kiedy zabierze się za jakiś temat, to od razu wiem, że nie będzie sztampowo. Ona zrobi to po swojemu. Dorzuci garść ironii i krytyki otaczającego nas świata i zrobi to w taki sposób, że powie swoje ale nikt w zasadzie nie powinien czuć się obrażony. Tym razem wzięła na przysłowiową tapetę temat piękna i zestawiła je w kontraście do brzydoty. Rozłożyła temat na czynniki pierwsze w taki sposób, że wyczerpała go w 200%.
Nie wiem czy postać Nasturcji nie jest przerysowana, bo ciężko mi przyjąć do wiadomości, że można aż tak siebie nie akceptować. Sama mam dosyć krytyczny stosunek do swojego wyglądu ale ta postać wybitnie mnie irytowała i miałam ochotę chwycić ją za ramiona i potrząsnąć nią. Krzyknąć: kobieto, weź się w garść! Bo czy konieczne jest analizowanie tak czyjegoś wyglądu?! Czy naprawdę życie może być tak puste i pozbawione sensu, że ktoś skupia całe swoje jestestwo, myśli na taksowaniu innych tylko w kontekście ich urody?! A do tego być tak samotnym i zakompleksionym, że wydarzeniem dnia wydaje się podglądanie pięknej sąsiadki i zasypianie z myślą, jak cudownie byłoby obudzić się równie atrakcyjną?! Dla mnie było tego za dużo... Jasne, można napisać książkę bazującą na temacie urody, atrakcyjności, nie-akceptacji siebie, jednak mnie to po prostu w pewnym momencie zaczęło nużyć. Przesyt sprawił, że chciałam dotrzeć do końca tej historii. I tutaj pojawia się drugie ale - dosyć przewidywalne i nijakie, jak na Sochę, zakończenie.
Poza wymienionymi wyżej elementami, które mi osobiście trochę przeszkadzały, książkę oceniam pozytywnie. Podobało mi się, że autorka wplotła  w fabułę ciekawostki dotyczące kanonów piękna. Dobrze, że nie zabrakło wprawnego oka obserwatora, który nie boi się obnażyć absurdów ludzkich zachowań i ich koncentracji na własnej powierzchowności. Przekaz wydaje się oczywisty: trzeba chociaż trochę pokochać siebie, bo to co dla jednych jest wadą, dla innych może być zaletą. "Brzydota bowiem potrafi być piękna, a uroda nie zawsze zachwyca. Wszystko zależy od tego, kto i jak patrzy".
Podsumowując:

W czasach kiedy wygląd często stanowi przepustkę do sukcesu, ciężko jest skupić się wyłącznie na wnętrzu. Wypadałoby chociaż spróbować dopasować się do narzuconych zasad, bo można zostać odtrąconym... A może jednak wcale nie? Może warto po prostu pozostać sobą, skupić się na swoich zaletach, zamiast pielęgnować kompleksy? Nie mówić o nich i nie obnażać ich przed innymi, bo może okazać się, że tylko my je widzimy i przez przypadek możemy wmówić innym jacy jesteśmy, pozbawiając ich tym samym szansy na wyrobienie sobie własnego zdania na nasz temat.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Edipresse Książki.
https://www.facebook.com/edipresseksiazki/

Komentarze

  1. Lubię te wszystkie recenzje Nienaczytanej. Muszę w końcu dorwać oba tomy, bo do tej pory nie czytałam ich, a warto.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram

Copyright © NIEnaczytana