"Gen zabójcy" - Agnieszka Peszek
Są osoby, które niestety mają w sobie ogromne zło, ale większość potrzebuje określonej sytuacji, aby wyszło z nich to, co najgorsze".
Czy człowiek w genach ma zapisane zło? Co musi się wydarzyć, by doszło ono do głosu?
Dorota
Czerwińska ma przydzielonego nowego partnera, który wzbudza w niej
mieszane uczucia. Wspólnie próbują rozwikłać sprawę nawiedzającej
stolicę fali zabójstw.
Śmierć zastaje swoje ofiary na oczach wielu
świadków: w trakcie spektaklu w teatrze, podczas eventu w centrum
handlowym, kręcenia relacji na YouTube czy nielegalnych wyścigów
motocyklowych.
Czy policjantom uda się odkryć prawdę? A może
przeciwnik, który stanie im na drodze, doprowadzi do tragedii i
spowoduje, że już nic nie będzie takie samo?
Często słyszymy, że mamy coś po mamie, coś po tacie. Odziedziczyliśmy rysy twarzy, cechy charakteru, a nawet sposób, w jaki się uśmiechamy. Podobieństwo może być fizyczne, ale bywa i tak, że stwierdzenie, że jesteś wierną kopią swojego rodzica, nabiera innego wymiaru. Czy można jednak odziedziczyć gen zła? Coś, co może płynąć w naszych żyłach niczym trucizna, która z jednej strony w pewien sposób nas wyniszcza, a z drugiej, napędza do działania?
Po rewelacyjnych thrillerach Agnieszki Peszek z ciekawością sięgnęłam po jej kryminał. Nie znam wprawdzie poprzednich tomów serii, ale „Gen zabójcy” to powieść, którą można czytać niezależnie. Od pierwszych stron autorka nieźle miesza w głowie czytelnika, rozwijając niczym kłębki wełny kolejne wątki, które toczą się, pozornie każdy w innym kierunku, by wywołać chaos i konsternację. Bo niby nic tu się nie „klei”, ale czy aby na pewno…?
To, co mnie zaskoczyło, to na pewno rozbudowana warstwa obyczajowa, która dotyczy głównej bohaterki. Jej odczucia związane z nową dla niej rolą matki i partnerki, przeplatały się ze scenami dotyczącymi prowadzonego śledztwa, odwracając nieco uwagę od sprawy kryminalnej, a jednocześnie dodając tej historii innego wymiaru, który nie kluczy wyłącznie wokół kolejnych zabójstw. Przypadek Czerwińskiej pokazuje, że pod skorupą i maską twardej pani aspirant, kryje się osoba pełna obaw, strachu, a także niepokoju. Że ma drugą twarz, tą zwyczajną, daleką od oblicza, które musi niejako na co dzień pokazywać światu, który oczekuje od niej bezkompromisowości i chłodnego podejścia do prowadzonych spraw. Czy jednak da się odciąć od emocji…?
Śledztwo jest naprawdę wielopłaszczyznowe i były momenty, że trudno było mi się odnaleźć w dosyć rozbudowanych opisach. Jednak znając twórczość autorki, przeczuwałam, że w pewnym momencie „machina ruszy” i tak też się stało. Bowiem w końcowej części fabuła przyspiesza, a z mgły, w jakiej momentami się znajduje policjantka, ale także my – czytelnicy, zdaje się w końcu przerzedzać, przynosząc zaskakujące zakończenie. Nie polubicie za nie autorki …
Podsumowując:
Nowa powieść Agnieszki Peszek to wielowymiarowy kryminał, który przynosi zaskakujące rozwiązanie prowadzonych spraw. Niespieszny początek, okraszony intrygującym prologiem, sprawia, że wydaje nam się, iż akcja będzie płynęła raczej w mozolnym tempie, dostarczając nam kolejnych dowodów w kluczowej sprawie. Jednak okazuje się, że autorka dopiero się rozkręca, a im głębiej zanurzamy się w nakreślonej jej ręką historii, tym rośnie apetyt na rozwikłanie zagadki, której poszczególne fragmenty zaczynają się zazębiać. To opowieść o złu, które niczym krew krąży w żyłach, dostarczając adrenaliny temu, kto czerpie satysfakcję z kolejnych zatrważających czynów. Wystarczy moment, punkt zapalny, by uruchomić lawinę zniszczenia… Czy może być dziedziczne? Świat show-biznesu, rodzinne tajemnice, traumy z przeszłości, zemsta, kłamstwa, miłość, nienawiść - „Gen zabójcy” to kompilacja powieści obyczajowej i kryminalnej, która przykuwa uwagę do ostatniej strony. Aż do zakończenia, które zostawia nas z „wykrzyczanym” w geście sprzeciwu niemym NIE! na ustach…
Po rewelacyjnych thrillerach Agnieszki Peszek z ciekawością sięgnęłam po jej kryminał. Nie znam wprawdzie poprzednich tomów serii, ale „Gen zabójcy” to powieść, którą można czytać niezależnie. Od pierwszych stron autorka nieźle miesza w głowie czytelnika, rozwijając niczym kłębki wełny kolejne wątki, które toczą się, pozornie każdy w innym kierunku, by wywołać chaos i konsternację. Bo niby nic tu się nie „klei”, ale czy aby na pewno…?
To, co mnie zaskoczyło, to na pewno rozbudowana warstwa obyczajowa, która dotyczy głównej bohaterki. Jej odczucia związane z nową dla niej rolą matki i partnerki, przeplatały się ze scenami dotyczącymi prowadzonego śledztwa, odwracając nieco uwagę od sprawy kryminalnej, a jednocześnie dodając tej historii innego wymiaru, który nie kluczy wyłącznie wokół kolejnych zabójstw. Przypadek Czerwińskiej pokazuje, że pod skorupą i maską twardej pani aspirant, kryje się osoba pełna obaw, strachu, a także niepokoju. Że ma drugą twarz, tą zwyczajną, daleką od oblicza, które musi niejako na co dzień pokazywać światu, który oczekuje od niej bezkompromisowości i chłodnego podejścia do prowadzonych spraw. Czy jednak da się odciąć od emocji…?
Śledztwo jest naprawdę wielopłaszczyznowe i były momenty, że trudno było mi się odnaleźć w dosyć rozbudowanych opisach. Jednak znając twórczość autorki, przeczuwałam, że w pewnym momencie „machina ruszy” i tak też się stało. Bowiem w końcowej części fabuła przyspiesza, a z mgły, w jakiej momentami się znajduje policjantka, ale także my – czytelnicy, zdaje się w końcu przerzedzać, przynosząc zaskakujące zakończenie. Nie polubicie za nie autorki …
Podsumowując:
Nowa powieść Agnieszki Peszek to wielowymiarowy kryminał, który przynosi zaskakujące rozwiązanie prowadzonych spraw. Niespieszny początek, okraszony intrygującym prologiem, sprawia, że wydaje nam się, iż akcja będzie płynęła raczej w mozolnym tempie, dostarczając nam kolejnych dowodów w kluczowej sprawie. Jednak okazuje się, że autorka dopiero się rozkręca, a im głębiej zanurzamy się w nakreślonej jej ręką historii, tym rośnie apetyt na rozwikłanie zagadki, której poszczególne fragmenty zaczynają się zazębiać. To opowieść o złu, które niczym krew krąży w żyłach, dostarczając adrenaliny temu, kto czerpie satysfakcję z kolejnych zatrważających czynów. Wystarczy moment, punkt zapalny, by uruchomić lawinę zniszczenia… Czy może być dziedziczne? Świat show-biznesu, rodzinne tajemnice, traumy z przeszłości, zemsta, kłamstwa, miłość, nienawiść - „Gen zabójcy” to kompilacja powieści obyczajowej i kryminalnej, która przykuwa uwagę do ostatniej strony. Aż do zakończenia, które zostawia nas z „wykrzyczanym” w geście sprzeciwu niemym NIE! na ustach…
Komentarze
Prześlij komentarz