"Smak dojrzałych jabłek" - Karolina Wilczyńska

Zawsze wierzyła, że z czasem człowiek przyzwyczaja się do samotności jak do wszystkiego, z czym przychodzi się mierzyć. Ale dziś wiedziała, że to nieprawda. Samotność zawsze doskwiera.
Całe życie poświęciła innym… Teraz przyszedł czas, aby pomyśleć o sobie. Czy warto przekreślić przeszłość i zacząć wszystko od nowa?
Lidia zbliża się do pięćdziesiątki. Córka mieszka w Londynie, mąż Maciej żyje głównie pracą, a ona coraz częściej czuje się samotna. Kiedy Maciej w ostatniej chwili odwołuje ich wspólne wyjście, na które tak długo czekała, coś w niej pęka. Po latach poświęceń postanawia w końcu zrobić coś dla siebie. Wyjeżdża na wieś i wprowadza się do Bogumiły, emerytowanej pianistki, która szuka towarzystwa. Nie wie jeszcze, że ta decyzja odmieni jej życie.
Witold ma dwoje małych dzieci, pracę, która go wypala i poczucie, że ciągle musi być dla kogoś dostępny. Zmęczony życiem, w którym próbuje pogodzić obowiązki zawodowe, rodzinne i narastający stres, coraz częściej odwiedza ciotkę Bogumiłę. To właśnie w jej domu znajduje upragniony spokój. Tam też poznaję Lidię.
Witold i Lidia zaczynają się zastanawiać, czego tak naprawdę chcą od życia. Ich relacja rodzi się z prostych rozmów, ale prowadzi do pytań, które zbyt długo odkładali. Czy to początek nowego rozdziału, czy tylko chwilowe zauroczenie?

Tak rzadko spoglądamy w głąb siebie. Zbyt skupieni na pokonywaniu przeszkód, oswajaniu rzeczywistości, rozwiązywaniu problemów, które czasami mnożą się zazwyczaj wtedy, kiedy oczekiwalibyśmy chwili oddechu. Pędzimy gdzieś w bliżej nieokreślonym celu, próbując wpasować się w codzienność, cudze oczekiwania i nadzieje najbliższych. Przychodzi jednak moment, kiedy coś w nas pęka… Kiedy zaczynamy dostrzegać, że nie tędy droga, bo gdzieś w tym całym maratonie życia zgubiliśmy coś ważnego – siebie…
Gdyby ktoś zapytał mnie, jakie powieści obyczajowe na naszym rodzimym rynku są najlepsze, jakich autorów poleciłabym bez mrugnięcia okiem, kto dostarczy mądrej refleksyjnej opowieści, bez wahania postawiłabym na pewno na Karolinę Wilczyńską. To jedna z tych autorek, która nie pisze wprost, ale wplata w fabułę to, co pozornie niewidoczne dla oczu. Która tka swoje historie, które są niczym ciepły szal. Z jednej strony ciepły i otulający, z drugiej zaś – niepozbawiony węzełków, miejsc, w którym zerwała się włóczka, czasami „gryzący". I takie są właśnie jej książki – kojące, życiowe, słodko-gorzkie, ale przede wszystkim prawdziwe.
Nikt nie chce być sam. Może od czasu do czasu mieć możliwość zamknięcia się w czterech ścianach i odcięcia się od wszystkiego. Jednak niezależnie od założeń - samotność doskwiera zawsze, bywa gorzka, dojmująca, zwłaszcza wówczas, gdy jest nam zaserwowana przez życie na stałe… W nowej powieści Karolina Wilczyńska dotyka tematu samotności, choć ma ona wiele twarzy. Czasami do niej niejako dojrzewamy, zaczynamy dostrzegać nawet w codziennym zabieganiu i u boku ludzi, których kochamy, którzy byli lub nadal są nam bliscy. Autorka uświadamia, że nie jest ona wyłącznie „domeną” starszych osób, które najczęściej się z nią mierzą. Ale może przyjść do każdego z nas, rozgościć się w naszym życiu niepostrzeżenie, zakorzenić się i trwać gdzieś głęboko dopóty, dopóki nie zacznie nam boleśnie doskwierać. Jej nowa książka to historia o potrzebie bycia zauważonym, o tym, że w każdym wieku człowiek pragnie bliskości, rozmowy, dotyku, spojrzenia pełnego uwagi.
Karolina Wilczyńska pisze o dojrzałości. Jednak nie tej przykrytej tęsknota za młodością, ale o tej, która zachwyca. Uświadamia tym samym, że każdy moment naszego życia na swoje walory, coś, co sprawia, że możemy je celebrować, czerpać z niego pełnymi garściami to, co na danym jego etapie jest dla nas najlepsze, co przynosi spokój, ukojenie, spełnienie... I ta prawda, choć wydaje się tak oczywista, dociera do nas niespiesznie, niosąc ciepło, które otula i poczucie, że niezależnie, od tego, na jakim etapie życia jesteśmy i będziemy, ofiaruje nam ono to, co w tej chwili ma najcenniejsze.
„Smak dojrzałych jabłek” to powieść o dojrzewaniu nie tyle w sensie biologicznym, ile emocjonalnym. O dojrzewaniu do odwagi, by powiedzieć sobie „teraz jest mój czas”. Czasem taka refleksja przychodzi w nieoczekiwanym momencie, kiedy na zewnątrz wszystko wydaje się w porządku i to od nas zależy, czy znajdziemy w sobie determinację, by o samego siebie zawalczyć, by wyzbyć się poczucia winy, wyrzutów sumienia, że oto idąc za głosem wewnętrznego ja, być może stawiamy na szali zbyt wiele… Wilczyńska zdaje się uświadamiać, że niezależnie od strachu, który może nas blokować, zawsze trzeba iść przez życie w zgodzie ze sobą, że nigdy nie jest za późno, by coś zmienić. Bo tylko wówczas poczujemy się naprawdę spełnieni.

Podsumowując”
„Smak dojrzałych jabłek” to powieść, która pachnie herbatą z sokiem malinowym, szarlotką, która otula ciepłem domu z duszą. To refleksyjna opowieść o niełatwych decyzjach, o samotności, o potrzebie uwagi i bliskości drugiego człowieka, ale także o docenianiu tego, co czasami przestaje mieć znaczenie w codziennym pędzie. Jabłko jest tutaj piękną metaforą życia, które pełne jest smaków. Bywa słodkie, czasami cierpkie, gorzkie, ale na każdym jego etapie warto rozkoszować się smakiem, który zmienia się wraz z nami… Niepodważalnym atutem książki jest atmosfera, bowiem Karolina Wilczyńska odmalowuje przestrzeń, gdzie spokój, stały rytm dnia dają ukojenie, a cisza pozwala usłyszeć to, czego nie słyszymy we wszechobecnym zgiełku. Niespieszna narracja działa niczym balsam, a powieść uświadamia, że nie zawsze trzeba gdzieś biec, bowiem dopiero wówczas, kiedy na chwilę się zatrzymamy, rozejrzymy wokół, zdołamy dostrzec to, co naprawdę ważne. Mądra, ciepła, dojrzała opowieść, która zachwyca. I chociaż ta kalendarzowa do nas jeszcze „nie przyszła”, to ja już wiem, że to jedna z najpiękniejszych historii tej jesieni.
Komentarze
Prześlij komentarz