"Lubię książki, które wywołują emocje [...] chciałabym, aby historie, które przekazuję na kartach moich książek, również je wywoływały" - wywiad z Agnieszką Peszek

 

„40. Raków” to połączenie thrillera psychologicznego z kryminałem. Czy potrafi Pani wybrać, z którym z tych gatunków jest Pani bardziej „po drodze”? 

Nie. Oba ciągną mnie niczym magnes. Kryminały uwielbiam za wodzenie czytelnika za nos. Za umożliwienie mu, zwykłemu śmiertelnikowi, wzięcia udziału w pewnego rodzaju grze, gdzie ten zły coś ukrywa, a czytający ma to znaleźć. Za to thrillery psychologiczne kocham za wchodzenie w psychikę bohaterów, pokazywanie często absurdalnych, przynajmniej dla nas, zachowań, za którymi czasami stoją racjonalne pobudki. Dlatego myślę, że w przyszłości te dwa gatunki będą dominowały w mojej twórczości, chociaż nie ukrywam, że mam zakusy na sporadyczne „wycieczki” w inne.

W Pani powieści czytelnik obserwuje pracę policji. Czy pisząc ją, korzystała Pani ze wskazówek kogoś, kto na co dzień zajmuje się podobnymi śledztwami?

Niestety nie mam takiej możliwości. Na szczęście żyjemy w czasach, kiedy internet umożliwia dostęp do wszelkiej wiedzy. Gdy mam jakiekolwiek wątpliwości, szperam w sieci. Dlatego, gdyby kiedyś ktoś przejrzał moje zapytania w Google, mogłabym mieć problemy.

Jeśli jesteśmy przy kryminale, to czy uważa Pani, że istnieje coś takiego, jak „zbrodnia doskonała”?

W teorii tak, ale życie to nieograniczona ilość minizbiegów okoliczności, których nikt nie może przewidzieć. Poza tym przestępca, wchodząc na miejsce zbrodni, zostawia po sobie mnóstwo śladów, których według znawców tematu nie da się w stu procentach wyeliminować.


Dotyka Pani dosyć delikatnego tematu, jakim są traumy dzieciństwa, pokazując, że mogą one doprowadzić do dramatycznych konsekwencji, jeśli nie zostaną przepracowane. Czy zatem uważa Pani, że dla niektórych osób nie ma już ratunku; że te traumy są tak bardzo zakorzenione, że nie są one w stanie odciąć się od przeszłości?

Nie jestem psychologiem ani psychiatrą, aby się wypowiadać w tych kwestiach jako autorytet, ale wydaje mi się, że wielu osobom można byłoby pomóc, ale po pierwsze, muszą one czuć, że mają problem, a po drugie, jeżeli już to się stanie, muszą chcieć coś z tym zrobić.
Na co dzień pracuję z bardzo różnymi osobami, moja praca po części przypomina pracę psychologa. Ludzie otwierają się przede mną i opowiadają o sobie, swoich problemach. Wielu z nich boryka się z poważnymi problemami i nawet o tym nie wiedzą.


Myślę, że struktura tej powieści jest bardzo ciekawa i oryginalna, bowiem mamy dwóch głównych bohaterów – morderców, których losy czytelnik śledzi niejako równolegle. Czy szczegółowe wykreowanie tak trudnych postaci, mam na myśli ich portrety psychologiczne, nastręczyło Pani jakichś trudności?

I tak, i nie. Postać „Ona” od samego początku siedziała mi w głowie i była niezwykle konkretna. Od razu też wiedziałam, że chcę, aby była bliższa czytelnikowi, stąd pierwszy raz zastosowana przeze mnie narracja pierwszoosobowa.
Jeżeli chodzi zaś o drugą postać, to musiałam dłużej nad nią popracować, doszlifować ją, aby jej działania były spójne i mimo że w odbiorze przez czytelnika szalone, to jednak racjonalne.


Lektura Pani powieści wywołuje ambiwalentne uczucia – z jednej strony, potępiamy działania morderców, a z drugiej, jest nam ich żal. Czy to celowy zabieg? Lubi Pani wywoływać tak skrajne emocje?


Oj tak, lubię. Jeżeli mi się udało, to czuję, że dobrze wykonałam postawione przez siebie zadanie. Sama, pisząc niektóre fragmenty, płakałam. Lubię książki, które wywołują emocje, sama po takie sięgam i chciałabym, aby historie, które przekazuję na kartach moich książek, również je wywoływały.


Tytuł powieści jest dosyć enigmatyczny. Dopiero z lektury czytelnik dowiaduje się, dlaczego taki, a nie inny, co jest, przynajmniej tak było w moim przypadku, dosyć zaskakujące. Nie ukrywam, że już sam tytuł sprawił, że zaczęłam się zastanawiać, co oznacza, bardzo mnie to nurtowało. Czy od razu wiedziała Pani, że będzie to „40. Raków”?

Tak! Ta książka zaczęła się od tytułu. A co zaskakujące, ma on dla mnie podwójne znaczenie. Po pierwsze, to część historii, a po drugie, to mój prezent urodzinowy. Na które urodziny i jaki mam znak zodiaku – to można spróbować zgadnąć.

Wydaje Pani samodzielnie swoje powieści. Gdyby miała Pani wskazać trzy pozytywy self-publishingu, to jakie by one były?


Niezależność. To jest chyba nadrzędna sprawa. Jako self-publisher decyduję o wszystkim. O tym, co i kiedy wydaję. O tym, w jaki sposób promuję moje powieści.
Kontrola. Jako osoba, która lubi wszystko robić sama albo wszystkim zarządzać, wiem o wszystkim. Nie tylko o tym, na jakim etapie są poszczególne prace – moje własne, mojego męża, który pomaga mi w kwestiach graficznych, czy podwykonawcy, czyli np. redaktorki. Wiem również, jak sprzedają się moje książki. Mam dostęp do większości danych tu i teraz, dzięki czemu mogę reagować i gdy widzę, że coś fajnego się dzieje z daną powieścią, mogę próbować jeszcze bardziej ją promować.
Pieniądze. Myślę, że w świecie pisarskim to temat mocno omijany. Ale powiedzmy szczerze, skoro pisarstwo stało się w pewnym stopniu moją pracą, chciałabym „godnie” zarabiać. Nie powiem, żeby przy pierwszej książce przyświecał mi taki cel. Przy drugiej też nie. Ale w tym momencie, gdy wydałam ich już siedem, mogę powiedzieć, że da się zarabiać na pisarstwie. Aktualnie większość zarobionych pieniędzy reinwestuję w kolejne szalone projekty (o tym niebawem), ale gdybym zostawiła je na koncie, na waciki by wystarczyło.
 

Wydaje mi się, że wydawanie książek „na własną rękę”, na pewno jest pracochłonne. Czy zatem znajduje Pani czas na coś poza tym? Czy zawodowo zajmuje się Pani wyłącznie tworzeniem kolejnych historii?

Na co dzień cały czas prowadzę zajęcia. Jestem trenerem personalnym i dbam o sprawność moich podopiecznych. Jednak w związku z życiem rodzinnym (moi bliscy mieszkają za granicą, a córka często startuje w zawodach konnych), mam ich coraz mniej, z czym nie walczę. Na chwilę obecną pisanie pochłania mnie bez reszty.

Kryminały/ thrillery to nie jedyne książki, jakie znajdziemy w Pani dorobku. Ma Pani na koncie także kilka publikacji o tematyce sportowej. Czy potrafi Pani zatem wybrać, co jest bliższe Pani sercu: sport czy tworzenie historii mrożących krew w żyłach?

Książki sportowe raczej mogę zakwalifikować do przeszłości, jednak samego sportu zdecydowanie nie. Ze względu na wykonywany zawód uważam, że tylko ruch jest w stanie dać nam sprawność, a tym samym możliwość czerpania z życia pełnymi garściami jak najdłużej. Dlatego zawsze i wszędzie zachęcam do dbania o siebie (nawet teraz).
A wracając do pytania, to najlepiej sprawdza mi się miks. Podczas uprawiania sportów wpada mi do głowy mnóstwo pomysłów, plus mam czas na słuchanie niesamowitych powieści innych autorów. A dodatkowo trening jest znakomitym przerywnikiem w pracy. Gdy głowa pracuje na wysokich obrotach przez kilka godzin, wyrzut endorfin wywołany wysiłkiem fizycznym daje niezłego kopniaka.

Nurtuje mnie zakończenie, chętnie przeczytałabym ciąg dalszy tej powieści, zwłaszcza scen z perspektywy ONA. Czy możemy liczyć, że wrócimy do świata bohaterów „40. Raków”?

Tak! „Ona” i jej dalsze losy już się tworzą. Napisałam dotychczas połowę i na chwilę odłożyłam, aby dopracować powieść, która była w redakcji. Jak tylko skończę, wracam dopieszczać przygody bohaterki, którą wiele osób na swój specyficzny sposób polubiło.

„40. Raków” i co dalej? Jakie są Pani najbliższe plany wydawnicze?

Moje plany co najmniej raz w tygodniu ulegają zmianom. I staram się tym nie stresować. U mnie cały czas się coś dzieje, dlatego nie zdziwię się, jeśli jak przeczytam ten tekst za kilka miesięcy, to dzisiejsze ustalenia będą już nieaktualne.
Ale na chwilę obecną wygląda to następująco:
W listopadzie nowa powieść „Cios za cios”, z zupełnie nowymi bohaterami.
W styczniu prawdopodobnie kontynuacja „40. Raków”, w marcu/kwietniu piąta część serii o Dorocie Czerwińskiej. A co później, to się okaże.
Do najbliższej premiery jeszcze trochę czasu, ale nie dam o sobie zapomnieć, o czym poinformuję niebawem.
I co dla mnie nowego – w przyszłym roku ruszam na podbój świata.
😁

Dziękuję za rozmowę!

 

Recenzja 40. Raków KLIK
 
Książkę można zamówić tutaj: KLIK
 
 
[materiał sponsorowany przez Autorkę]  



Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana