"Gdzie są moje zwłoki? - Małgorzata Starosta - patronat medialny
- Ryzykowne posunięcie – szepnął Jeremi, gdy znaleźli się z dala od uszu nieufnych policjantów.
- Kto nie ryzykuje, ten później nie ma czym się chwalić – rzuciła w odpowiedzi. - A ja lubię się chwalić.
Co prawda, to prawda, pomyślał Organek, fałszywa skromność jest przereklamowana.
Czy można zgubić zwłoki? Zwłaszcza takie, których nigdy nie było?
Jeremi Organek zaczyna wątpić w swoje zdrowe zmysły, kiedy ze stołu
sekcyjnego znika ciało młodej kobiety. Tymczasem w jej istnienie nie
wątpi Linda Miller, która postanawia rozwikłać zagadkę tajemniczej
zguby. Znaleziony w gardle denatki przedmiot prowadzi do okrytego złą
sławą szpitala w Mokrzeszowie.
Jakie tajemnice skrywa posępny budynek? Kto i dlaczego zadał sobie tyle trudu, aby zatrzeć ślady istnienia bezimiennych zwłok?
Wyobrażacie sobie, aby mogły zginąć zwłoki? No właśnie. Jakby to mogło się stać? Wyparowały? A może ktoś rzucił na nie urok i zniknęły jak za dotknięciem magicznej różdżki. Przecież nie wyszły na spacer, nie zostały także porwane, bo i po co komu zwłoki? Zwłaszcza takie… martwe? Organek też się zastanawiał. Były, potem zniknęły, albo wcale ich nie było? Nie bacząc na wątpliwości, postanowił wyruszyć na ich poszukiwanie. Na szczęście miał u boku Lindę, bo bez niej, wierzcie mi, mógłby marnie skończyć, a cała sprawa mogłaby wpędzić go, nomen omen, do grobu.
Co nas najbardziej śmieszy w komediach? Zapewne to, co wydaje się kuriozalne. A jeśli chodzi o historię zwłok, nakreśloną wprawną ręką Małgorzaty Starosty, to już w ogóle. Zresztą kto zna jej twórczość, wie, że wśród autorek na naszym rodzimym rynku, w zasadzie nie ma sobie równych, jeśli o komedie kryminalne chodzi, A od dziś można ją określić również mianem ekspertki od znikniętych zwłok, które to zniknięcie wywołuje salwy śmiechu. U czytelników rzecz jasna, bo truposzowi raczej do śmiechu nie jest.😜 Autorka zabiera nas zatem do zimnego, raczej, świata patologów, gdzie urodziwy Jeremi mierzy się z tajemniczym zaginięciem. I choć na pewno jest przystojny, kto wszak nie ulegnie jego aparycji rodem z Hollywoodu, to całe show kradnie… szalona, rudowłosa Linda. Ta dwójka mimo dzielących ich, widocznych gołym okiem, różnic, stanowi duet idealny i myślę, że to właśnie kreacja postaci, totalnie nietuzinkowych i barwnych, jest w tej powieści jednym ze smaczków, którym delektujemy się podczas lektury. Począwszy od głównych bohaterów, przez drugoplanowych, a na zwłokach skończywszy, które bądź co bądź swoją rolę jednak odgrywają (i to najważniejszą!) - w tej powieści znajdziecie ich całą plejadę. Będzie oczywiście i śledztwo, ale musicie wiedzieć, że nie jest to zwyczajne dochodzenie, bo nie tylko mamy trupa, tzn. w zasadzie nie mamy, ale szukamy, ale mamy również całą masę wątków pobocznych, w tym ten nawiązujący do okresu II wojny światowej, który mnie osobiście bardzo zaskoczył. Muszę przyznać, że Małgorzacie Staroście udało się idealnie skomponować ten gatunkowy mariaż, bo z jednej strony intryguje, bawi (ale to oczywiste), a do tego zwraca uwagę na ważny temat zapisany na kartach historii, zachowując przy tym balans oraz szacunek dla ważności wątku z przeszłości.
Jeśli myślicie, że droga od zwłok do… zwłok jest krótka i prosta, to się mylicie. Autorka wodzi czytelnika za nos, zabierając go w pełną zakrętów i zawijasów podróż, zmierzającą do odkrycia zagadki zaginięcia, a tym samym odpowiedzenia na tytułowe pytanie. Ale, ale, nie spodziewamy się, że poza główną osią fabuły, dowiemy się tak wielu ciekawych faktów z życia naszych bohaterów, a rozwijająca się dynamicznie akcja, wcale nie będzie taka oczywista. Wręcz przeciwnie! Kiedy już będziecie myśleli, że ten to zrobił to i aha, to wiem, kto i kogo i kiedy, to Małgorzata Starosta nagle zaserwuje Wam taki plot twist, że nie będziecie wiedzieli tak naprawdę… nic. No może zwłoki się znajdą, ale nie gwarantuję. 😜
Podsumowując:
Jeśli lubicie inteligentny humor, okraszony sporą dawką smaczków z kryminalnego świata, doprawiony odrobiną historii, to koniecznie musicie sięgnąć po książkę Małgorzaty Starosty. „Gdzie są moje zwłoki?” to wyborna powieść, która ma niestety jedną wadę… Za szybko się to czyta! Nawet się nie spostrzeżecie, kiedy przewrócicie ostatnią stronę z pewną nutą niepewności, czy aby wszystkie elementy układanki udało się Wam złożyć do „kupy”? Ja to nawet nieśmiało zerkam na tę finałową scenę, zerkam w zasadzie w kierunku autorki, bo może by tak zgubić kolejne zwłoki? Albo coś innego…? Tak czy inaczej — nie obraziłabym się, gdyby zabrała nas do świata Organka i Lindy raz jeszcze. Możemy do niego nawet wjechać mercedesem-benz 280 SL cabrioletem w kolorze tunis beige. A co! Piszecie się?
[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo Mięta]
Komentarze
Prześlij komentarz