"Dziecko z mgły" - Renata Kosin
Wyglądało to tak, jakby los darował jej szansę, by mogła oddać wreszcie swój życiowy dług".
Książki Renaty Kosin zawsze są zaproszeniem do świata tajemnic. I ja zawsze chętnie przyjmuję to zaproszenie i z przyjemnością zanurzam się w wykreowanym przez nią świecie. Jak było tym razem?
Alicja wiedzie spokojne i poukładane życie, które zostaje postawione na głowie, kiedy pojawia się w nim tajemnicza dziewczynka. Odtąd kobieta ma się zająć małą Mią, która podobno jest jej krewną. Próba rozwiązania sekretu jej pochodzenia odkrywa przed Alicją wiele nieznanych dotąd faktów z jej życia. Jak zakończy się ta historia, kim jest jej nowa podopieczna i jaki ma związek z jej przeszłością?
Na rynku wydawniczym jest wiele książek. Można by rzec, że ile gustów, tyle gatunków. Bardzo łatwo popaść w rutynę, wejść w pewnego rodzaju schemat, który zostaje przez autora powielony, przedstawiony inaczej, ale jednak. Wiele książek opiera się na utartych już pomysłach i chociażby autor dwoił się i troił, to nie każdemu udaje się napisać coś nietuzinkowego, coś co wyróżnia się na tle innych pozycji wydawniczych. Jednak Renata Kosin należy do grona tych autorek, której udaje się ta sztuka doskonale! Każda z jej książek jest perełką, przemyślaną i dopracowaną w najdrobniejszym szczególe. Ale poza ogromem pracy włożonym przez nią w każdą powieść, jest coś jeszcze. Jej książki po prostu mają duszę...
Kiedy dowiedziałam się, że ma pojawić się jej najnowsza książka, byłam ciekawa jaką tajemnicę tym razem ukryła na kartach swojej opowieści. Od pierwszych stron wiedziałam, że będzie to lektura, która pochłonie mnie bez reszty i tak właśnie się stało. Jednak poza wciągającą fabułą i piękną polszczyzną, którą zawsze wyróżniam w przypadku książek Renaty Kosin, autorka potrafiła mnie zaskoczyć. Na początku wydawało mi się, że książka będzie utrzymana w klimacie vintage, trochę sugerował to strój małej Mii. Jednak motywem przewodnim stały się dzieci indygo. Może wyjdę w tym momencie na ignorantkę, ale musiałam posiłkować się dodatkowym źródłem informacji, bo nie znałam dotąd tego pojęcia. Z zaciekawieniem czytałam o poglądach związanych z ruchem New Age, który głosił, iż osoby określane mianem indygo charakteryzują się od urodzenia specyficznymi zdolnościami paranormalnymi, często są bardzo inteligentne, mają doskonałą pamięć i wysokie poczucie własnej wartości. I powiem wam, że zestawienie tego tematu z umiejętnościami autorki, która potrafi bawić się tajemnicą, jakby tkała pajęczą nić, to prawdziwa uczta dla ducha. Historia Alicji, jej ciotki, Bartodzieja oraz oczywiście małej Mii porwała mnie w wir wydarzeń, których się nie spodziewałam. Nic w niej nie było oczywiste, dlatego czytałam ją z dużym zaciekawieniem i wprost nie mogłam doczekać się rozstrzygnięcia tej nietypowej historii. Cóż mogę powiedzieć - Renata Kosin po raz kolejny mile mnie zaskoczyła i zaserwowała mi kolejną świetną książkę.
Podsumowując:
"Dziecko z mgły" to niebanalna, nietuzinkowa opowieść, która absorbuje czytelnika od pierwszej strony. Próżno doszukiwać się w niej analogii do innej historii, bo po prostu jest oryginalna. To idealna propozycja dla tych, którzy lubią tajemnice, którzy są wnikliwymi obserwatorami i chętnie wychodzą poza karty książki, aby poszerzyć swoje horyzonty myślowe lub po prostu są ciekawi świata. Ja czuję pewien niedosyt i chętnie przeczytałabym o dalszych losach bohaterów. I to w zasadzie jedyne "ale" jakie mam do tej książki.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Filia.
Recenzja za serce chwyta i zachęca bardzo do tej powieści. Mnie dodatkowo ujmuje też okładka,choć przecież nie powinnam oceniać właśnie po niej...Lubię wszystkie powieści R.Kosin, ale to "Dziecko z mgły" wyjątkowo budzi we mnie pragnienie posiadania takiej powieści.
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam tę książkę. 😊
OdpowiedzUsuńNie znam autorki, nie wiem, czy sięgnę po ten tytuł, bo nie do końca gustuję w takich książkach, ale też właśnie musiałam sprawdzić, o co chodzi z "dziećmi indygo" ;)
OdpowiedzUsuń