"25. grudnia" - K.K. Smiths


[…] w życiu nie wystarczy „posiadać”. To jest świetne: wiedzieć, że nie brakuje ci najpotrzebniejszych rzeczy, ale trzeba też potrafić się nimi dzielić.

Malia – odnosząca sukcesy dyrektor kreatywna, co roku dba o udane święta swoich klientów. Problem w tym, że sama nienawidzi Bożego Narodzenia, a jej recepta na przetrwanie to zapas wina, mrożone dania z mikrofalówki i "Pretty Woman".

Wszystko zmienia się, kiedy kilka dni przed Wigilią Malia poznaje nowego sąsiada. Cameron KOCHA święta. Podśpiewując "Winter Wonderland", urządza w mieszkaniu wystawę dekoracji bożonarodzeniowych i próbuje w to wciągnąć Malię.
Stawia sobie cel – w ciągu pięciu dni zmieni nastawienie dziewczyny do świąt. Plan naprawczy obejmie: wspólne pieczenie ciast, naukę jazdy na łyżwach, oglądanie "To właśnie miłość" i kolację w jego rodzinnym domu.
Ale Cameron nie wie jeszcze, że przy wigilijnym stole dowie się, dlaczego to właśnie 25 grudnia Malia pragnie wymazać z każdego kalendarza. I ze swojej pamięci.

Czasem w naszym życiu mają miejsce rzeczy, które odciskają w sercu trwały ślad. Ciężko nie pamiętać o tym, co tak bardzo nas zabolało. Nie odtwarzać niczym zdartej płyty wydarzeń, które na zawsze nas zmieniły, które zdeterminowały naszą codzienność. Od rozczarowania, które pozostawiło w nas wyłącznie pustkę, nie jest łatwo się odciąć. Zwłaszcza gdy nie pozwalamy sobie na to, by zapomnieć…
Historie świąteczne mają określony schemat. Bywają zabawne albo poruszające. Ciepłe, pachnące piernikami i aromatem wigilijnych potraw. Bożonarodzeniowe powieści mają nieść nadzieję, wiarę w to, że ten magiczny okres w roku potrafi zdziałać cuda. I nawet jeśli ktoś może uznać, że to powtarzalna materia, to niewątpliwie ma swój urok. Takiego uroku nie można odmówić także powieści „25 grudnia”.
Malia odnosi sukcesy, ma bliskie osoby, które bardzo ją kochają. I chociaż w świetle pracy, którą wykonuje, to może być pewnego rodzaju paradoksem, to kobieta… nie lubi świąt. Dlatego, kiedy pewnego dnia na jej drodze staje Cameron, zderza się z zimną niczym bryła lodu ścianą oporu przed wszystkim, co kojarzy się z Bożym Narodzeniem. Czy wyzwanie, jakie sobie dosyć niefrasobliwie rzucił, zakończy się sukcesem i zdoła on przekonać do świąt Malię?
To była naprawdę urocza historia. Taka właśnie, jakie powinny być powieści bożonarodzeniowe. Nie myślcie sobie jednak, że jest to wyłącznie ciepła opowieść, był bowiem moment, kiedy czytając, dosłownie zalewałam się łzami wzruszenia. Autorka kreśli historię, która z jednej strony jest słodka niczym mince pie, a z drugiej przywołującą na myśl baśń o „Dziewczynce z zapałkami”.
To historia, która pokazuje, jak w wyniku przykrych doświadczeń, skazujemy się na życie na zaciągniętym hamulcu. Jak uporczywie kreujemy swoją rzeczywistość, sprawiając pozory, że wszystko jest w porządku, tak wiarygodnie, że sami zaczynamy w to wierzyć. A przynajmniej chcemy, by tak się stało... Bo przecież mamy coś, co nas cieszy, osoby, które się o nas troszczą. Ale gdyby spojrzeć na to z innej perspektywy, dostrzeżemy bezbrzeżną pustkę i samotność. A także usilnie ukrywany na samym dnie duszy strach przed tym, że kiedy znów pozwolimy sobie na to, by uwierzyć, spotka nas bolesne rozczarowanie…

Podsumowując:

„25 grudnia” to powieść, która was oczaruje. Swoim ciepłem, humorem, bożonarodzeniowym klimatem. To taka historia, która aż prosi się, by czytać ją w zimowe wieczory, zwłaszcza te w okresie świątecznym. Słodko-gorzka opowieść, która poruszy nawet najbardziej zmarznięte serce. Powieść, która pokazuje, jak czasem w wyniku bolesnych dla nas doświadczeń, okopujemy się we wspomnieniach z przeszłości, budując wokół siebie mur. Jednak wkładając pancerz, który ma nas chronić przed ponownym rozczarowaniem, nie żyjemy pełną piersią, nie potrafimy cieszyć się tym, co mamy. Wciąż obserwujemy swoją codzienność niejako przez szybę, bojąc się uwierzyć, że to wszystko, co dobrego nas spotyka, jest prawdziwe, realne, a co najważniejsze – nie zniknie… Poruszająca i ujmująca opowieść o bliskości, która dla jednych jest czymś naturalnym, a dla innych przełomowym, czymś, czego muszą się na nowo nauczyć. To taka historia, którą chciałoby się obejrzeć w telewizji w świąteczny wieczór, z kubkiem gorącej herbaty, z bliską osobą u boku. Jedna z fajniejszych bożonarodzeniowych powieści, jakie przeczytałam w tym roku!

 
Książkę można zamówić tutaj: KLIK

[materiał sponsorowany przez Wydawnictwo Jaguar]
 
 

 

Komentarze

instagram

Copyright © NIEnaczytana