"Na tropie trupa" - Małgorzata Starosta

Plany planami, a życie życiem - kto z nas nigdy się o tym nie przekonał, niech uważa się za największego farciarza w historii świata".

A gdyby tak rzucić wszystko i wyjechać… na Kurpiowszczyznę?

Małgorzata Starosta, autorka komedii kryminalnych, postanawia odwiedzić ukochany skansen kurpiowski w Nowogrodzie, aby złapać oddech i znaleźć wenę do napisania romansu historycznego. Jednak cały plan bierze w łeb, gdy przypadkiem staje się świadkiem podejrzanych zakopków, dyrektorka skansenu znika bez śladu, a Barbs wysyła Małgonię na komisariat w celu zgłoszenia zaginięcia szemranego typa.
Sensacyjne zwroty akcji, intryga zaplątana jak sznur bursztynowych korali, kurpiowskie klimaty i opowieści pani Jolinki to tylko wierzchołek tego, co kryje się w tej przezabawnej, znakomitej komedii kryminalnej, w której trop trupa to jedynie początek dobrej zabawy.
 
Fatum? Przekleństwo? Jak bowiem nazwać fakt, że ciągnie się za nami pech. Gdziekolwiek się nie pojawimy, wpadamy na trop… trupa. Albo choć cień szansy na jego odnalezienie. Jakaś sprawa około kryminalna niemniej musi być, kiedy na horyzoncie pojawia się Małgonia. Czy ta kobieta rozbiła kiedyś lusterko? Przeszła pod drabiną albo nie daj boże – nadepnęła na ogon czarnemu kotu? Wydaje się jednak, że mimo iż można to określić mianem jakiejś klątwy, owa osóbka nic sobie z tego nie robi. W końcu zawsze to potencjalny materiał do kolejnej książki.
Naszpikowana ciekawostkami z Kurpiowszczyzny powieść traktująca o faktach wielu, przedstawionych w krzywym zwierciadle, nie wykluczając zeń Małgorzaty… Starosty. Dobrze czytacie! A dla niewtajemniczonych dodam, że tak właśnie nazwała swoją bohaterkę nasza autorka. Tym razem pisarka zabiera nas w gościnne progi pięknego regionu, serwując nie tylko zaplątaną niczym sama powieściowa Małgonia opowieść o fundamencie komediowo-kryminalnym, ale przede wszystkim kusząc nas pięknem krajobrazu oraz nęcąc smakami i aromatami tamtejszych potraw, które, choć cechuje
umiłowanie do tłuszczu", wywołują podczas lektury wzmożoną pracę naszych kubków smakowych. Jednak w książce „Na tropie trupa” to bursztyn staje się głównym bohaterem i także o nim możemy się wiele dowiedzieć, co jest nie lada smaczkiem zwłaszcza dla czytelniczek, które jak to kobiety, dobrą biżuterią nie pogardzą. A skoro, zgodnie z wypowiedzią książkowego bursztyniarza, bursztyn bałtycki jest o wiele więcej wart niż złoto to... warto wiedzieć, co w jubilerskiej trawie piszczy. Jeśli przy lokalnych dobrach jesteśmy, to nie sposób nie wspomnieć o pewnym skansenie, który nie tylko kryje w sobie nieco więcej niż zabytkowe budynki drewniane, ale zdaje się zadawać kłam przekonaniu, że jest to miejsce nudne, w którym się nic nie dzieje. A dzieje się! Ot co!
Małgonia nie byłaby sobą, gdyby nie zaplątała się w jakąś kabałę, byle jedną, więc czytelnik ma okazję z zapartym tchem i uśmiechem na ustach śledzić jej odważne poczynania, niejako na pohybel całemu światu, nie wykluczając z tego grona przedstawicieli organów ścigania, a nawet… własnego męża. I tutaj następuje to, co ja osobiście cenię sobie najbardziej, a mianowicie — utarczki słowne „ślubnych”, które bawiły mnie do łez. Wbijanie szpilek, wzajemne złośliwości, to przysłowiowe crème de la crème komediowej części powieści. W dialogach z nią mężowi bohaterki nie ustępuje również komisarz Michał Bączyński. I w tym miejscu muszę zaznaczyć, że w krzywym zwierciadle przeglądają się również funkcjonariusze organów ścigania, którzy, wg naszej Małgoni, bezczelnie lekceważą sobie zgłoszenia obywateli. Delikatnie rzecz ujmując. Jednym słowem – prawdziwa uczta czytelnicza dla czarnych jak smoła dusz zdeklarowanych złośliwców i miłośników inteligentnego humoru.

Podsumowując:

Kiedy znana pisarka komedii kryminalnej wpada na pomysł napisania romansu historycznego, znak to, że trzeba spróbować na nią wpłynąć, by zmieniła zdanie. Jednak nie sposób nie zgodzić się z tym, że genu kryminalnego nie wydłubiesz, choćbyś się bardzo starał, a trup, albo jego trop, jak się raz przyczepi, to jak rzep do psiego ogona, żeby nie powiedzieć – papier toaletowy do podeszwy buta po wizycie z WC. Prawdziwy galimatias, czy jak kto woli kogel – mogel, który jest ukręcony niczym sznur bursztynowych korali, w wykonaniu Małgoni, to gwarancja dobrej zabawy o podłożu edukacyjnym, bowiem autorka wplotła w fabułę książki szereg ciekawostek ze świata bursztyniarzy, a także roztoczyła przed nami uroki i niepodważalne walory Kurpiowszczyzny. A jeśli do tego dodamy subtelne akcenty nawiązujące do Harry’ego Pottera, to już w ogóle jestem kupiona. Tak że tak – „o jeżu w jeżynach, czuję w ganglionie”, że nową powieść Starosty polubio i pokochajo.
 

Książkę można zamówić tutaj: KLIK

 
 
[materiał sponsorowany] 

 

 

Komentarze

Prześlij komentarz

instagram

Copyright © NIEnaczytana