"Przeszłość. Dolina marzeń" - Katarzyna Grochowska - patronat medialny
Tak często udajemy. Zakładamy maski i zbroję. Patrzymy we własne mętne odbicia. Pomadką kłamstwa malujemy uśmiech, a potem idziemy z nim na karnawał świata i plączemy się tam zupełnie sami. Wokół nie ma nikogo, choć słychać śmiech i grającą muzykę. Poczucie zagubienia staje się jedyną melodią".
Nadia powoli zostawia za sobą dramatyczne przeżycia.
Uczy się czerpać radość z życia, oddając się temu, co kocha najbardziej – pracy z końmi. Kiedy wraz z Jakiem podejmują się treningu narowistej klaczy Sheltie, dziewczynę ogarnia przeczucie, że stanie się coś złego. Od przeszłości nie można uciec, o czym przypominają jej tajemnicze pocztówki. Kto jej grozi i dlaczego? Niespodziewanie również Jake musi zmierzyć się z ranami z przeszłości. Czy będzie w stanie przebaczyć wyrządzone krzywdy? Dodatkowo dopomina się o niego przestępczy świat. Czy to oznacza koniec jego wolności i szansy na miłość? Przeszłość to ostatni tom cyklu „Dolina marzeń”. Bohaterowie powieści mimo przeciwności losu próbują zbudować nowe życie w oparciu o pasję i wzajemne zaufanie. Edycja książki z dużym, wygodnym drukiem.
Po zakończeniu drugiego tomu serii Katarzyny Grochowskiej miałam ogromną nadzieję, że autorka rozwinie w kolejnej części rozpoczęte wątki. W dwóch pierwszych wiele się działo, pojawił się także delikatny głód rozwinięcia tego romantycznego, który subtelnie odczuwałam, jak na duszę złaknioną miłości między bohaterami przystało. I chociaż w „Przeszłości” autorka pochyla się nad nim wnikliwie, jednocześnie nieco drażniąc się z czytelnikiem i nie dając jasnej odpowiedzi na zadawane w głowie pytanie: czy tych dwoje będzie razem, to jednak w książce akcja nabiera rumieńców z nieco innych powodów...
Poza wątkiem obyczajowym Katarzyna Grochowska skupia się bowiem na tym stricte kryminalnym, który wiąże się z losami Jake’a. I chociaż mężczyzna próbuje „żyć normalnie”, to minione wydarzenia, a także prześladujące go demony przeszłości, nie pozwalają o sobie zapomnieć, mieszając w jego życiu, duszy i sercu… Myślę, że rozwinięcie tej mrocznej strony historii, dodaje jej na pewno charakteru, bowiem autorce udaje się utrzymywać czytelnika w ciągłym napięciu. Lęk jest mocno wyczuwalny, a nawet pierwsze symptomy rozwijającego się uczucia, nie są w stanie zagłuszyć intuicji, że nie powiedziała ona jeszcze ostatniego słowa. Że tu jeszcze COŚ się wydarzy… A dzieje się sporo, bo Katarzyna Grochowska serwuje nam wiele plot twistów. Kiedy już myślimy, że fabuła wkroczyła na właściwe, naszym zdaniem, tory, zmierzające do szczęśliwego finału, to ma miejsce wydarzenie, które pozbawia nas pewności, że oto mamy do czynienia z historią, której poszczególne elementy można przewidzieć.
Niezmiennie zachwyca mnie to, w jaki sposób autorka odmalowała w tym tomie, ale i w całej serii, wyjątkową relację człowiek – zwierzę. Uczucie łączące bohaterów z końmi jest wyraźnie wyczuwalne, ich postępowanie chwyta za serce i ujmuje ogromem cierpliwości, poświęcenia i troski o czterkopytnych przyjaciół. I także w tej części nie zabraknie emocji związanych z nowymi bohaterami – końmi, którzy pojawią się w życiu Nadii i Jake’a, by namieszać, ale także zbliżyć ich do siebie…
Wciąż mam wrażenie, że mustang, który trafił pod opiekę naszych bohaterów, jego postawa, trauma, łaknienie wolności, jest swego rodzaju analogią do postaci Jake’a. Obaj nieufni, żyjący w poczuciu permanentnego zagrożenia, pragnący egzystencji na własnych warunkach. Dla mnie ta niewidzialna nić, jaka ich połączyła, była mocno wyczuwalna. I choć zdaje się, że nie można porównać emocji człowieka i zwierzęcia, to w tym konkretnym przypadku odnalazłam wiele podobieństw…
Komentarze
Prześlij komentarz