"Świąteczne zmysły" - Agnieszka Lis
Ze
wszystkich odpowiedzi ta zajęła mi najwięcej czasu, dlatego
przesunęłam ją na koniec. Jest tyle pięknych obrazów, którymi
chciałabym się podzielić! Ostatecznie uznałam, że moje obrazkowe
święta marzeń to były te, podczas których mój starszy synek,
wtedy niespełna roczny, usiadł wśród sterty prezentów i odgrywał
rolę Mikołaja. Ubrałam go w garniturowe spodenki, bordową
kamizelkę i takąż muchę, do tego miał na główce mikołajową
czapkę. Dziecięca radość, bezkrytyczny zachwyt, i nawet bałagan,
który potem sprzątaliśmy razem z mężem, pozostały we mnie jako
chyba najcieplejsze świąteczne wspomnienie. Bo święta to musi być
radość i bliskość. A trudno sobie wyobrazić radość większą,
niż dziecięcą.
Jaka melodia kojarzy Ci się ze świętami?
Uwielbiam
kolędę Lulajże Jezuniu. Pierwsze moje wspomnienie z tym związane
pochodzi z wczesnego dzieciństwa. Po raz pierwszy usłyszałam wtedy
Scherzo h-moll Fryderyka Chopina. Zapytałam mamę, co było
pierwsze – kolęda czy kompozycja Chopina? Do dziś to pamiętam,
takie wrażenie zrobiła na mnie usłyszana muzyka. Potem, przez
lata, ten utwór to było moje marzenie. Nawet w myślach nie
przymierzałam się do jego spełnienia, po prostu, gdzieś istniało
na obrzeżach świadomości.
Aż w
maturalnej klasie… moja profesorka od fortepianu zadała mi Scherzo
h-moll jako jeden z dyplomowych utworów. Nie wiedziała o moim
uwielbieniu, po prostu nie śmiałam o tym mówić. Bo to utwór tak
trudny… Wyobrażacie sobie moją radość?
Nie muszę
chyba dodawać, że zabrałam się do roboty jak szalona. I do
dzisiaj czasami grywam sobie, szczególnie środkową część tego
Scherza. Skrajne części odpuszczam, już nie potrafię ;-)
poCZUJ ducha świąt. Jakie emocje towarzyszą Ci podczas świąt?
RADOŚĆ. Po
prostu.
Jestem
zmęczona przygotowaniami. Gonitwą w mojej pracy – pracuję
przecież jako nauczyciel gry na fortepianie w szkole muzycznej,
przed świętami wszyscy uczniowie mają egzaminy. To stres dla nich
i dla nauczycieli ;-) No i z nie-wiadomo-jakich-przyczyn mnóstwo
spraw wymaga załatwienia przed świętami. Koniecznie wtedy.
Trzeba
też, oczywiście, zaplanować i zrobić zakupy, stanąć w kuchni na
wiele godzin (przyznaję – lubię to! Lubię gotować, a co! Ale
jestem zmęczona, kiedy gotuję długo, jak każdy), ogarnąć
dekoracje, prezenty…
A jednak
wszystko to składa się dla mnie na RADOŚĆ. Bo robię to
dla nas, dla rodziny, dla tych kilku dni wyjętych z pośpiechu.
Tylko dla nas.
Jaki zapach kojarzy Ci się przede wszystkim ze świętami?
Mandarynki.
Już od końca listopada w naszym domu pojawiają się hurtowe ilości
tych niewielkich pomarańczowych kulek. Zapach ich skórki, aromat
soku, słodki smak rozlewający się po podniebieniu to znak, że
święta tuż tuż.
Nie
pomarańcze, nie świerczyna, nie pierniki – dla nas święta to
mandarynki.
Choć
mnie w ogóle kuchenne zapachy kojarzą się dobrze, w szczególności
zapach pieczonego czegoś. Może być ciasto, może być mięso,
ryba. Zapach przygotowywanego jedzenia świadczy o tym, że ktoś
troszczy się o bliskich, poświęca swój czas i energię na to, by
ich nakarmić, że czeka z troską i posiłkiem… wiem, atawizm. A
jednak ten pierwotny odruch wciąż działa ;-)
Ulubione smaki świąt?
Z
dzieciństwa pamiętam smak wyjadanego rano, przed śniadaniem w
pierwszy dzień świąt, prosto z garnka, karpia duszonego w piwie
z rodzynkami. Przepis trafił do nas, kiedy moja znudzona ciągle
tymi samymi potrawami mama, przestudiowała dokładnie kuchnię
polską. Zestawienie ryby, piwa, rodzynków i korzeni wydało jej się
interesujące. Pierwszego roku zrobiła w taki sposób małego
karpika, na spróbowanie. Rodzina domagała się więcej.
Następnego
roku zrobiła dwa duże, i też było mało. Inne ryby zostały na
półmiskach.
W
kolejnych latach innych ryb już prawie nie było ;-)
Okazało
się, że sos z tej ryby był dla nas świątecznym rarytasem na
ciepło i na zimno.
W moim
domu też robię tę rybę, ale w symbolicznych ilościach. Nie mam
pojęcia dlaczego, ale moje dzieci i mąż nie przepadają za tym
smakiem…
Co jest dla ciebie najważniejsze w czasie świąt, co odbierasz SZÓSTYM zmysłem?
Moje
świąteczne hasło to RODZINA. Myślę, że nie muszę tego
tłumaczyć. Wielokrotnie wypowiadałam się na ten temat – choć
mam dość, hm, niezależny tryb i sposób życia, raczej nie jestem
domową kwoką i często nie postępuję zgodnie z oczekiwaniami
otoczenia, to jednak rodzina to dla mnie baza codzienności. Ci
najbliżsi ludzie, których obecność daje mi siłę do mierzenia
się z kolejnymi zadaniami, celami. Są dla mnie motywacją do
radzenia sobie z tym, co czasem wydaje mi się nieosiągalne.
A w
święta mamy dla siebie wreszcie czas!
Pięknie odpowiedzi. Bliskie i mojemu sercu. Dziękuję.
OdpowiedzUsuń