"Pomiędzy kłamstwami" - Maja Drozd

 

Ta piękna twarz, ten spokój ukrywały emocje, których wielu ludzi nie poznało przez całe swoje życie. Była tam miłość i nienawiść, ból i tęsknota, samotność i wiara w słuszność, w prawdę. Niezgoda na zło, odwaga i cierpienie... Dzisiaj cierpiała straszliwie. Otarła się o zło w czystej postaci. I szaleństwo".

Czy w ich świecie istniało przeznaczenie? 

Najpierw wpadają na siebie zupełnie przypadkiem. Jednak okazuje się, że będą widywać się dość często. Gdyby ta historia wydarzyła się współcześnie, powiedzielibyśmy: „przeznaczenie”. Jednak Willi i Marta spotykają się w czasie II wojny światowej. Jedno spotkanie uruchamia strumień kolejnych wydarzeń, a wśród nich są oni oraz ich kłamstwa, niepewność, zbrodnie, podziały i pytania, których nie można zadać ani nie wolno na nie odpowiedzieć.
Intrygująca opowieść, przepełniona dźwiękami fortepianu. Subtelna, lecz nie ckliwa, a jednocześnie pełna prawdziwych emocji, intryg, kłamstw i zwrotów akcji. I chociaż nikt nie mówi tam o miłości, można ją wyczytać między wersami. Czarno-biała niczym fotografia, która wiele pokazuje, lecz i niejedno skrywa. 

  

Jak to jest mieć dwie twarze? Codziennie udawać przed światem, że jest się kimś innym. Odgrywać powierzoną rolę, wciąż kreując rzeczywistość. Żyć w strachu o swoich najbliższych, o tych, dla których jesteśmy w stanie poświęcić wszystko. Dla dobra sprawy. Ile trzeba mieć w sobie siły, by wejść w paszczę lwa, przejść niezauważonym na stronę wroga? Ona to robiła, codziennie pojawiała się tam, by gromadzić informacje. By swoją postawą ocalić choć kilka istnień przed twardą ręką okupanta…
Czasami trafiają w nasze ręce książki, wydawać by się mogło niepozorne. Zagłębiamy się w lekturze i nagle jedyne, co jesteśmy w stanie stwierdzić to to, że jesteśmy… oczarowani. I takie uczucie towarzyszyło mi podczas czytania powieści „Pomiędzy kłamstwami”. Historii o miłości. O tej utraconej, która wciąż żywa tkwi w naszym sercu, bo nie było nam dane pożegnać się z osobą, którą kochaliśmy, ale przede wszystkim o tej, której nie oczekiwaliśmy. Przed którą się wzbranialiśmy, bo to miał być tylko i wyłącznie układ. Nie mogli być razem. A jednak los postanowił spłatać im figla, stawiając ich pewnego dnia naprzeciw siebie…
Ta powieść jest jak muzyka. Do teraz słyszę jej dźwięki wydobywające się z uderzanych rytmicznie klawiszy fortepianu. Muzyką, która kryje w sobie tak wiele emocji, również tych trudnych i bolesnych. Ona jest piosenką, śpiewaną w blasku reflektorów, która miała być prezentem, a stała się obietnicą. Czy miłość prawdziwie jest w stanie wszystko wybaczyć? Czy jest gotowa na kłamstwa, którymi posługujemy się niczym orężem w okrutnych czasach wojny? Bo i ona stanowi ważne tło dla fabuły książki Mai Drozd. Ale to nie opowieść o wojnie. To opowieść o Nich. O niej, która udowadniała każdego dnia, jak odważną i silną jest kobietą. I o nim, który skrywał pewną tajemnicę. Melodia ich serc mnie urzekła. I choć akcja powieści jest bardzo ciekawa, ja skupiłam się głównie na nich. Na tym, jak codziennie, od momentu ich spotkania, walczyli o to, by nie pozwolić miłości dojść do głosu. Odsuwali od siebie myśl, że im na sobie zależy, bo to nie było właściwe w tym okrutnym czasie, choć tak bardzo pragnęli, by „wojna zrobiła sobie wolne” i dała im tę szansę...


Podsumowując:

Powieść Mai Drozd mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się, że tak bardzo w nią wsiąknę. Że dam się prowadzić tej melodii, która, choć nie wybrzmiała, była słyszalna podczas lektury książki. Opowieści o dwojgu ludzi, którzy musieli na co dzień zakładać maskę, cudzą twarz, która była jedynie na pokaz. O ludziach, którzy otaczali się murem od innych, a także od swoich własnych emocji, zbyt skupieni na powierzonych im działaniach. A jednak miłość potrafi zdziałać cuda. Umie przebić pancerz i krok po kroku dotrzeć do wnętrza, do głęboko ukrytych pokładów czułości i wrażliwości. I taka jest ta powieść – czuła, ale absolutnie nie ckliwa. Pomimo piekła wojny, które rozgrywało się obok nich, to te dwa serca i dwa smutki utkane z wydarzeń z przeszłości, skradły moją uwagę. Dałam się ponieść tej niezwykle subtelnej historii, która była kompilacją dźwięków – delikatnych muśnięć o klawisze fortepianu oraz huku wybuchu kolejnej bomby… „Pomiędzy kłamstwami” to powieść trzymająca w napięciu, bowiem autorka opisała w niej działalność w konspiracji, a także praktyki stosowane przez Gestapo. Tutaj strach miesza się z odwagą, kłamstwo z brutalną prawdą, a miłość? O niej nikt nie mówi wprost, ale wystarczy wsłuchać się w ukryte między wierszami dźwięki, by dostrzec, że to ona gra tutaj pierwsze skrzypce. Choć trafniej byłoby powiedzieć, że… fortepian.
 
Książkę można zamówić tutaj: KLIK
 
 
 
[materiał sponsorowany przez Autorkę] 

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana