"Szkoła aniołów" - Toni Hill
Powieść hiszpańskiego autora bestsellerowych kryminałów, który spróbował
swoich sił – i to z ogromnym sukcesem – w powieści gotyckiej.
Młody psychiatra Frederic Mayol po studiach w Wiedniu wraca do Barcelony, uciekając od traumy Wielkiej Wojny, która wciąż toczy się w Europie. Ma pokierować nową placówką – szpitalem, w którym są leczone chore dusze. O tym zawsze marzył.
Jest jednak pewien problem. Budynek, w którym mieści się szpital, ma w sobie coś przerażającego. Rzeźby aniołów na fasadzie, zamiast koić nerwy, straszą. Jakby wokół nich krążyły duchy głęboko skrywanej mrocznej przeszłości… Frederic dowiaduje się, że przed laty była tu szkoła dla dziewcząt z dobrych domów i doszło pożaru – tragicznego w skutkach i nie do końca wyjaśnionego. Kiedy próbuje zgłębić tę tajemnicę, natrafia na mur milczenia.
Kluczem do zrozumienia tego, co naprawdę wydarzyło się w tym miejscu, jest dziennik dyrektorki szkoły, który wpada w ręce Frederica. Ale Blanca, młoda kobieta, w której się zakochuje, z jakichś powodów nie chce, by rozgrzebywał przeszłość. Pragnienie poznania tajemnicy staje się jednak obsesją młodego lekarza. Zanurzając się w historii pełnej namiętności, nienawiści, zemsty – a także zbrodni – Frederick nawet nie przeczuwa, jak straszna może być prawda, którą odkryje.
Jest jednak pewien problem. Budynek, w którym mieści się szpital, ma w sobie coś przerażającego. Rzeźby aniołów na fasadzie, zamiast koić nerwy, straszą. Jakby wokół nich krążyły duchy głęboko skrywanej mrocznej przeszłości… Frederic dowiaduje się, że przed laty była tu szkoła dla dziewcząt z dobrych domów i doszło pożaru – tragicznego w skutkach i nie do końca wyjaśnionego. Kiedy próbuje zgłębić tę tajemnicę, natrafia na mur milczenia.
Kluczem do zrozumienia tego, co naprawdę wydarzyło się w tym miejscu, jest dziennik dyrektorki szkoły, który wpada w ręce Frederica. Ale Blanca, młoda kobieta, w której się zakochuje, z jakichś powodów nie chce, by rozgrzebywał przeszłość. Pragnienie poznania tajemnicy staje się jednak obsesją młodego lekarza. Zanurzając się w historii pełnej namiętności, nienawiści, zemsty – a także zbrodni – Frederick nawet nie przeczuwa, jak straszna może być prawda, którą odkryje.
Są takie książki, których lektura przypomina spacer we mgle. Z pełną świadomością wchodzicie w nią, próbując znaleźć wyjście, a przede wszystkim dotrzeć do jej clou. Mgła zagęszcza się, robi się nieprzeźroczysta i biała niczym rozlane mleko, a wy wciąż staracie się z niej wydostać. Narasta ekscytacja, momentami strach, bo tak naprawdę nie wiecie, dokąd was zaprowadzi. Udziela się wam ten specyficzny klimat grozy, pomieszany z napięciem, które narasta wraz z każdym krokiem… I podobne emocje towarzyszyły mi w trakcie lektury „Szkoły aniołów”.
Na początku faktycznie czułam się jak przysłowiowe „dziecko we mgle”, bo autor mnoży wątki i postaci, więc przez pewną część książki skupiałam się przede wszystkim na tym, by prawidłowo połączyć wszystkie literackie tropy. A nie należało to do łatwych zadań, niemniej ciekawość była silniejsza, dlatego pozwoliłam się nieść tej opowieści. I musicie wiedzieć, że to jedna z takich historii, które wymagają od czytelnika pełnego skupienia, bo inaczej traci on orientację w fabule i zdarzało mi się czytać niektóre fragmenty drugi raz, kiedy coś odwróciło chwilowo moją uwagę. To wszystko nie przeszkodziło mi jednak poddać się klimatowi książki, który na myśl przywodzi ten charakterystyczny dla powieści gotyckich. Z każdą przewracaną stroną, zbliżamy się do rozwikłania mrocznego sekretu z przeszłości, który kryją mury obecnego szpitala, a niegdyś szkoły dla dziewcząt z dobrych domów, w którym doszło pożaru – tragicznego w skutkach. Młody psychiatra Frederic Mayol, która ma pokierować nową placówką, próbuje zgłębić tę tajemnicę, jednak natrafia na mur milczenia. Czy zdoła odkryć, co się wtedy wydarzyło?
Muszę przyznać, że to, co mnie zafascynowało poza plastycznością języka, to również to, że autor serwuje nam kolejne fakty z pewnego rodzaju systematycznością. Dawkuje nam odkrywanie kolejnych kart, stopniowo ukazując prawdę, do której zmierzamy od samego początku. To sprawia, że od książki nie można się oderwać, aż do zaskakującego finału tej opowieści. Napięcie wzmaga na pewno dopracowana w każdym calu narracja, która z jednej strony, odwołuje się do wydarzeń z okresu, kiedy szkoła funkcjonowała pod rządami charyzmatycznej dyrektorki, a z drugiej, do czasów aktualnych dla Frederica Mayola, przez co przeszłość miesza się z teraźniejszością, podkreślając wielowymiarowość tej historii.
Na początku faktycznie czułam się jak przysłowiowe „dziecko we mgle”, bo autor mnoży wątki i postaci, więc przez pewną część książki skupiałam się przede wszystkim na tym, by prawidłowo połączyć wszystkie literackie tropy. A nie należało to do łatwych zadań, niemniej ciekawość była silniejsza, dlatego pozwoliłam się nieść tej opowieści. I musicie wiedzieć, że to jedna z takich historii, które wymagają od czytelnika pełnego skupienia, bo inaczej traci on orientację w fabule i zdarzało mi się czytać niektóre fragmenty drugi raz, kiedy coś odwróciło chwilowo moją uwagę. To wszystko nie przeszkodziło mi jednak poddać się klimatowi książki, który na myśl przywodzi ten charakterystyczny dla powieści gotyckich. Z każdą przewracaną stroną, zbliżamy się do rozwikłania mrocznego sekretu z przeszłości, który kryją mury obecnego szpitala, a niegdyś szkoły dla dziewcząt z dobrych domów, w którym doszło pożaru – tragicznego w skutkach. Młody psychiatra Frederic Mayol, która ma pokierować nową placówką, próbuje zgłębić tę tajemnicę, jednak natrafia na mur milczenia. Czy zdoła odkryć, co się wtedy wydarzyło?
Muszę przyznać, że to, co mnie zafascynowało poza plastycznością języka, to również to, że autor serwuje nam kolejne fakty z pewnego rodzaju systematycznością. Dawkuje nam odkrywanie kolejnych kart, stopniowo ukazując prawdę, do której zmierzamy od samego początku. To sprawia, że od książki nie można się oderwać, aż do zaskakującego finału tej opowieści. Napięcie wzmaga na pewno dopracowana w każdym calu narracja, która z jednej strony, odwołuje się do wydarzeń z okresu, kiedy szkoła funkcjonowała pod rządami charyzmatycznej dyrektorki, a z drugiej, do czasów aktualnych dla Frederica Mayola, przez co przeszłość miesza się z teraźniejszością, podkreślając wielowymiarowość tej historii.
Podsumowując:
„Szkoła aniołów” Hilla łączy w sobie elementy powieści gotyckiej, obyczajowej, a także subtelną nutę kryminału. To opowieść, która otula czytelnika mrokiem niczym mgła, z której próbuje się wydostać, zafascynowany rozwojem zdarzeń. Mimo że były momenty, że czułam się zagubiona w mnogości wątków, to stanowczo warto było doczekać „wyjścia na fabularną prostą”, by dać się autorowi zaskoczyć. Nie sposób nie dostrzec także jego odwołania do prozy sióstr Bronte, co stanowi dodatkowy smaczek w tej gęstej klimatycznie powieści. Książka Hilla to wielowymiarowa opowieść, która miesza w głowie czytelnika, nie pozwalając mu od razu rozszyfrować tajemnic ukrytych za murami tytułowej szkoły. To jedna z takich powieści, podczas której lektury dochodzimy w pewnym momencie do wniosku, że „wiem, że nic nie wiem”, a mimo to przedzieramy się nadal przez zawiłe meandry fabuły, ale także ludzkiej psychiki, by poczuć satysfakcjonujący finał rozwiązania kluczowej zagadki. Polecam miłośnikom angażujących, wymagających i nieoczywistych historii.
„Szkoła aniołów” Hilla łączy w sobie elementy powieści gotyckiej, obyczajowej, a także subtelną nutę kryminału. To opowieść, która otula czytelnika mrokiem niczym mgła, z której próbuje się wydostać, zafascynowany rozwojem zdarzeń. Mimo że były momenty, że czułam się zagubiona w mnogości wątków, to stanowczo warto było doczekać „wyjścia na fabularną prostą”, by dać się autorowi zaskoczyć. Nie sposób nie dostrzec także jego odwołania do prozy sióstr Bronte, co stanowi dodatkowy smaczek w tej gęstej klimatycznie powieści. Książka Hilla to wielowymiarowa opowieść, która miesza w głowie czytelnika, nie pozwalając mu od razu rozszyfrować tajemnic ukrytych za murami tytułowej szkoły. To jedna z takich powieści, podczas której lektury dochodzimy w pewnym momencie do wniosku, że „wiem, że nic nie wiem”, a mimo to przedzieramy się nadal przez zawiłe meandry fabuły, ale także ludzkiej psychiki, by poczuć satysfakcjonujący finał rozwiązania kluczowej zagadki. Polecam miłośnikom angażujących, wymagających i nieoczywistych historii.
Komentarze
Prześlij komentarz