"Na dwoje babka wróżyła" - Renata Kosin - patronat medialny
Każdy człowiek nosi w sobie jakąś opowieść. Jedną albo więcej, zależnie od tego, ile przeżył. Niektóre są długie, inne krótkie, wesołe lub smutne, ciekawe, ale też nudne i niegodne uwagi".
Zapraszamy na pajdę świeżego chleba doprawionego garścią soczystych plotek i szczyptą przesądów!
Oto Jemiołki Górne i Dolne. Wieś, do której prowadzą dwa gościńce, a w kościele wiszą dwa obrazy Madonny. Do jednego modlą się potomkowie szlachty, do drugiego włościan. Bo mieszkańcy od wieków są podzieleni na „lepszych” i „gorszych”…
Jedynie na rozdrożu nie ma podziałów – to miejsce przyciąga wioskowych „odmieńców”. Spotykają się tutaj obdarzona darem widzenia przyszłości Gaja, znający mnóstwo opowieści stary Walenty, wiecznie milczący kościelny Knut, rozgadana babcia Pogoda oraz Fabian – wioskowy głupek. Każdy z nich nosi w sobie jakieś tajemnice. Czy odkryje je dobroduszna i wrażliwa Gaja? Czy uda jej się pogodzić zwaśnionych mieszkańców wsi?
Witajcie w sielskich Jemiołkach! Poczujcie atmosferę nadchodzących wyborów na sołtysa. Rozejrzyjcie się po domach otoczonych malwami. Poznajcie plejadę barwnych postaci i skrzące humorem dialogi prowadzone przy płocie czy sklepowej ladzie.
Wsi spokojna, wsi wesoła, który głos twej chwale zdoła? Te słowa mimowolnie pojawiły się w mojej głowie po lekturze powieści Renaty Kosin. Autorka stworzyła bowiem iście sielankową miejscowość, do której czytelnik dociera, wybierając jedną z dróg. Niezależnie od tego, na którą postawi, obie prowadzą do tego samego celu. Tutaj życie toczy się spokojnie, okraszone lokalnymi dramatami, które zazwyczaj utkane są z plotek tych, którzy czerpią radość z domysłów. Tutaj tajemnice nie chcę wyjść na światło dzienne, zupełnie jakby czekały na odpowiedni moment, albo… osobę? I nią zdaje się główna bohaterka Gaja, która na pewno nie jest taka sama jak wszyscy, jest wyjątkowa. A to dlatego, że posiada pewien dar, który daje jej możliwość dostrzeżenia tego, co dla innych jest niewidoczne. Tylko czy to aby na pewno dar, a nie przekleństwo?
Renata Kosin w nowej powieści kreśli obraz urokliwego miejsca, które pachnie ziołami, świeżo pieczonym chlebem. W którym słychać szum drzew, a także delikatny szept kołysanych wiatrem kłosów zboża, pieczołowicie uprawianego przez lokalnych gospodarzy. Tutaj czas jakby płynie wolniej, a ludzie zdają się skupieni na problemach miejscowości. A takich nie brakuje, stąd też czytelnik sięgając po książkę, na pewno nie będzie się nudził. Po pierwsze, przez wzgląd na ciekawą fabułę, a po drugie, na humor, który można wyczytać między wierszami, zwłaszcza z dowcipnych dialogów, których lektura mimowolnie wywołuje, bywa, że i szelmowski, uśmiech na naszej twarzy. Klimat „Na dwoje babka wróżyła” na myśl przywodzi ten znany z serialu „Ranczo”, z tą różnicą, że w moim odczuciu jest on bardziej… kobiecy? Bo to właśnie przedstawicielki płci pięknej grają tutaj pierwsze skrzypce i to właśnie one próbują doprowadzić do zachowania ładu we wsi, do ponownego jej zjednoczenia, a także do odkrycia niektórych tajemnic, w tym także tych niewygodnych.
Nowa książka autorki to opowieść o poszukiwaniu siebie. O poznawaniu przeszłości, w której to ukryte mogą być zagadki składające się w jedną całość związaną z genezą naszego pochodzenia. Ta potrzeba wiedzy, poczucia przynależności jest dla wielu bardzo ważna. Jest czymś, do czego dążą, a dzięki czemu zaczynają nie tylko rozumieć siebie, ale i bardziej siebie akceptować.
„Na dwoje babka wróżyła” to ciepła, okraszona humorem powieść, która jest niczym dotyk słońca na naszej twarzy. Historia, która wywołuje uśmiech, ale i zaciekawienie, dzięki temu, że autorka tak utkała fabułę, iż po pierwsze, bardzo chcemy odkryć wszystkie ukryte na kartach książki sekrety, a po drugie, kibicujemy bohaterom w realizacji ich celów. A musicie wiedzieć, że w Jemiołkach mamy całą plejadę barwnych postaci, które, a przynajmniej większość, zdobywają naszą sympatię od pierwszych stron. To opowieść, która zdaje się potwierdzeniem, że dobro zawsze zwycięża, a kłamstwo ma krótkie nogi i prędzej czy później wyjdzie na światło dzienne. Powieść, która, choć osadzona na „sielankowym fundamencie”, skłania do refleksji nad „ciężarem dziedziczenia”. Która jest próbą odpowiedzi na pytanie, czy zawsze to, co przekazywane z pokolenia na pokolenie jest warte tego, by to kontynuować, zwłaszcza jeśli kultywuje pewne podziały? Może warto tchnąć w mentalne naleciałości nieco świeżego spojrzenia przedstawicieli młodego pokolenia, bo to może odwrócić się w coś dobrego, coś lepszego? Polecam miłośnikom dobrych powieści obyczajowych z sielskim klimatem w tle.
Komentarze
Prześlij komentarz