"Generał i panna" - Daphne du Maurier
Gdyby nasze serca przepełniała miłość, nie nienawiść... Gdyby niebiosa dały nam więcej zrozumienia... Za późno. [...] Kozioł ofiarny płacący za nasze winy nie umknie już swojemu przeznaczeniu...".
Rozgrywająca się w XVII wieku opowieść o kraju i rodzinie targanych wojną domową, w której pojawia się jedna z najbardziej oryginalnych bohaterek. Historia młodej dziewczyny, która na skutek pewnego tragicznego wydarzenia musi odnaleźć w sobie siłę i nauczyć się żyć na nowo.
W dniu osiemnastych urodzin w życie Honor Harris, najmłodszej córki dziedzica Lanrest, wkracza sir Richard Grenville, generał wojsk królewskich, śmiały żołnierz, zdobywca kobiecych serc, któremu nie sposób odmówić atrakcyjności i osobistego uroku. Ich namiętny romans, pomimo sprzeciwów rodziny Harrisów, ma zostać ukoronowany małżeństwem. Los jednak decyduje inaczej i rozdziela parę kochanków na lata. Tragiczny rozwój wydarzeń sprawia, że Honor poznaje złowrogą tajemnicę dworu w Menabilly i staje się świadkiem mrożących krew w żyłach wypadków. Kilkanaście lat później niezrażony sir Richard, teraz generał w służbie króla Karola I, odnajduje dawną ukochaną. Wreszcie mogą celebrować wzajemne uczucie w ruinach wielkiej posiadłości jej rodziny na burzowym wybrzeżu Kornwalii – po raz ostatni, zanim zostaną rozdzieleni na zawsze. Fabularyzowana historia losów i miłości panny Honor Harris oraz Sir Richarda Grenville'a – postaci jak najbardziej autentycznych.
Po kilku świetnych powieściach autorki przyszedł czas na romansową odsłonę. Mam wrażenie, że tytuł „Generał i panna” idealnie współgra z fabułą, bowiem wątek uczuciowy przeplata się z faktami związanymi z wojną domową w Anglii z XVII wieku. To właśnie wielka polityka stanowi znaczącą część książki, co sprawia, że momentami romans zdawał się gubić wśród emocji wywołanych przez ówczesne wydarzenia. Codzienne obawy, towarzyszący postaciom strach, strategie zdobycia władzy, walka o przetrwanie, poniesione straty i niepewność jutra – to również przeszkody, które zdały się stać na drodze do spełnienia głównych bohaterów. I chociaż momentami odnosiłam wrażenie, że ta historyczna warstwa zdominowała akcję, to w ogólnym rozrachunku autorce udało się „pożenić” obie linie fabularne na tyle sprawnie, by uciec od scen, które mogłyby nużyć czytelnika. Jednak nie ukrywam, że wolałabym, by du Maurier odwróciła te proporcje.
Kiedy śledziłam losy bohaterów, rozwój ich relacji, to zastanawiałam się, czy dwie tak charakterne i porywcze postaci, będą w stanie stworzyć harmonijny związek. Wszak nie od dziś wiadomo, że miłość nie zawsze wystarczy, by być budulcem stabilnego fundamentu, a przeciwieństwa się przyciągają. Okazało się jednak, że obserwowanie ich w zderzeniu z różnymi przeciwnościami, stanowiło ciekawe doświadczenie. W ten sposób czytelnik ma bowiem okazję poznać ich lepiej, spojrzeć z szerszej perspektywy nie tylko na ich związek, ale także na każdego z nich z osobna. Mam wrażenie, że uczucie, jakie wzięła na tapet autorka, było tym z gatunku niemożliwych, więc sama niejako podniosła sobie dodatkowo poprzeczkę, okraszając opowieść trudnością w postaci niełatwych charakterów zakochanych. Czy miłość, która wybuchła tak nagle przetrwała lata? Czy ponowne spotkanie kochanków było momentem spełnienia, a może namacalnym dowodem na to, że uczucie, które kiedyś ich połączyło, już się wypaliło? Tego dowiecie się, sięgając po „Generała i pannę”.
Podsumowując:
Chociaż ta książka to nieco inna odsłona Daphne du Maurier, to mam wrażenie, że udało się jej w niej przemycić charakterystyczny dla jej twórczości mrok, poczucie niepewności i niepokoju. To mariaż powieści historycznej i romansu, ze wskazaniem na ten pierwszy gatunek, co w moim odczuciu było ryzykownym zabiegiem. Oczekiwałam bowiem, że to wątek romantyczny będzie tutaj grał pierwsze skrzypce, jednak były momenty, gdzie zepchnięty w cień, dawał przestrzeń dla opisów codzienności z okresu wojny domowej. Niewątpliwie autorka odmalowała ciekawą powieść, która ma swój wyjątkowy klimat, nasączony ówczesną atmosferą, wątpliwym urokiem konwenansów, kornwalijską rzeczywistością, z rozbudowaną warstwą społeczno-obyczajową. A także namiętnością i miłością, która zdaje się zmieniać i ewoluować przez lata. Fabuła rozwija się niespiesznie, okraszona wieloma opisami, a mimo to czytelnik z wypiekami na twarzy oczekuje finału. Du Maurier nie zawodzi i w takim wydaniu, chociaż wolę ją w klasycznej, gotyckiej i mrocznej prozie.
Komentarze
Prześlij komentarz